- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Tour de Dąbrowa G. (dawna Huta Katowice) + masakra na własne życzenie
Temp start +1, powrót -4 stopnie.
Przez Dąbrowę Górniczą przejeżdżałem dziesiątki razy drogą 94, jadąc w kierunku Krakowa, ale tak na prawdę, nie znam tego miasta za bardzo. Dzisiaj postanowiłem to trochę nadrobić. Za cel obrałem sobie przejechanie wokół tego miasta, tak by podjechać jak najbliżej dawnej Huty Katowice. Na pierwszy rzut oka, przejazd przez to miasto nie jest najłatwiejszy, gdyż krzyżuje się tam kilka głównych dróg, i boczna w końcu dojedzie do jakieś krajówki.
Jechało się dobrze, pogoda na plus, kierowcy na plus, tylko trochę za mokro.
Pierwszym przystankiem była Elektrownia Łagisza, od strony, od której jej jeszcze nie widziałem.
Zaraz za nią przejazd kolejowy i czekanie na otwarcie szlabanu. Piękny widok, w tle Elektrownia, zachód słońca i jadąca lokomotywa.
Dalej znana mi Zielona, i w mieście kolejny przejazd kolejowy i znowu czekanie, aż pociąg przejedzie. No tak, w Dąbrowie jest trochę tych torów.
Następnie wahałem się: czy jechać pod tzw Pomnik Jimiego Hendrix'a, ale widząc wcześniej artykuł Kliknij Tutaj uznałem, że ta wiedza jest wystarczająca, i trzeba jechać dalej, bo robi się ciemno.
Dalej wybrałem drogę równoległą do drogi 94, bardzo ucieszyłem się widząc Real zza ekranu wyciszającego, tyle razy widziałem go z drugiej strony, a tym razem był to dla mnie nowy widok.
Dobry wynik miałem także w porównaniu z autobusem nr 84, którego dogoniłem ostatecznie przed ul. Torową.
Dalej obok terenu huty, ale bez specjalnych widoków, bo było widać tylko ogrodzenie. Ale w końcu dojechałem.
2 km na Rozdzieńskiego były nieprzyjemne, było już ciemno, a Sigma nie oświetlała wystarczająco mocno, tiry na szczęście omijały mnie dużym łukiem.
Kolejnym ważnym etapem, był przejazd obok jez. Pogoria IV. Latem można je całe objechać [a co najmniej połowę, po fajnej asfaltowej ścieżce rowerowej].
Dziś musiałem pokonać niewielki, nie znany mi fragment, a dokładnie drogę do śluzy.
Na mapie w GPSie ładnie to wyglądało, 370 metrów drogi gruntowej i jakieś 1.7 km asfaltowej ścieżki do śluzy.
Niestety było tam mocno zasypane śniegiem i strasznie. Śnieg nie odróżniał się od jeziora, a z planowanych nieprzejezdnych 300 metrów, zrobił się 2 km odcinek, który musiałem pokonać pieszo. A wszystko po to, by dojść do miejscowości Preczów. Masakra, nie chciałem w połowie rezygnować, więc się trzymałem tej śnieżnej opcji.
I Fotka na śluzę.
Zaraz za śluzą dało się jechać, ale po wszystkim rower odmówił posłuszeństwa, przerzutki nie działały, hamulce także, a na linkach było 1 cm lodu. Jakoś rower doprowadziłem do względnego porządku i zacząłem wracać znaną już sobie drogą.
Najlepsze było to, że przed wyjściem w domu, skończyła się woda mineralna, zabrałem więc mleko i jabłko. Mleko nawet mi smakowało, a jabłko zjadłem w Rogoźniku.
Razem z wcześniejszym wpisem, zrobiłem dziś prawie 94km.
I kaberet dla Dynio
Ł=1:82.6 km. [713,5]
Temperatura:-2.5 HR max:177 ( 90%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 3251 (kcal)
Przez Dąbrowę Górniczą przejeżdżałem dziesiątki razy drogą 94, jadąc w kierunku Krakowa, ale tak na prawdę, nie znam tego miasta za bardzo. Dzisiaj postanowiłem to trochę nadrobić. Za cel obrałem sobie przejechanie wokół tego miasta, tak by podjechać jak najbliżej dawnej Huty Katowice. Na pierwszy rzut oka, przejazd przez to miasto nie jest najłatwiejszy, gdyż krzyżuje się tam kilka głównych dróg, i boczna w końcu dojedzie do jakieś krajówki.
Jechało się dobrze, pogoda na plus, kierowcy na plus, tylko trochę za mokro.
Pierwszym przystankiem była Elektrownia Łagisza, od strony, od której jej jeszcze nie widziałem.
Zaraz za nią przejazd kolejowy i czekanie na otwarcie szlabanu. Piękny widok, w tle Elektrownia, zachód słońca i jadąca lokomotywa.
Dalej znana mi Zielona, i w mieście kolejny przejazd kolejowy i znowu czekanie, aż pociąg przejedzie. No tak, w Dąbrowie jest trochę tych torów.
Następnie wahałem się: czy jechać pod tzw Pomnik Jimiego Hendrix'a, ale widząc wcześniej artykuł Kliknij Tutaj uznałem, że ta wiedza jest wystarczająca, i trzeba jechać dalej, bo robi się ciemno.
Dalej wybrałem drogę równoległą do drogi 94, bardzo ucieszyłem się widząc Real zza ekranu wyciszającego, tyle razy widziałem go z drugiej strony, a tym razem był to dla mnie nowy widok.
Dobry wynik miałem także w porównaniu z autobusem nr 84, którego dogoniłem ostatecznie przed ul. Torową.
Dalej obok terenu huty, ale bez specjalnych widoków, bo było widać tylko ogrodzenie. Ale w końcu dojechałem.
2 km na Rozdzieńskiego były nieprzyjemne, było już ciemno, a Sigma nie oświetlała wystarczająco mocno, tiry na szczęście omijały mnie dużym łukiem.
Kolejnym ważnym etapem, był przejazd obok jez. Pogoria IV. Latem można je całe objechać [a co najmniej połowę, po fajnej asfaltowej ścieżce rowerowej].
Dziś musiałem pokonać niewielki, nie znany mi fragment, a dokładnie drogę do śluzy.
Na mapie w GPSie ładnie to wyglądało, 370 metrów drogi gruntowej i jakieś 1.7 km asfaltowej ścieżki do śluzy.
Niestety było tam mocno zasypane śniegiem i strasznie. Śnieg nie odróżniał się od jeziora, a z planowanych nieprzejezdnych 300 metrów, zrobił się 2 km odcinek, który musiałem pokonać pieszo. A wszystko po to, by dojść do miejscowości Preczów. Masakra, nie chciałem w połowie rezygnować, więc się trzymałem tej śnieżnej opcji.
I Fotka na śluzę.
Zaraz za śluzą dało się jechać, ale po wszystkim rower odmówił posłuszeństwa, przerzutki nie działały, hamulce także, a na linkach było 1 cm lodu. Jakoś rower doprowadziłem do względnego porządku i zacząłem wracać znaną już sobie drogą.
Najlepsze było to, że przed wyjściem w domu, skończyła się woda mineralna, zabrałem więc mleko i jabłko. Mleko nawet mi smakowało, a jabłko zjadłem w Rogoźniku.
Razem z wcześniejszym wpisem, zrobiłem dziś prawie 94km.
I kaberet dla Dynio
Dane wycieczki:
82.65 km (5.40 km teren), czas: 04:02 h, avg:20.49 km/h,
prędkość maks: 43.30 km/hTemperatura:-2.5 HR max:177 ( 90%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 3251 (kcal)
K o m e n t a r z e
Wielki szacunek tyle kilometrów w taką pogode:) znajome tereny
DARIUSZ79 - 17:54 czwartek, 18 lutego 2010 | linkuj
No graty chlopie, wynik jak na pore roku i to co sie dzieje za oknem powalil mnie na kolana. Pozdr
woodu16 - 10:06 środa, 17 lutego 2010 | linkuj
Masakra!
Szkoda, że nie powiedziałeś, że będziesz w moich rejonach - zaproponowałabym gorącą herbatę ;)
Następnym razem (jak nie będzie tego białego paskudztwa) chętnie służę za przewodnika ;-)
Pozdrawiam kosma100 - 21:58 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
Szkoda, że nie powiedziałeś, że będziesz w moich rejonach - zaproponowałabym gorącą herbatę ;)
Następnym razem (jak nie będzie tego białego paskudztwa) chętnie służę za przewodnika ;-)
Pozdrawiam kosma100 - 21:58 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
ładny dystans jak na taką pore. Kiedyś w lato zrobiłem podobna trasę i sam o mało nie pogubiłem się w okoliczać Preczowa, kiedy spytałem o drogę nad jezioro, gościu powiedział własnie abym jechał przez śluzę. Jeśli to była ta sama śluza którą ty prowadziłeś rower to faktycznie nie mogło być to miłe.
mofo - 21:32 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
Bardzo ciekawe wycieczki robisz, nawet jak na taką masakrę! Pozdrawiam
robin - 21:12 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
Komentuj