I I I Click for Katowice, Polska Forecast I I ŚWIETNY FOTOGRAF I
PicasaI PhotoBS I GPSies http://www.opencaching.pl/viewprofile.php?userid=24949
avatar Witaj na blogu rowerowym fredziomf
Powyżej są linki do moich zdjęć i śladów GPS.
    Blog najnowsze
    Blog profil rowerzysty

Michał - Bytom

2012
baton rowerowy bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(60)

Moje rowery

Merida Crossway TFS 800-V 25816 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fredziomf.bikestats.pl

Archiwum

ministat liczniki.org

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:767.00 km (w terenie 88.40 km; 11.53%)
Czas w ruchu:34:37
Średnia prędkość:22.16 km/h
Maksymalna prędkość:52.90 km/h
Suma podjazdów:5624 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:158 (81 %)
Suma kalorii:23137 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:85.22 km i 3h 50m
Więcej statystyk

Jurajskie zamki i nie tylko. Przez Siewierz Myszków Żarki Czatachowa Mirów Zdów Zawiercie.

Sobota, 26 czerwca 2010 | dodano: 27.06.2010Kategoria 150-200 km, Ślad GPS
W połowie tygodnia odebrałem przednie koło. Na starej obręczy strach było już jeździć, a solidna ścianka boczna nowej obręczy, zachęciła mnie do poważniejszej wycieczki.

Początkowo planowałem wycieczkę w niedzielę, ale pogoda w sobotę także piękna. Wyjechałem więc późno, dopiero ok. 13tej.
Udałem się w moją drugą wycieczkę na Jurę. By nie obciążać pleców plecakiem, ograniczam się do sakwy pod ramę roweru. Mieści ona kilka narzędzi, bluzę, kamizelkę i nogawki, a z picia, biorę jedyne 0,7L wody.

Trasa w kierunku Góry Św. Doroty i nad Pogorię. Na 20 km postanowiłem przejechać ul.Pokoju na Sarnów, gdyż nigdy nie była mi ona po drodze.
Widok na Elektrownię Łagisza, z nowej dla mnie strony.

Nad Pogorią IV było przepięknie, błękitna woda, ale niestety jak się okazało, także silny wiatr, gdyz zmieniłem kierunek jazdy. Jak się potem okazało, musiałem zrobić, aż 38 km pod mocny wiatr.

Jadę na Myszków, by nie jechać jak ostatnio, wybieram główną drogę 793.
Już na 46 km, zatrzymuję się w sklepie, kupuję 1,5L wody, z czego połowę wypijam na miejscu.
Przed Myszkowem pruję ponad 30 km/h pod górę, po tym jak słyszę na plecach hamującą ciężarówkę.
A sam Myszków wita mnie sporym zjazdem, gdzie mam ponad 50 km/h.
Około 60 kilometra, pobocze drogi połatane jakimś żwirkiem, który strzela z pod kół i nie pomaga w jeździe.

Docieram w końcu do miejscowości Żwirki, w końcu mały ruch samochodowy.

Zaczynam wycieczkę właściwą, czyli 35cio km przygodę po Jurze.

7 km dalej (67 km trasy) m. Zawada dostrzegam zmianę krajobrazu i lasy.

Moim 1szym celem są pozostałości średniowiecznej strażnicy obronnej w Suliszowicach (71 km). [do dziś zachował się niewielki fragment muru]
Jadę dalej i zatrzymuję się na 78 km przy Bramie Twardowskiego.

Jedyne 2 km dalej znajdują się Źródła Zygmunta i Ewy. [początek rzeki Wiercicy]
Napiłem się wody, rewelacyjna w smaku.

Na 82 km pozostałości kolejnego zamku. Poniżej Jaskinia Ostrężnicka, u stóp ruin zamku Ostrężnik.

Jadę do kolejnej atrakcji [od teraz zgonie z czerwonym rowerowym, niebieskim pieszym], niestety ścieżki są piaszczyste. Czasami muszę prowadzić rower, jazda powyżej 10 km/h to także luksus. Poniżej najgorsze miejsce.

Po 2,5 km trochę lepiej, jednak wszystko wielkim wysiłkiem.
Na 87,5 km, zdobywam lekkie wzniesienie. Warto było, gdyż moim oczom ukazuje się zamek w Przewodziszowicach [w XV wieku należał do Mikołaja Kornicza - słynnego, nieuchwytnego rycerza rozbójnika]

Dalej plan zakładał dojechanie lasem, do miejscowości Moczydło, skąd miałem przekroczyć drogę 789, by zwiedzać kolejne atrakcje.
Na drodze, chwilami powtórka z rozrywki i często pieszo do przodu.
Gonił mnie czas, zachód słońca za jakąś 1h do 1,5 godziny, tymczasem mój ślad na GPSie zaczął podążać w złym kierunku. Jedna ścieżka niknie, na innej drzewa, ostatnia dobra biegnie w złym kierunku. Trochę spanikowałem, bo przede mną jeszcze sporo drogi. {zresztą ilość połamanych drzew [chyba jeszcze po zimie] widocznych na wycieczce, powalała}

Musiałem zawrócić i w ogóle podjąć decyzję czy opłaca się jechać dalej.
Po chwili jestem, obok Sanktuarium, a dalej drogą 789 i znowu podjazd.

Na 102 km jestem w m. Łutowiec.

Gdzie zwiedzam kolejne ruiny.

Na szczęście dalsze grunty, bez żadnego piasku.

Na 105 km największa atrakcja, Mirów.

Zwiedzam zamek bliżej. Poniżej fota z drugiej strony.

Zaledwie 1,5 km dalej zamek w Bobolicach.

Na 109 km Zdów. Dotarłem do zaplanowanego miejsca, z którego zaczynam powrót. Tylko asfaltami, więc komfortowo.
Ubieram swoją nową bluzę Rogelli Rimini, a słońce praktycznie już zaszło.

Tymczasem powrót wcale nie jest taki łatwy. Na początek niesamowity podjazd w kierunku m.Hucisko. Zachód którego nie było już widać, na szczycie wzniesienia [110,5 km trasy] ponownie widoczny, w całej swej okazałości.

Po lewej widzę jeszcze, przy prędkości 50 km/h, robiące niesamowite wrażenie Orle Gniazdo i chyba górę Zborów.

Jadę na Zawiercie. Na 118 km za Włodowicami, mała serpentyna.
Na 125 km kolejna wizyta w sklepie, a na 127 km jestem na drodze 796, skąd znam już drogę do domu. Ubieram ocieplane nogawki i kamizelkę.

Jest późno przydaje się Bocialarka.
Uwielbiam wracać ul. Relaksową w Dąbrowie G.
Po 24 km od Zawiercia jestem nad jeziorem Pogoria. (jest ok godz. 23ej)

Dobre asfalty zrobiły swoje, rower płynie, a ja nie czuję zmęczenia.

Jeszcze tylko na 152 km jakiś kot wleciał mi pod przednie koło. Postawiłem rower na przednim kole, ledwo udało mi się go nie rozjechać.
Na 9 km przed domem opadłem z sił [było mi trochę zimno w ręce, schłodziło się do 13tu stopni]. W domu po północy.

Wyszła moja najdłuższa wycieczka na rowerze oraz niesamowite 1587 m w pionie.
Ł3:179,2 km. [2138,6]
Dane wycieczki: 180.10 km (23.00 km teren), czas: 08:40 h, avg:20.78 km/h, prędkość maks: 52.90 km/h
Temperatura: HR max:182 ( 93%) HR avg:147 ( 75%) Kalorie: 7398 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(10)

15000km z Bikestats, do Częstochowy po okazyjne zakupy.

Sobota, 19 czerwca 2010 | dodano: 19.06.2010Kategoria 100-150 km
Kolejny jubileusz. Przemierzyłem swoją Meridą Crossway już 15000km, a wszystkie wycieczki dające tą sumę kilometrów, można przeczytać na BS.
Sam rower dostał już drugi napęd, nowy suport, kilka opon, a ostatnio koła z nowymi obręczami [przednie koło odbieram w przyszłym tygodniu].

Od pewnego czasu, poszukiwałem kurtki na deszcz. Znalazłem ciekawą kurteczkę Campus Vart. Jest ona raczej na jesień i początkowo nie myślałem o takiej kurtce, ale ogromna promocja zrobiła swoje. Kurtka przeceniona ze 249zł na 79zł! Ciągle dostępna w internetowym sklepie Planet Outdoor. Tak więc poniżej 100ki mamy kurtkę z wentylacją i suwakami pod pachami. Drobna recenzja.

Po pięknym tygodniu miało dziś padać. Wyruszyłem do Częstochowy, zobaczyć kolejną okazję.

Ubrałem się w ochraniacze przeciwdeszczowe i tego jaskrawego Varta licząc na spore opady, gdyż przy dobrej pogodzie, byłoby mi po prostu za ciepło.

I faktycznie 13,5 stopni i mżawka już od startu. Skoczyłem jeszcze na Centrum. Dalej głównymi drogami. Mocniej padało po 20tu km. Na drodze kilka wyprzedzań na styk.
Po 35ciu km poważniejszy podjazd, podziwiam okolicę. Przed 40tym km odbijam w prawo na Kamieńskie Młyny, boczna droga, połatana, ale bardzo przyjemna.

Po 46tym km dodatkowa atrakcja. Jadę po budowanej nawierzchni, między walcami i robotnikami.
Ok 60 km już na przedmieściach Częstochowy, muszę się przebić jeszcze przez miasto. Wybieram boczne drogi, a od alei Niepodległości, trochę kombinuję częściowo po asfalcie i po chodnikach.

Po 70km już u celu.

Pomacałem i kupiłem kolejną kurtkę Biemme Dry Tek, była ostatnia sztuka i to w moim rozmiarze :)

W drodze powrotnej się wypogodziło, i musiałem wracać w koszulce z krótkim rękawkiem.

Na kilkanaście km przed domem, wstąpiłem na frytki przy Dworcu w Tarnowskich Górach.
Ł2:298 km. [1397]
Dane wycieczki: 145.00 km (5.00 km teren), czas: 05:58 h, avg:24.30 km/h, prędkość maks: 45.00 km/h
Temperatura:14.5 HR max:179 ( 91%) HR avg:150 ( 76%) Kalorie: 6091 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(5)

Lasem nad Chechło-Nakło + Śląskie Centrum Hurtu

Niedziela, 13 czerwca 2010 | dodano: 13.06.2010
Zakładałem kolejny upalny dzień, więc odpuściłem dalszą wycieczkę. Tymczasem zaledwie 21 stopni, pogoda wymarzona. Niestety postanowiłem, jedynie przetestować nową oponę w terenie.

Udałem się laskiem piekarskim, przez Świerklaniec, lasem nad jezioro Chechło-Nakło.
Zrobiłem rundkę dookoła jeziorka.
Mój rower, wygląd początek czerwca © fredziomf

Marathon Cross to najlepsza opona jaką do tej pory miałem, radzi sobie dobrze na duktach leśnych, pokonałem także bez trudu piaszczystą górkę.

Udałem się następnie w kierunku Tarnowskich Gór. Poniżej fota w letniej wersji ubrania rowerowego.
W letnim ubraniu, gdzieś w Tarnowskich Górach. © fredziomf

Jadę zobaczyć, gdzie dokładnie się znajduje i jak wygląda Gwarek. Jak niedawno usłyszałem, największe na południu Polski, Śląskie Centrum Hurtu.
Centrum znajduje się za tym większym budynkiem, a jego powierzchnia zabudowań to 50.000m2
Gwarek - Śląskie Centrum Hurtu. Najwieksze na południu Polski © fredziomf

Wracam już w kierunku domu, zatrzymuję się jeszcze w jednym miejscu.
Słoń z uniesioną trąbą, taki troche większy © fredziomf

Ł2:153 km. [1252]
Dane wycieczki: 54.90 km (14.60 km teren), czas: 02:29 h, avg:22.11 km/h, prędkość maks: 49.90 km/h
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(4)

Dzień pełen imprez. Pogoria III + Święto Bytomia, zawody Strongman.

Sobota, 12 czerwca 2010 | dodano: 12.06.2010Kategoria 70-100 km
Można oglądać 3 mecze dziennie na mundialu w TV, ale jeśli ktoś woli coś na powietrzu, wybór także wyborny.
Obecnie Bytom, przez 3 dni ma swoje święto. Odbywa się także industriada, impreza odbywająca się w 23 miastach. A z koncertów do wyboru m.in Lady Pank w Chorzowie.
I gdzie w tym wszystkim, znaleźć czas na rower?

Wiele się nie zastanawiając, po południu wyruszam w drogę. Jadę na nową drogę rowerową nad Pogorią, o której pisał DARIUSZ79.

Jadę znaną sobie trasą, ale tym razem drogą, którą przeważnie wracałem z nad Pogorii.

W Strzyżowicach widzę policjanta na skrzyżowaniu, kawałek dalej strażaka z lizakiem, trochę mnie to frapuje, ale jadę dalej. W Psarach przed 20tym km, patrzę, a tu peleton szosowców, całą jezdnią na mnie jedzie. Uciekam na chodnik. Uf całe szczęście, że nie spotkałem ich 100 metrów wcześniej, gdyż były tam 2 ostre zakręty, a ja pędziłem 40ką z górki.
Po chwili kolejna znacznie mniejsza grupa rowerzystów. Filmik poniżej. Jak się dowiedziałem były to VII Mistrzostwa Kolarstwa w Gminie Psary
Dojeżdżam nad śluzę i jadę dookoła Pogorii III.

Wracam przez Pogorię IV, a znałem ją dokładniej, z przeciwnej strony.

Wracam przez Dorotkę. Jest upalnie i parno, w drodze powrotnej, asfalt klei się do opon.
Jadę w rozpiętej koszulce rowerowej, a w Wojkowicach jakaś dziewczyna robi mi fotkę, mojego torsu :)
Wpadam do domu i biorę szybki zimny prysznic.

Już tylko 20 min do zawodów Strongman. Ubieram się w bezrękawnik, i sandały, i jadę spacerkiem, na Święto Bytomia.

Ponad 20tu zawodników, a najlepszy dostanie przepustkę na słynne zawody Arnolda w USA.

Muzykę zapodaje DJ Marco Saville.

Ale niektóre dzieci, wolą taplać się w fontannie.

Pierwsza konkurencja, 8 obrotów 360kg oponą i wciągnięcie 100kg beczki na odpowiednią wysokość.
Poniżej, po biegu z walizkami, rzucenie 80kg pniem na podest. Zadziwiająco szybko biegali, najlepsi poniżej 20 sekund.

Mała przerwa i pokaz bielizny dla Panów i ich żon.

Po 2ch konkurencjach najlepszy był bytomianin! Jeśli dobrze pamiętam Mateusz Baron.
A oto słynny zegar. Niestety zabrakło pamięci w aparacie, na cały filmik :(
Był także pokaz znanego polskiego kulturysty, którego nazwiska zapomniałem.

Na koniec fotka pana z obsługi Strongmenów. Podobno "szef wszystkich szefów". Nosi 5cio kg łańcuch na szyi, z 24 karatowego złota.

Ł2:98 km. [1197]
Dane wycieczki: 70.00 km (5.20 km teren), czas: 03:00 h, avg:23.33 km/h, prędkość maks: 46.40 km/h
Temperatura:31.0 HR max:181 ( 92%) HR avg:150 ( 76%) Kalorie: 2887 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(3)

Chorzów, Ruda; po Marathon Cross.

Piątek, 11 czerwca 2010 | dodano: 11.06.2010
Ciągle ciepło, 29 stopni mimo wieczoru. Przed 19tą do sklepu, odebrać nową oponę.
Chcę jej używać i na asfalcie i do jazdy po lasku.
Nowa opona schwalbe marathon cross 28x1.5 Reflex © fredziomf

Ł2:28 km. [1127]
Dane wycieczki: 28.00 km (0.60 km teren), czas: 01:10 h, avg:24.00 km/h, prędkość maks: 44.90 km/h
Temperatura:29.0 HR max:178 ( 91%) HR avg:158 ( 81%) Kalorie: 1299 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(6)

Na Jurę, Lipówka zdobyta (Woźniki Poraj Olsztyn Myszków Siewierz)

Niedziela, 6 czerwca 2010 | dodano: 07.06.2010Kategoria 150-200 km, Ślad GPS
Opracowywałem z GPSem drogę na 160km, tak wiele na rowerze jeszcze nie jechałem. Trasa biegnie szlakami rowerowymi, częściowo lasami, czy trudnymi i czy przejezdnymi? zobaczymy. Nie biorę plecaka, ograniczam się do sakwy na ramę roweru. Jadę też w bezrękawniku, będzie fajnie.
Jest ciepło, po chwili zauważam, że jak dla mnie nawet za ciepło.

Po 17 km mam dobrą średnią 27km/h, przejechane ze średnim tętnem aż 74% max bpm.
Przez 10km, jadę po znanym sobie, lesie na Woźniki. Po bokach stoi woda, mam wrażenie, że ścieżka coś bardziej dziurawa niż zwykle.
Na 31 km mijam rowerową rodzinkę, z niepełnosprawnym rowerzystą, który jechał na rowerze napędzanym ręcznie. Podziwiam, wyglądało, że musiał się sporo natrudzić po tym lesie.

Na 35 km w Woźnikach, w sklepie z pieczywem, kwiatami i alkoholem kupuję lody. Naprawdę jest ciepło, a może parno.
Dalej drogą 789 na Koziegłowy, za fotoradarem lekkie koleiny. Na 41,5 km przecinam 1kę, gdzie baba niemal nie wymusza lewoskrętu.

Następnie niebieskim rowerowym, ul.Plebańską i chyba dość nowym asfaltem od Pustkowia Gężyńskiego.

Na 48,5 km rowerowy odbija w lewo, ja jadę w prawo, krótszą, główną drogą na Poraj.
Na 53,5 km nad Wartą, przechodzę w GPSie na mapę Topo i jem snikersa.
Dalej szlakiem żółtym i od 56 km piaszczystym duktem leśnym. Mój rower w piasku się zakopuje, gdyby nie boczna ścieżka, po lewej, byłaby masakra.

Od 59 km, przez ponad 6km, jadę pomarańczowym szlakiem Przełomu Warty, droga szutrowa, lekko kamienista, rower zamiast 12 km/h, od razu jedzie szybciej - około 20 km/h.

Dalej jest droga asfaltowa, szlak zielony.


Widać już pierwsze atrakcje. Poniżej widok na górę Białko.

Na 65 km, gdy jestem pod górą, postanawiam zdobyć pierwszą swoją skałkę rowerem. Mianowicie bardziej łatwą Lipówkę (fotka poniżej)

A oto widok z niej, gdzieś w tamtych lasach byłem.

Nakręciłem także filmik, z widokiem na okoliczny zamek w Olsztynie.
<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;youtube
Na 67,3 km jestem na Rynku w Olsztynie. Kupuję wodę, i rożka.

Nie zwiedzam zamku, jadę od razu na czerwony jurajski szlak rowerowy, który wiedzie w okolicy.
Znowu piasek, ale da się jechać trochę bokiem. Po chwili taki widok.

Na szczęście, jakiś rowerzysta wychodzi z krzaków, więc jest przejście, po kilkudziesięciu metrach jest już normalnie. Inny rowerzysta jadący w drugim kierunku chciał zawracać, ale widząc mnie także postanowił obejść zwalone drzewka.
Czerwony dalej przez kilometr wiedzie asfaltem, bardzo podoba mi się takie urozmaicanie drogi.
Od 71,5 km znowu las, i info, że już tylko 166 km do Krakowa, jurajskim czerwonym szlakiem.

Asfalty są różnej jakości, od 75,5 km odbijam na szlak zielony rowerowy. Poniżej podjazd pod Biskupice.

Za tą miejscowością, wybieram niebieski rowerowy i obserwuje paralotniarzy.
Asfalt do Zaburza jest mocno połatany i męczący, dalej znowu zielonym rowerowym.

Jem mięsko zabrane z domu. A poniżej widok prawdopodobnie na Sk. Głuchowskiego.

Od Przybynowa na chwilę na grunty, szlakiem czerwonym.

Od 90 km, w końcu porządna droga, szlak zielony.
2 km dalej odbijam w bok.

Jadę wzdłuż torów kolejowych.


Jestem już zmęczony, jadę przez Myszków, na 101,5 km kolejna wizyta w sklepie.
Dalej podjazd pod Pińczyce, a za nimi fatalne 2 km, miał być asfalt, a było gruzowisko.
Wstyd się przyznać, właśnie tam, na 113 km, zostawiła mnie w tyle miejscowa nastolatka.
Wracam do mapy UMPpcPL w GPSie.
Zaliczam także swój pierwszy poważny korek. Omijam, aż 1 km korek do drogi 78.

Na 120 km jestem pod zamkiem w Siewierzu, uf znana okolica. Na błoniach przy zamku, odbywały się prawdopodobnie 48 Dni Ziemi Siewierskiej. Zrobiłem filmik.
<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;youtube
Na 127 km ubieram rękawki i nogawki w Trzebiesławicach, a na 130 km jestem już nad Pogorią IV, czyli jak w domu. Ale zaczyna kropić.
Odżyły siły, tempo wzrasta, bo i asfalt prosty, ale jednak te 5,5 km wzdłuż jeziora trochę się dłuży.
Na 141 km ostatnia wizyta w sklepie w Psarach. Niby niedziela, ale nie miałem problemu z zamkniętymi sklepami.
W domu przed godz 23cią.
Ł3:483 km. [1959,4]
Dane wycieczki: 162.00 km (26.50 km teren), czas: 07:32 h, avg:21.50 km/h, prędkość maks: 49.00 km/h
Temperatura:21.0 HR max:167 ( 85%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(9)

Odkryć "wielką dziurę" oraz podziemia tarnogórskie. Po kamieniołomie.

Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano: 05.06.2010
Temp start 20, powrót 14 stopni.
Dziś późno wygospodarowałem czas na jazdę. Mam 2 cele i muszę zdążyć przed zmrokiem.
Śpieszę się. By ominąć rozkopane Centrum jadę, przez ul. Odrzańską, gdzie dostrzegam zalane ogródki działkowe. Jadę na Tarnowskie Góry i o godz. 19:10 jestem na ul Małej.
Chcę odnaleźć "Wielką dziurę". Jej fotka Kliknij TUTAJ
Jadę przez ul. Wodociągową, szukając wzrokiem pagórkowatej łąki. Dojeżdżam do ul. Staszica i widzę pagórki. Ale jest problem, krowa zastawiła polną łąkę, więc jadę od drugiej strony. W międzyczasie poznaję nową drogę gruntową, którą dojeżdżam do drogi 78.
Wracam na łąki pogórnicze.

Spaceruję pieszo, szukając tej dziury. Trawa ponad piasty, a każdy krok jakiś dziwny. Raz wpadam w dziurę a raz jest wyżej. Szukanie "dziury" utrudnia zachodzące i oślepiające słońce.
W pewnym momencie o mało nie wdepnąłem....

w jeża :)
Jak dla mnie dziur widziałem kilka, ale chyba to nie była jeszcze ta z fotografii.

No trudno ruszam na drugie miejsce. Tym razem Kamieniołom. Chcę odnaleźć wejście do podziemi tarnogórskich. Fotka Kliknij TUTAJ
w Kamieniołomie byłem raz, gdy jeszcze nie jeździłem z GPSem. Obawiałem się bardzo błota i kałuż, ale nie było tak źle.
Tak czy inaczej byłem 1 raz w wielu zakamarkach kamieniołomu.
Odkryłem stary rołwer

strumyk

Odkryłem kila oczek wodnych, byłem zarówno na dole, jak jeździłem górą kamieniołomu.

Niestety czas nieubłaganie mijał, zrobiło się ciemnawo, więc także zrezygnowałem.

Na pocieszenie udałem się do mojej ulubionej pizzerii u batmana, i zjadłem większe co nieco.

W domu byłem, dopiero po 22:40.
Ł3: 321 km. [1797,4]
Dane wycieczki: 42.50 km (11.80 km teren), czas: 02:16 h, avg:18.75 km/h, prędkość maks: 48.80 km/h
Temperatura:19.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:136 ( 69%) Kalorie: 1872 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(8)

przez Chebzie pętla do Rudy

Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano: 05.06.2010
Pomyślałem sobie, pojadę skrótem na Łagiewniki. I pojechałem, ale musiał być tam nie dawno ciężki sprzęt, gdyż najpierw przedarłem się po kamykach po gruzowisku, a następnie po masakrycznym błotku. Było to zaledwie 600 metrów, ale zdażyłem upaprać cały rower.
Dodatkowo na drugim km, okazało się, że przebiłem dętkę, i po co mi był ten teren? Trzeba było zdejmować brudną oponę.

Dalsza jazda przez kultowe Chebzie, a dokładniej przez wymagające 110iu % koncentracji Rondo, urozmaicone ruchem tramwajowym. Piękne niebo i chmury dzisiaj.

Trasa: Łagiewniki- ul.Łagiewnicka, Chorzów- ul. 3 Maja, Chebzie Pętla, Ruda- ul. Niedurnego, Plaza.
Ł3: 278,5 km. [1754,9]
Dane wycieczki: 28.00 km (1.70 km teren), czas: 01:10 h, avg:24.00 km/h, prędkość maks: 48.20 km/h
Temperatura: HR max:170 ( 87%) HR avg:148 ( 75%) Kalorie: 1191 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(0)

Nocna rundka, odwrotnie niż zwykle i z błyskami.

Czwartek, 3 czerwca 2010 | dodano: 04.06.2010Kategoria Ślad GPS, WPKiW
Przed 23cią w czwartek wyruszam na nocną przejażdżkę. Wg prognoz, teoretycznie powinno padać, zobaczymy jak będzie.
Ruszam w odwrotnym kierunku niż zwykle, najpierw na Piekary. Po kilku km wiercę się pupą po siedzeniu. Może miałem zbyt długą przerwę?

Po 7ym km (na Lipce) wymijam kogoś na rowerze poziomym, może to był art75?
Od 8go km mżawi, ale zaraz przestaje. Na 10tym, gdy wjechałem na całkowicie nieoświetlony odcinek drogi, ujrzałem przez chwilę wszystko na niebiesko. Błysło się tak mocno, że aż podskoczyłem na siodełku.

Do Świerklańca, błysło się już z 4 razy. No trudno, nie zmieniam planów, i przecinam ciemny las za Nowym Chechłem.
W Tarnowskich Górach, postój na wodę i fotkę.
Dworzec Kolejowy w Tarnowskich Górach nocą © fredziomf

Na 24 km znowu mżawi i km dalej pokonuję największy podjazd dziś.
Wracam na Bytom, i jadę dalej na Chorzów.
Chorzów. Poczta Polska i Urząd Miasta nocą © fredziomf

Na światłach przy AKSie czekam dobre 4 zmiany, światła mnie nie widzą, więc i ja przestaję na nie patrzeć.
Robię pętle po parku, bocialarka oświetla niesamowicie. Zauważam także, że nie ma już szlabanów zagradzających przejazd.
Stadion Śląski - Narodowy © fredziomf

Powrót, ok 7km pod masakryczny wiatr. Na Arki Bożka, zaraz przed domem zaczyna poważniej padać.
W domu jestem w Piątek o 1:20.
Ł3:250,5 km. [1726,9]
Dane wycieczki: 56.50 km (0.00 km teren), czas: 02:22 h, avg:23.87 km/h, prędkość maks: 47.80 km/h
Temperatura:16.0 HR max:176 ( 90%) HR avg:151 ( 77%) Kalorie: 2399 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(4)