- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Na Święta: Jasna Góra. Z Bytomia do Częstochowy.
Niedziela, 4 kwietnia 2010 | dodano: 04.04.2010Kategoria 100-150 km, Ślad GPS
Wyruszam po uroczystym śniadaniu. Jest ok 9 stopni, prognozy zapowiadają słoneczny i ciepły dzień (ok 15 stopni).
Nie chcę jechać główną drogą, od strony Świerklańca, i jeziora Chechło-Nakło, uważam, że było by, to pójście na łatwiznę. Do Częstochowy zamierzam dojechać całkowicie bocznymi drogami.
Zaczynam zatem od strony Brzezin, przez Wojkowice, kierunek Sączów. Normalnie trwają tam prace przy budowie autostrady, na szczęście dziś, jezdnie są niemal całkiem puste.
Szybko jestem obok lotniska i kieruję się na Strąków.
W Zendku widziałem starszego faceta, który przyjechał quadem na mszę.
Po 33ech km asfaltu, jadę przez 2km, poznaną niedawno dziurawą drogą leśną. Zieleń i zapach wynagradzają wyboje.
W Cynkowie chcę zrobić pierwszą fotkę, pstrykam i ... nic.
Brak karty pamięci w aparacie, a specjalnie podładowywałem baterię. Myślę sobie: szkoda, że nie będzie żadnej fotki, i nagle uświadamiam sobie: przecież mam jeszcze kiepski aparat w komórce.
Do Woźnik rower płynie, po pustej drodze. Mijam dostrzegalnię pożarową, na którą można wyjść (po wcześniejszym uzgodnieniu terminu) i podziwiać widoki.
Do dostrzegalni dojechałem kiedyś, lasami od jeziora Chechło-Nakło.
Zatrzymuję się jeszcze przy pomniku i opuszczam Woźniki, ustanawiając za nimi, maksymalną prędkość wycieczki.
Nie jadę bezpośrednio przez Czarny Las, a odbijam w bok w kierunku wiatraków.
Szosa nieopodal Rundnika Małego, to była poezja. Do Nierady, z kolei, tylko środek jezdni był przejezdny.
W Sobuczynie odbijam w lewo, by do Częstochowy wjechać z boku, z dala od głównych ulic.
Niestety tym samym, nie zrobiłem, jak wszyscy bikestatowicze, fotki w miejscu, przy tablicy miasta.
Przykład Katane i Vanhelsing.
Za to, po krótkim fragmencie po piasku, powitały mnie konie.
Jeszcze tylko kawałek gruntu, mijamy Stradomkę i tory kolejowe, i już widać Sanktuarium.
Po 73ech km, z bardzo dobrą średnią (chyba 26km/h) i czasem docieram do celu.
Jako że oczywiście znam sanktuarium, udaję się do Parku 3-go Maja, na krótki odpoczynek oraz nieopodal, pod Grób Nieznanego Żołnierza.
Nie mogło tutaj zabraknąć, także armatę ufundowanej przez Pocztę Polską.
Wracam bocznymi uliczkami, do drogi 907. Miałem nadzieję, że główną drogą wrócę szybko i przyjemnie. Po chwili, zaczynam przeklinać wiatr. Jak się miało okazać, cała droga powrotna była pod wiatr, wiejący wg prognozy numerycznej do 7iu m/s.
Można było jechać jedyne 13-19 km/h, a w dodatku powrót generalnie pod górę.
Zwłaszcza w kość dał mi 35cio kilometrowy odcinek, drogą 908, aż do Miasteczka Ślaskiego.
W okolicach Kamienicy, zrobiono 360 metrów drogi rowerowej i postawiono znak zakazu, jazdy główna drogą.
Zjechałem z drogi 908, by przejechać przez miasteczko Psary, ale ciągle wstrzymywały mnie podmuchy.
W Kaletach na łuku drogi tylne koło wpadło mi w dziurę i po chwili czekała mnie wymiana dętki.
Wymuszona przerwa, chyba dobrze mi zrobiła. Lepszy asfalt i większe ciśnienie w kole także pomogły; stopniowo odzyskiwałem siły.
Od Tarnowskich Gór na 16 km przed domem byłem, jak nowo narodzony. Jedynie łapała mnie notorycznie sygnalizacja świetlna.
Ł1:141,8 km. [1310,6]
Temperatura:14.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 5565 (kcal)
Nie chcę jechać główną drogą, od strony Świerklańca, i jeziora Chechło-Nakło, uważam, że było by, to pójście na łatwiznę. Do Częstochowy zamierzam dojechać całkowicie bocznymi drogami.
Zaczynam zatem od strony Brzezin, przez Wojkowice, kierunek Sączów. Normalnie trwają tam prace przy budowie autostrady, na szczęście dziś, jezdnie są niemal całkiem puste.
Szybko jestem obok lotniska i kieruję się na Strąków.
W Zendku widziałem starszego faceta, który przyjechał quadem na mszę.
Po 33ech km asfaltu, jadę przez 2km, poznaną niedawno dziurawą drogą leśną. Zieleń i zapach wynagradzają wyboje.
W Cynkowie chcę zrobić pierwszą fotkę, pstrykam i ... nic.
Brak karty pamięci w aparacie, a specjalnie podładowywałem baterię. Myślę sobie: szkoda, że nie będzie żadnej fotki, i nagle uświadamiam sobie: przecież mam jeszcze kiepski aparat w komórce.
Do Woźnik rower płynie, po pustej drodze. Mijam dostrzegalnię pożarową, na którą można wyjść (po wcześniejszym uzgodnieniu terminu) i podziwiać widoki.
Do dostrzegalni dojechałem kiedyś, lasami od jeziora Chechło-Nakło.
Zatrzymuję się jeszcze przy pomniku i opuszczam Woźniki, ustanawiając za nimi, maksymalną prędkość wycieczki.
Nie jadę bezpośrednio przez Czarny Las, a odbijam w bok w kierunku wiatraków.
Szosa nieopodal Rundnika Małego, to była poezja. Do Nierady, z kolei, tylko środek jezdni był przejezdny.
W Sobuczynie odbijam w lewo, by do Częstochowy wjechać z boku, z dala od głównych ulic.
Niestety tym samym, nie zrobiłem, jak wszyscy bikestatowicze, fotki w miejscu, przy tablicy miasta.
Przykład Katane i Vanhelsing.
Za to, po krótkim fragmencie po piasku, powitały mnie konie.
Jeszcze tylko kawałek gruntu, mijamy Stradomkę i tory kolejowe, i już widać Sanktuarium.
Po 73ech km, z bardzo dobrą średnią (chyba 26km/h) i czasem docieram do celu.
Jako że oczywiście znam sanktuarium, udaję się do Parku 3-go Maja, na krótki odpoczynek oraz nieopodal, pod Grób Nieznanego Żołnierza.
Nie mogło tutaj zabraknąć, także armatę ufundowanej przez Pocztę Polską.
Wracam bocznymi uliczkami, do drogi 907. Miałem nadzieję, że główną drogą wrócę szybko i przyjemnie. Po chwili, zaczynam przeklinać wiatr. Jak się miało okazać, cała droga powrotna była pod wiatr, wiejący wg prognozy numerycznej do 7iu m/s.
Można było jechać jedyne 13-19 km/h, a w dodatku powrót generalnie pod górę.
Zwłaszcza w kość dał mi 35cio kilometrowy odcinek, drogą 908, aż do Miasteczka Ślaskiego.
W okolicach Kamienicy, zrobiono 360 metrów drogi rowerowej i postawiono znak zakazu, jazdy główna drogą.
Zjechałem z drogi 908, by przejechać przez miasteczko Psary, ale ciągle wstrzymywały mnie podmuchy.
W Kaletach na łuku drogi tylne koło wpadło mi w dziurę i po chwili czekała mnie wymiana dętki.
Wymuszona przerwa, chyba dobrze mi zrobiła. Lepszy asfalt i większe ciśnienie w kole także pomogły; stopniowo odzyskiwałem siły.
Od Tarnowskich Gór na 16 km przed domem byłem, jak nowo narodzony. Jedynie łapała mnie notorycznie sygnalizacja świetlna.
Ł1:141,8 km. [1310,6]
Dane wycieczki:
138.60 km (8.50 km teren), czas: 05:50 h, avg:23.76 km/h,
prędkość maks: 61.70 km/hTemperatura:14.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 5565 (kcal)
K o m e n t a r z e
Dzięki Fredzio znam tą stronę.
Udało mi się parę razy być na wieży w Koszęcinie super widoki i wrażenie niesamowite. Zwłaszcza ażurowa podłoga balkonu :) biber - 20:18 wtorek, 6 kwietnia 2010 | linkuj
Udało mi się parę razy być na wieży w Koszęcinie super widoki i wrażenie niesamowite. Zwłaszcza ażurowa podłoga balkonu :) biber - 20:18 wtorek, 6 kwietnia 2010 | linkuj
Kajman - co Ty chcesz od tych fotek, ostre, kontrastowe, bez ziarna full wypas :) Liczy się cel, który tu Kolega osiągnął Pozdrawiam Świątecznie
robin - 17:09 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj
Po raz pierwszy załadowały mi się wszystkie zdjęcia hehe ;) A tak serio faktycznie niefart z tym aparatem. Ale trasa elegancka :) Chyba mamy podobne wrażenia z powrotu z Częstochowy ;)
Goofy601 - 14:48 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj
gratuluje trasy. rzeczywiscie cos z fotami ci sie popsulo - jakies takie "zapiaszczone" :)
codeisred - 11:43 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj
Fredzio z tą dostrzegalnią w Woźnikach to trzeba mieć wielkie szczęście, byłem tam dwa razy w tamtym roku i dzwoniłem pod numer podany na drzwiach żeby otworzyli i nic. Elegancka wycieczka.
biber - 10:22 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj
Ładny dystans tylko z fotkami coś nie tak, wielkie i mało wyraźne:(
Kajman - 10:12 poniedziałek, 5 kwietnia 2010 | linkuj
Oła! Zobaczyłem dystans i zabolało :) Trzeba się w końcu wziąć za siebie ...
Autochton - 16:29 niedziela, 4 kwietnia 2010 | linkuj
Komentuj