- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Lasy, lasy do Kokotka i stawu Posmyk + Wymuszona hulajnoga.
Niedziela, 9 maja 2010 | dodano: 10.05.2010Kategoria Ślad GPS, 100-150 km
Cadence avg:74
Temp start 17, powrót 11 stopni.
Późnym popołudniem postanawiam wyjść na rower do lasu. Czekałem, aż ścieżki troszkę przeschną po porannych opadach.
Najpierw spokojnie DK11 na Tarnowskie Góry, dalej zgodnie, ze znanym sobie, czarnym szlakiem pieszym.
Następnie krążenie po singletrack'ach, a potem szerszych duktach, nieopodal stawów w Pniowcu.
Po ponad 30tu km (13tu po lesie), postanawiam, że jadę nad staw Posmyk. Jeden warunek, dojadę tam lasem.
Jadę chwilę ul. Jagodową, i odbijam w kolejną leśną ścieżkę. UMPpcPL, czyli fajna bezpłatna mapa GPS, ma w okolicy naniesione wszystkie ważne drogi oraz lasy, brakuje jednak ścieżek leśnych.
Tym większa przygoda, widzę dokładnie obrys lasów i odległość od dróg, ale drogi leśne muszę wybierać w ciemno, obserwując jedynie zostawiony swój ślad na mapie.
Na 38ym kilometrze docieram pod jakieś zakłady w okolicy Boruszowic.
Jadę chwile asfaltem, by za Kolonią Osiek, wjechać znowu w las.
Za 41szym kilometrem odkrywam, usytuowaną na małym wzniesieniu, najprawdopodobniej, kolejną dostrzegalnię pożarową.
Na drodze leśnej występują kałuże, ale ogólnie warunki są dobre. Co więcej jest lekko pagórkowato, co jest przyjemne.
Przed 44ym kilometrem, na miejscu postojowym, przyglądam się mapie. Jestem praktycznie w środku olbrzymiego lasu, a moim celem jest staw u góry mapy.
Szybko przecinam drogę 907 i szukam ładnej ścieżki, by wjechać dalej w las.
W pewnym momencie ucieka przede mną jakieś 6-7 saren.
Zmartwieniem jest natomiast rzeka Mała Panew. Muszę przez nią przejechać, a nie wiem gdzie znajdę most.
Trzymam się czarnego szlaku pieszego. Tylko na GPSie widzę rzekę, jakieś 200 metrów ode mnie, ja niestety jadę wzdłuż niej i to w bok od celu. Nie wygląda na to, by dało się ją przejechać.
Ścieżka staje się bardziej piaszczysta, a tego mój rower nie lubi.
Szukam możliwości odbicia w bok, ale odstrasza tabliczka "Ostoja zwierzyny". W końcu odbijam w bok, ale po 100 metrach droga powraca tam, skąd skręcałem.
Na 53im kilometrze docieram do leśniczówki.
Zaraz za nią piękna polana.
Chwilę później jest upragniony most. Mała Panew, jest całkiem szeroka.
To już Kokotek, kręcę się trochę po okolicy.
Na 59tym km, w końcu docieram nad staw Posmyk, który jest większy niż myślałem. Jadę gruntową nierówną drogą, wzdłuż jeziorka.
Próbuje okrążyć jeziorko lub dotrzeć do mniejszego okolicznego stawu, jednak w pewnym momencie rezygnuję, skrót przez pola także nie trafiony. Były one podmokłe, więc zawracam.
Na 65 km odkrywam, ścieżkę rowerową wzdłuż DK11. Ścieżka dobrze zrobiona, odpowiednio oddalona od drogi, czujemy się jak na leśnej drodze.
Jak się okazuje jest to trasa nr 15, ma ok 7,7 km i łączy Dziewiczą Górę z Kokotkiem.
Przejechałem dziś 41km ścieżek leśnych, jest to ogrom jak dla mnie.
W drogę powrotną wybieram mało uczęszczane asfaltowe drogi, kieruję się na Krupski Młyn i Odmuchów, przecinając ciągle las. Dalszą drogę znam m.in. z wycieczki do Toszka.
Na 102km ubieram ciepłą kurtkę i śmiało podążam do domu.
Na 5,5km przed domem, czyli jakieś 15 min drogi, niespodzianka. Chcę wystartować mocniej ze świateł na Karbiu, i zrywa mi się łańcuch, a ja zostaję na środku jezdni. Po oględzinach okazuje się, że nie poszedł łańcuch a spinka.
No trudno, sięgam po zapasową spinką, którą zawszę mam, i co? Dziś jej nie miałem. No dobra, sięgam po pieniądze na bus czy tramwaj, i co? Wydałem na majówce, i z pośpiechu, dziś sobie nie zabrałem. Pech.
Po chwili namysłu [czy dzwonić po transport, czy jechać busem na gapę] postanawiam wrócić na hulajnodze!
Chwila pieszo, a następnie 700 metrów chodnikiem wzdłuż wiaduktu (bo z górki), jadę 16-18km/h na luzie prawie pod Urząd Skarbowy. Potem po 100 metrach piechotą, wchodzę na drogę i z prędkością około 15km/h jadę na luzie do Urzędu Miasta, wpatrując się w sygnalizację, modlę się, by nie złapało mnie czerwone.
Dalej było trudniej, ale ostatnie ponad 5 km dojechałem/doszedłem, ze średnią prędkością aż 8.8km/h.
Ł2:178,1 km. [1099,1]
Temperatura:15.0 HR max:173 ( 88%) HR avg:139 ( 71%) Kalorie: 5556 (kcal)
Temp start 17, powrót 11 stopni.
Późnym popołudniem postanawiam wyjść na rower do lasu. Czekałem, aż ścieżki troszkę przeschną po porannych opadach.
Najpierw spokojnie DK11 na Tarnowskie Góry, dalej zgodnie, ze znanym sobie, czarnym szlakiem pieszym.
Następnie krążenie po singletrack'ach, a potem szerszych duktach, nieopodal stawów w Pniowcu.
Po ponad 30tu km (13tu po lesie), postanawiam, że jadę nad staw Posmyk. Jeden warunek, dojadę tam lasem.
Jadę chwilę ul. Jagodową, i odbijam w kolejną leśną ścieżkę. UMPpcPL, czyli fajna bezpłatna mapa GPS, ma w okolicy naniesione wszystkie ważne drogi oraz lasy, brakuje jednak ścieżek leśnych.
Tym większa przygoda, widzę dokładnie obrys lasów i odległość od dróg, ale drogi leśne muszę wybierać w ciemno, obserwując jedynie zostawiony swój ślad na mapie.
Na 38ym kilometrze docieram pod jakieś zakłady w okolicy Boruszowic.
Jadę chwile asfaltem, by za Kolonią Osiek, wjechać znowu w las.
Za 41szym kilometrem odkrywam, usytuowaną na małym wzniesieniu, najprawdopodobniej, kolejną dostrzegalnię pożarową.
Na drodze leśnej występują kałuże, ale ogólnie warunki są dobre. Co więcej jest lekko pagórkowato, co jest przyjemne.
Przed 44ym kilometrem, na miejscu postojowym, przyglądam się mapie. Jestem praktycznie w środku olbrzymiego lasu, a moim celem jest staw u góry mapy.
Szybko przecinam drogę 907 i szukam ładnej ścieżki, by wjechać dalej w las.
W pewnym momencie ucieka przede mną jakieś 6-7 saren.
Zmartwieniem jest natomiast rzeka Mała Panew. Muszę przez nią przejechać, a nie wiem gdzie znajdę most.
Trzymam się czarnego szlaku pieszego. Tylko na GPSie widzę rzekę, jakieś 200 metrów ode mnie, ja niestety jadę wzdłuż niej i to w bok od celu. Nie wygląda na to, by dało się ją przejechać.
Ścieżka staje się bardziej piaszczysta, a tego mój rower nie lubi.
Szukam możliwości odbicia w bok, ale odstrasza tabliczka "Ostoja zwierzyny". W końcu odbijam w bok, ale po 100 metrach droga powraca tam, skąd skręcałem.
Na 53im kilometrze docieram do leśniczówki.
Zaraz za nią piękna polana.
Chwilę później jest upragniony most. Mała Panew, jest całkiem szeroka.
To już Kokotek, kręcę się trochę po okolicy.
Na 59tym km, w końcu docieram nad staw Posmyk, który jest większy niż myślałem. Jadę gruntową nierówną drogą, wzdłuż jeziorka.
Próbuje okrążyć jeziorko lub dotrzeć do mniejszego okolicznego stawu, jednak w pewnym momencie rezygnuję, skrót przez pola także nie trafiony. Były one podmokłe, więc zawracam.
Na 65 km odkrywam, ścieżkę rowerową wzdłuż DK11. Ścieżka dobrze zrobiona, odpowiednio oddalona od drogi, czujemy się jak na leśnej drodze.
Jak się okazuje jest to trasa nr 15, ma ok 7,7 km i łączy Dziewiczą Górę z Kokotkiem.
Przejechałem dziś 41km ścieżek leśnych, jest to ogrom jak dla mnie.
W drogę powrotną wybieram mało uczęszczane asfaltowe drogi, kieruję się na Krupski Młyn i Odmuchów, przecinając ciągle las. Dalszą drogę znam m.in. z wycieczki do Toszka.
Na 102km ubieram ciepłą kurtkę i śmiało podążam do domu.
Na 5,5km przed domem, czyli jakieś 15 min drogi, niespodzianka. Chcę wystartować mocniej ze świateł na Karbiu, i zrywa mi się łańcuch, a ja zostaję na środku jezdni. Po oględzinach okazuje się, że nie poszedł łańcuch a spinka.
No trudno, sięgam po zapasową spinką, którą zawszę mam, i co? Dziś jej nie miałem. No dobra, sięgam po pieniądze na bus czy tramwaj, i co? Wydałem na majówce, i z pośpiechu, dziś sobie nie zabrałem. Pech.
Po chwili namysłu [czy dzwonić po transport, czy jechać busem na gapę] postanawiam wrócić na hulajnodze!
Chwila pieszo, a następnie 700 metrów chodnikiem wzdłuż wiaduktu (bo z górki), jadę 16-18km/h na luzie prawie pod Urząd Skarbowy. Potem po 100 metrach piechotą, wchodzę na drogę i z prędkością około 15km/h jadę na luzie do Urzędu Miasta, wpatrując się w sygnalizację, modlę się, by nie złapało mnie czerwone.
Dalej było trudniej, ale ostatnie ponad 5 km dojechałem/doszedłem, ze średnią prędkością aż 8.8km/h.
Ł2:178,1 km. [1099,1]
Dane wycieczki:
121.30 km (41.20 km teren), czas: 06:09 h, avg:19.72 km/h,
prędkość maks: 52.60 km/hTemperatura:15.0 HR max:173 ( 88%) HR avg:139 ( 71%) Kalorie: 5556 (kcal)
K o m e n t a r z e
Ścieżka wcale nie łączy Kokotka z Dziewiczą Górą. Wogóle Kokotek to dzielnica Lublińca. Góra jest Dziewcza a nie Dziewicza. Wspomniana ów ścieżka łączy centrum Lublińca z dzielnicą Kokotek I pusta Kuźnica.
Gość - 18:26 czwartek, 15 listopada 2012 | linkuj
No to dałeś:D wielki szacun. Okolice piękne wiem wiem...
Anonimowa Isia - 21:46 czwartek, 10 czerwca 2010 | linkuj
planuje za niedlugo wycieczke na lubliniec :) piszesz sie jakby co?
codeisred - 13:38 środa, 12 maja 2010 | linkuj
z tą hulajnogą...pomysłowy Dobromir z Ciebie:)
Anonimowa karla76 - 19:53 wtorek, 11 maja 2010 | linkuj
Fajna trasa też miałem się wybrać w tamte okolice. super pogoda i foty Pozdrawiam. może bedzie czas razem gdzieś wyskoczyć .
Roadrunner1984 - 16:07 wtorek, 11 maja 2010 | linkuj
Te zakłady w Boruszowicach to nie jest czasem papiernia? Kolejna super wycieczka z pięknymi fotkami :)
pozdrawiam:) Goofy601 - 15:55 wtorek, 11 maja 2010 | linkuj
pozdrawiam:) Goofy601 - 15:55 wtorek, 11 maja 2010 | linkuj
Super wycieczka. Ladne foty, ale to u Ciebie nic nowego ;) Fajnie ze ten most znalazles bo inaczej wplaw :D :D :D
woodu16 - 06:30 wtorek, 11 maja 2010 | linkuj
Komentuj