- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Pieszym zielonym, miał byc Ogrodzieniec. Siewierz, Łazy. Komary atakują.
Sobota, 29 maja 2010 | dodano: 30.05.2010Kategoria Pieszym szlakiem, Ślad GPS, 100-150 km
Temp start 17, powrót 13.5 stopni.
Na sobotę sporo typów: Pszczyna, Lubliniec, Podzamcze; czy nawet dalsze Goczałkowice lub Rybnik. Ostatecznie, nie chciałem jechać za daleko w nie znaną okolicę, gdyż bałem się nieprzejezdnych lasów i lokalnych podtopień.
Tak czy inaczej postanowiłem dziś, poznać kolejny fragment, pieszego zielonego Szlaku Tysiąclecia.
Ten szlak poznaję wyjątkowo długo, gdyż nie sposób go przejechać za jednym podejściem. By poznać do tej pory, około 70 km szlaku, musiałem wykręcić, razem z powrotami do domu, jakieś 405 km i odbyć 7 wycieczek, niektóre fragmenty pokonując pieszo.
Postanawiam jechać przez Bobrowniki. Możemy zobaczyć jak prezentuje się, nazwijmy to, kościół nowoczesny, w porównaniu z kościołem z XVII wieku.
Bobrowniki ze względu na męczącą górkę, często omijałem, dalsza droga stąd, na Rogoźnik, także bywa ruchliwa. Dalej obok budowanej autostrady A1. Uf, na szczęście ciężarówek nie ma wiele, a ja dostrzegam już pierwsze efekty budowy.
Dalej kolejny podjazd, jestem zaskoczony jak szybko jestem w Twardowicach.
Po 18tu km jestem w miejscu, gdzie przerwałem w tamtym roku, zwiedzanie Szlaku Tysiąclecia. Rozpoczynamy przygodę. W tle dostrzegam, coś interesuję, odbijam w bok by sprawdzić, co tam jest.
Dalej 600 metrów pieszej wędrówki w górę. Trawa ponad piasty, a ja po 200 metrach czuję nogi :)
Ale na szczycie, widać już zalew Przeczycko-Siewierski i drogę S1.
Po drodze na szlaku odkrywam, stawy hodowlane karpia, oraz pole biwakowe wzdłuż zbiornika.
Na 35 km źle wskakuje mi bieg i zrywam spinkę, na szczęście mam zapasową. Na 37 km kolejny problem. Jestem przy drodze S1, muszę przejechać poboczem jakieś 650 metrów, by na zawrotce, przejść na druga stronę drogi. Tymczasem jest tam remont i nie ma nawet pobocza. Spaceruję ten kawałek, pomiędzy rozkopanym na 2 metry pasem a ruchliwą drogą :(
Szlak na chwile się urywa, a w okolicy budowana jest obwodnica Siewierza. Robię mały przyjemny objazd i kontynuuję zwiedzanie szlaku.
Szybko docieram do rynku w Siewierzu.
Bramy kościoła Św. Macieja.
Zaraz obok jest Zamek w Siewierzu. Jako, że jest otwarty postanawiam tam zajrzeć. Wstęp wolny, rower pilnuje Pani sprzedająca pocztówki na zamku. Ja zwiedzam wieżę widokową i ciemne lochy.
Zaczyna się leśny etap wycieczki. Dukty trochę mokre. Z czasem niestety piaszczyste. Mam na tyle oponę typowo asfaltową, niestety jazda jest męcząca. Mogę jechać maksymalnie 9-13 km/h, na najlżejszym przełożeniu. Wzdłuż całej drogi, niedawno odbywała się ścinka, unosi się piękny zapach drewna.
Na 52 km jest to, o co się martwiłem. Przejazd utrudnia rozlewisko wodne. Zawracam. Nie widać niestety żadnej możliwości objazdu, a inna ścieżka także prowadzi mnie do nikąd.
Komary dziś, to była masakra.
Powoli dochodzi do mnie, że będę się musiał pogodzić, iż nie dojadę dziś do Podzamcza. W międzyczasie zerkam na GPSa.
Jadę pod koszary i w miejsce opuszczonej bazy rakietowej. Spodziewałem się czegoś więcej :)
Na 68 km przerwa, na 2 jogurty i jabłko. Kieruję się na Łazy. Szlak biegnie kładką nad torami, ku mojemu zaskoczeniu, na kładkę można wjechać, więc nie muszę pokonywać schodków.
Jest późno, czas wracać. Spodobała mi się droga wzdłuż torów, która przypomina mi ul. Kolejową w Tarnowskich Górach.
Na 75km ubieram rękawki i nogawki oraz robię poniższy filmik.
Jadę sobie beztrosko przed siebie i dopiero w Zawierciu dochodzi do mnie, że zamiast wracać pojechałem w złym kierunku. Analizuję mapę, najlepiej będzie wracać drogą 796 na Dąbrowę G.
Na szosie rower jest w swoim żywiole, jadę ciągle ponad 30 km/h, a nie męczę się 10ką po lesie.
Na 103 km jestem już nad Pogorią IV, wcinam kolejne jabłko.
W domu jestem o 22:30.
Ł3:194 km. [1670,4]
Temperatura:17.0 HR max:174 ( 89%) HR avg:141 ( 72%) Kalorie: 5707 (kcal)
Na sobotę sporo typów: Pszczyna, Lubliniec, Podzamcze; czy nawet dalsze Goczałkowice lub Rybnik. Ostatecznie, nie chciałem jechać za daleko w nie znaną okolicę, gdyż bałem się nieprzejezdnych lasów i lokalnych podtopień.
Tak czy inaczej postanowiłem dziś, poznać kolejny fragment, pieszego zielonego Szlaku Tysiąclecia.
Ten szlak poznaję wyjątkowo długo, gdyż nie sposób go przejechać za jednym podejściem. By poznać do tej pory, około 70 km szlaku, musiałem wykręcić, razem z powrotami do domu, jakieś 405 km i odbyć 7 wycieczek, niektóre fragmenty pokonując pieszo.
Postanawiam jechać przez Bobrowniki. Możemy zobaczyć jak prezentuje się, nazwijmy to, kościół nowoczesny, w porównaniu z kościołem z XVII wieku.
Bobrowniki ze względu na męczącą górkę, często omijałem, dalsza droga stąd, na Rogoźnik, także bywa ruchliwa. Dalej obok budowanej autostrady A1. Uf, na szczęście ciężarówek nie ma wiele, a ja dostrzegam już pierwsze efekty budowy.
Dalej kolejny podjazd, jestem zaskoczony jak szybko jestem w Twardowicach.
Po 18tu km jestem w miejscu, gdzie przerwałem w tamtym roku, zwiedzanie Szlaku Tysiąclecia. Rozpoczynamy przygodę. W tle dostrzegam, coś interesuję, odbijam w bok by sprawdzić, co tam jest.
Dalej 600 metrów pieszej wędrówki w górę. Trawa ponad piasty, a ja po 200 metrach czuję nogi :)
Ale na szczycie, widać już zalew Przeczycko-Siewierski i drogę S1.
Po drodze na szlaku odkrywam, stawy hodowlane karpia, oraz pole biwakowe wzdłuż zbiornika.
Na 35 km źle wskakuje mi bieg i zrywam spinkę, na szczęście mam zapasową. Na 37 km kolejny problem. Jestem przy drodze S1, muszę przejechać poboczem jakieś 650 metrów, by na zawrotce, przejść na druga stronę drogi. Tymczasem jest tam remont i nie ma nawet pobocza. Spaceruję ten kawałek, pomiędzy rozkopanym na 2 metry pasem a ruchliwą drogą :(
Szlak na chwile się urywa, a w okolicy budowana jest obwodnica Siewierza. Robię mały przyjemny objazd i kontynuuję zwiedzanie szlaku.
Szybko docieram do rynku w Siewierzu.
Bramy kościoła Św. Macieja.
Zaraz obok jest Zamek w Siewierzu. Jako, że jest otwarty postanawiam tam zajrzeć. Wstęp wolny, rower pilnuje Pani sprzedająca pocztówki na zamku. Ja zwiedzam wieżę widokową i ciemne lochy.
Zaczyna się leśny etap wycieczki. Dukty trochę mokre. Z czasem niestety piaszczyste. Mam na tyle oponę typowo asfaltową, niestety jazda jest męcząca. Mogę jechać maksymalnie 9-13 km/h, na najlżejszym przełożeniu. Wzdłuż całej drogi, niedawno odbywała się ścinka, unosi się piękny zapach drewna.
Na 52 km jest to, o co się martwiłem. Przejazd utrudnia rozlewisko wodne. Zawracam. Nie widać niestety żadnej możliwości objazdu, a inna ścieżka także prowadzi mnie do nikąd.
Komary dziś, to była masakra.
Powoli dochodzi do mnie, że będę się musiał pogodzić, iż nie dojadę dziś do Podzamcza. W międzyczasie zerkam na GPSa.
Jadę pod koszary i w miejsce opuszczonej bazy rakietowej. Spodziewałem się czegoś więcej :)
Na 68 km przerwa, na 2 jogurty i jabłko. Kieruję się na Łazy. Szlak biegnie kładką nad torami, ku mojemu zaskoczeniu, na kładkę można wjechać, więc nie muszę pokonywać schodków.
Jest późno, czas wracać. Spodobała mi się droga wzdłuż torów, która przypomina mi ul. Kolejową w Tarnowskich Górach.
Na 75km ubieram rękawki i nogawki oraz robię poniższy filmik.
Na szosie rower jest w swoim żywiole, jadę ciągle ponad 30 km/h, a nie męczę się 10ką po lesie.
Na 103 km jestem już nad Pogorią IV, wcinam kolejne jabłko.
W domu jestem o 22:30.
Ł3:194 km. [1670,4]
Dane wycieczki:
135.70 km (33.20 km teren), czas: 06:53 h, avg:19.71 km/h,
prędkość maks: 46.40 km/hTemperatura:17.0 HR max:174 ( 89%) HR avg:141 ( 72%) Kalorie: 5707 (kcal)
K o m e n t a r z e
Muszę przyznać, że "drogi leśnie z Piekar Śląskich, laskiem piekarskim, nad tamę w Wymysłowie, wałami do Parku w Świerklańcu i dalej lasem nad jezioro Chechło-Nakło" również należą do moich ulubionych :) Można by jeszcze dodać trasę wiodącą lasem od Bibieli nad Zieloną lub do Woźnik.
Co do Bobrownik, to nawet nie zauważyłam, że zdążyli już odrestaurować cały kościółek (a jechałam tamtędy ostatnio) :) katane - 20:21 czwartek, 3 czerwca 2010 | linkuj
Co do Bobrownik, to nawet nie zauważyłam, że zdążyli już odrestaurować cały kościółek (a jechałam tamtędy ostatnio) :) katane - 20:21 czwartek, 3 czerwca 2010 | linkuj
Ten "motyw z wagonami" to tzw. górka rozrządowa, Panowie:)
http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3rka_rozrz%C4%85dowa michuss - 07:49 wtorek, 1 czerwca 2010 | linkuj
http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3rka_rozrz%C4%85dowa michuss - 07:49 wtorek, 1 czerwca 2010 | linkuj
Wycieczka Super, i również mnie motyw z wagonikami rozje..... hahahahahah dobre takie rzeczy tylko w polsce ;p, Pozdro
Roadrunner1984 - 11:15 poniedziałek, 31 maja 2010 | linkuj
Piękna wycieczka, świetne zdjęcia :) Też bym chciał takie dystanse robić :D
Goofy601 - 08:43 poniedziałek, 31 maja 2010 | linkuj
Dziękuję
Wszytko już widzę :) pewnie było to jakieś chwilowe "zawirowanie" biber - 21:13 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
Wszytko już widzę :) pewnie było to jakieś chwilowe "zawirowanie" biber - 21:13 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
Super wycieczka!! Moje gratulacje. Nie wiem czy tylko ja nie widzę na mapce trasy? Mógłbyś umieścić na mapce położenie koszar i bazy? Dzięki z góry
biber - 20:03 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
W lipcu przez 6 dni będę eksplorował tereny Chorzowa, Katowic i okolic! Nie znam terenów, będę potrzebował przewodników lub przeczytam dokładnie Twój blog. Pozdrawiam
robin - 17:57 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
No to jest chyba to samo, ale inna nazwa. W przypadku, który przytoczyłeś panowie zamiast rzucać kulkami, popychali wagony ;)
Autochton - 16:59 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
Sytuacja z wagonikami przypomina mi nieco grę w bule, czyżby kolejarze urozmaicali sobie czas w pracy? :)
Autochton - 09:16 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
Komentuj