- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Jurajskie zamki i nie tylko. Przez Siewierz Myszków Żarki Czatachowa Mirów Zdów Zawiercie.
Sobota, 26 czerwca 2010 | dodano: 27.06.2010Kategoria 150-200 km, Ślad GPS
W połowie tygodnia odebrałem przednie koło. Na starej obręczy strach było już jeździć, a solidna ścianka boczna nowej obręczy, zachęciła mnie do poważniejszej wycieczki.
Początkowo planowałem wycieczkę w niedzielę, ale pogoda w sobotę także piękna. Wyjechałem więc późno, dopiero ok. 13tej.
Udałem się w moją drugą wycieczkę na Jurę. By nie obciążać pleców plecakiem, ograniczam się do sakwy pod ramę roweru. Mieści ona kilka narzędzi, bluzę, kamizelkę i nogawki, a z picia, biorę jedyne 0,7L wody.
Trasa w kierunku Góry Św. Doroty i nad Pogorię. Na 20 km postanowiłem przejechać ul.Pokoju na Sarnów, gdyż nigdy nie była mi ona po drodze.
Widok na Elektrownię Łagisza, z nowej dla mnie strony.
Nad Pogorią IV było przepięknie, błękitna woda, ale niestety jak się okazało, także silny wiatr, gdyz zmieniłem kierunek jazdy. Jak się potem okazało, musiałem zrobić, aż 38 km pod mocny wiatr.
Jadę na Myszków, by nie jechać jak ostatnio, wybieram główną drogę 793.
Już na 46 km, zatrzymuję się w sklepie, kupuję 1,5L wody, z czego połowę wypijam na miejscu.
Przed Myszkowem pruję ponad 30 km/h pod górę, po tym jak słyszę na plecach hamującą ciężarówkę.
A sam Myszków wita mnie sporym zjazdem, gdzie mam ponad 50 km/h.
Około 60 kilometra, pobocze drogi połatane jakimś żwirkiem, który strzela z pod kół i nie pomaga w jeździe.
Docieram w końcu do miejscowości Żwirki, w końcu mały ruch samochodowy.
Zaczynam wycieczkę właściwą, czyli 35cio km przygodę po Jurze.
7 km dalej (67 km trasy) m. Zawada dostrzegam zmianę krajobrazu i lasy.
Moim 1szym celem są pozostałości średniowiecznej strażnicy obronnej w Suliszowicach (71 km). [do dziś zachował się niewielki fragment muru]
Jadę dalej i zatrzymuję się na 78 km przy Bramie Twardowskiego.
Jedyne 2 km dalej znajdują się Źródła Zygmunta i Ewy. [początek rzeki Wiercicy]
Napiłem się wody, rewelacyjna w smaku.
Na 82 km pozostałości kolejnego zamku. Poniżej Jaskinia Ostrężnicka, u stóp ruin zamku Ostrężnik.
Jadę do kolejnej atrakcji [od teraz zgonie z czerwonym rowerowym, niebieskim pieszym], niestety ścieżki są piaszczyste. Czasami muszę prowadzić rower, jazda powyżej 10 km/h to także luksus. Poniżej najgorsze miejsce.
Po 2,5 km trochę lepiej, jednak wszystko wielkim wysiłkiem.
Na 87,5 km, zdobywam lekkie wzniesienie. Warto było, gdyż moim oczom ukazuje się zamek w Przewodziszowicach [w XV wieku należał do Mikołaja Kornicza - słynnego, nieuchwytnego rycerza rozbójnika]
Dalej plan zakładał dojechanie lasem, do miejscowości Moczydło, skąd miałem przekroczyć drogę 789, by zwiedzać kolejne atrakcje.
Na drodze, chwilami powtórka z rozrywki i często pieszo do przodu.
Gonił mnie czas, zachód słońca za jakąś 1h do 1,5 godziny, tymczasem mój ślad na GPSie zaczął podążać w złym kierunku. Jedna ścieżka niknie, na innej drzewa, ostatnia dobra biegnie w złym kierunku. Trochę spanikowałem, bo przede mną jeszcze sporo drogi. {zresztą ilość połamanych drzew [chyba jeszcze po zimie] widocznych na wycieczce, powalała}
Musiałem zawrócić i w ogóle podjąć decyzję czy opłaca się jechać dalej.
Po chwili jestem, obok Sanktuarium, a dalej drogą 789 i znowu podjazd.
Na 102 km jestem w m. Łutowiec.
Gdzie zwiedzam kolejne ruiny.
Na szczęście dalsze grunty, bez żadnego piasku.
Na 105 km największa atrakcja, Mirów.
Zwiedzam zamek bliżej. Poniżej fota z drugiej strony.
Zaledwie 1,5 km dalej zamek w Bobolicach.
Na 109 km Zdów. Dotarłem do zaplanowanego miejsca, z którego zaczynam powrót. Tylko asfaltami, więc komfortowo.
Ubieram swoją nową bluzę Rogelli Rimini, a słońce praktycznie już zaszło.
Tymczasem powrót wcale nie jest taki łatwy. Na początek niesamowity podjazd w kierunku m.Hucisko. Zachód którego nie było już widać, na szczycie wzniesienia [110,5 km trasy] ponownie widoczny, w całej swej okazałości.
Po lewej widzę jeszcze, przy prędkości 50 km/h, robiące niesamowite wrażenie Orle Gniazdo i chyba górę Zborów.
Jadę na Zawiercie. Na 118 km za Włodowicami, mała serpentyna.
Na 125 km kolejna wizyta w sklepie, a na 127 km jestem na drodze 796, skąd znam już drogę do domu. Ubieram ocieplane nogawki i kamizelkę.
Jest późno przydaje się Bocialarka.
Uwielbiam wracać ul. Relaksową w Dąbrowie G.
Po 24 km od Zawiercia jestem nad jeziorem Pogoria. (jest ok godz. 23ej)
Dobre asfalty zrobiły swoje, rower płynie, a ja nie czuję zmęczenia.
Jeszcze tylko na 152 km jakiś kot wleciał mi pod przednie koło. Postawiłem rower na przednim kole, ledwo udało mi się go nie rozjechać.
Na 9 km przed domem opadłem z sił [było mi trochę zimno w ręce, schłodziło się do 13tu stopni]. W domu po północy.
Wyszła moja najdłuższa wycieczka na rowerze oraz niesamowite 1587 m w pionie.
Ł3:179,2 km. [2138,6]
Temperatura: HR max:182 ( 93%) HR avg:147 ( 75%) Kalorie: 7398 (kcal)
Początkowo planowałem wycieczkę w niedzielę, ale pogoda w sobotę także piękna. Wyjechałem więc późno, dopiero ok. 13tej.
Udałem się w moją drugą wycieczkę na Jurę. By nie obciążać pleców plecakiem, ograniczam się do sakwy pod ramę roweru. Mieści ona kilka narzędzi, bluzę, kamizelkę i nogawki, a z picia, biorę jedyne 0,7L wody.
Trasa w kierunku Góry Św. Doroty i nad Pogorię. Na 20 km postanowiłem przejechać ul.Pokoju na Sarnów, gdyż nigdy nie była mi ona po drodze.
Widok na Elektrownię Łagisza, z nowej dla mnie strony.
Nad Pogorią IV było przepięknie, błękitna woda, ale niestety jak się okazało, także silny wiatr, gdyz zmieniłem kierunek jazdy. Jak się potem okazało, musiałem zrobić, aż 38 km pod mocny wiatr.
Jadę na Myszków, by nie jechać jak ostatnio, wybieram główną drogę 793.
Już na 46 km, zatrzymuję się w sklepie, kupuję 1,5L wody, z czego połowę wypijam na miejscu.
Przed Myszkowem pruję ponad 30 km/h pod górę, po tym jak słyszę na plecach hamującą ciężarówkę.
A sam Myszków wita mnie sporym zjazdem, gdzie mam ponad 50 km/h.
Około 60 kilometra, pobocze drogi połatane jakimś żwirkiem, który strzela z pod kół i nie pomaga w jeździe.
Docieram w końcu do miejscowości Żwirki, w końcu mały ruch samochodowy.
Zaczynam wycieczkę właściwą, czyli 35cio km przygodę po Jurze.
7 km dalej (67 km trasy) m. Zawada dostrzegam zmianę krajobrazu i lasy.
Moim 1szym celem są pozostałości średniowiecznej strażnicy obronnej w Suliszowicach (71 km). [do dziś zachował się niewielki fragment muru]
Jadę dalej i zatrzymuję się na 78 km przy Bramie Twardowskiego.
Jedyne 2 km dalej znajdują się Źródła Zygmunta i Ewy. [początek rzeki Wiercicy]
Napiłem się wody, rewelacyjna w smaku.
Na 82 km pozostałości kolejnego zamku. Poniżej Jaskinia Ostrężnicka, u stóp ruin zamku Ostrężnik.
Jadę do kolejnej atrakcji [od teraz zgonie z czerwonym rowerowym, niebieskim pieszym], niestety ścieżki są piaszczyste. Czasami muszę prowadzić rower, jazda powyżej 10 km/h to także luksus. Poniżej najgorsze miejsce.
Po 2,5 km trochę lepiej, jednak wszystko wielkim wysiłkiem.
Na 87,5 km, zdobywam lekkie wzniesienie. Warto było, gdyż moim oczom ukazuje się zamek w Przewodziszowicach [w XV wieku należał do Mikołaja Kornicza - słynnego, nieuchwytnego rycerza rozbójnika]
Dalej plan zakładał dojechanie lasem, do miejscowości Moczydło, skąd miałem przekroczyć drogę 789, by zwiedzać kolejne atrakcje.
Na drodze, chwilami powtórka z rozrywki i często pieszo do przodu.
Gonił mnie czas, zachód słońca za jakąś 1h do 1,5 godziny, tymczasem mój ślad na GPSie zaczął podążać w złym kierunku. Jedna ścieżka niknie, na innej drzewa, ostatnia dobra biegnie w złym kierunku. Trochę spanikowałem, bo przede mną jeszcze sporo drogi. {zresztą ilość połamanych drzew [chyba jeszcze po zimie] widocznych na wycieczce, powalała}
Musiałem zawrócić i w ogóle podjąć decyzję czy opłaca się jechać dalej.
Po chwili jestem, obok Sanktuarium, a dalej drogą 789 i znowu podjazd.
Na 102 km jestem w m. Łutowiec.
Gdzie zwiedzam kolejne ruiny.
Na szczęście dalsze grunty, bez żadnego piasku.
Na 105 km największa atrakcja, Mirów.
Zwiedzam zamek bliżej. Poniżej fota z drugiej strony.
Zaledwie 1,5 km dalej zamek w Bobolicach.
Na 109 km Zdów. Dotarłem do zaplanowanego miejsca, z którego zaczynam powrót. Tylko asfaltami, więc komfortowo.
Ubieram swoją nową bluzę Rogelli Rimini, a słońce praktycznie już zaszło.
Tymczasem powrót wcale nie jest taki łatwy. Na początek niesamowity podjazd w kierunku m.Hucisko. Zachód którego nie było już widać, na szczycie wzniesienia [110,5 km trasy] ponownie widoczny, w całej swej okazałości.
Po lewej widzę jeszcze, przy prędkości 50 km/h, robiące niesamowite wrażenie Orle Gniazdo i chyba górę Zborów.
Jadę na Zawiercie. Na 118 km za Włodowicami, mała serpentyna.
Na 125 km kolejna wizyta w sklepie, a na 127 km jestem na drodze 796, skąd znam już drogę do domu. Ubieram ocieplane nogawki i kamizelkę.
Jest późno przydaje się Bocialarka.
Uwielbiam wracać ul. Relaksową w Dąbrowie G.
Po 24 km od Zawiercia jestem nad jeziorem Pogoria. (jest ok godz. 23ej)
Dobre asfalty zrobiły swoje, rower płynie, a ja nie czuję zmęczenia.
Jeszcze tylko na 152 km jakiś kot wleciał mi pod przednie koło. Postawiłem rower na przednim kole, ledwo udało mi się go nie rozjechać.
Na 9 km przed domem opadłem z sił [było mi trochę zimno w ręce, schłodziło się do 13tu stopni]. W domu po północy.
Wyszła moja najdłuższa wycieczka na rowerze oraz niesamowite 1587 m w pionie.
Ł3:179,2 km. [2138,6]
Dane wycieczki:
180.10 km (23.00 km teren), czas: 08:40 h, avg:20.78 km/h,
prędkość maks: 52.90 km/hTemperatura: HR max:182 ( 93%) HR avg:147 ( 75%) Kalorie: 7398 (kcal)
K o m e n t a r z e
Gratuluje, ładny dystans. Nieźle dałeś czadu ale żeby do domu wracać po północy. No i ten piasek, którego niestety na jurze nie brakuje, potrafi nieźle dać w kość.
Pozdro! Yacek - 17:09 wtorek, 29 czerwca 2010 | linkuj
Pozdro! Yacek - 17:09 wtorek, 29 czerwca 2010 | linkuj
Coraz dalej Cię nosi :) Genialne widoki. Aż miło poczytać i pooglądać :)
Goofy601 - 14:21 poniedziałek, 28 czerwca 2010 | linkuj
No No tereny godne zwiedzenia, wycieczka super, ciekawi mnnie marka i model twojej latary, bo całkiem fajnie daje w nocy :D:D:D
Roadrunner1984 - 18:50 niedziela, 27 czerwca 2010 | linkuj
Kiedy ostatnio byliśmy w Bobolicach, odbudowa zamku dopiero się rozpoczynała. Na Twojej fotce widać, że zamek jest już na ukończeniu. Musimy się tam koniecznie wybrać.
Pozdrawiam :) niradhara - 16:08 niedziela, 27 czerwca 2010 | linkuj
Pozdrawiam :) niradhara - 16:08 niedziela, 27 czerwca 2010 | linkuj
Zapachniało jurą oj oj kusiszzz piękny wypad ciekawie pokazałeś napewno było warto:) No i gratki za taki dystans:) Pozdr
DARIUSZ79 - 13:55 niedziela, 27 czerwca 2010 | linkuj
Super wycieczka, po prostu mistrzostwo, piękny zachód słońca
Saves - 12:48 niedziela, 27 czerwca 2010 | linkuj
Komentuj