I I I Click for Katowice, Polska Forecast I I ŚWIETNY FOTOGRAF I
PicasaI PhotoBS I GPSies http://www.opencaching.pl/viewprofile.php?userid=24949
avatar Witaj na blogu rowerowym fredziomf
Powyżej są linki do moich zdjęć i śladów GPS.
    Blog najnowsze
    Blog profil rowerzysty

Michał - Bytom

2012
baton rowerowy bikestats.pl
2011
button stats bikestats.pl
2010
button stats bikestats.pl
2009
button stats bikestats.pl
2008
button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(60)

Moje rowery

Merida Crossway TFS 800-V 25816 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy fredziomf.bikestats.pl

Archiwum

ministat liczniki.org

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Ślad GPS

Dystans całkowity:7196.36 km (w terenie 1313.04 km; 18.25%)
Czas w ruchu:364:01
Średnia prędkość:19.77 km/h
Maksymalna prędkość:63.40 km/h
Suma podjazdów:39976 m
Maks. tętno maksymalne:186 (95 %)
Maks. tętno średnie:165 (84 %)
Suma kalorii:219644 kcal
Liczba aktywności:99
Średnio na aktywność:72.69 km i 3h 40m
Więcej statystyk

Lasy, lasy do Kokotka i stawu Posmyk + Wymuszona hulajnoga.

Niedziela, 9 maja 2010 | dodano: 10.05.2010Kategoria Ślad GPS, 100-150 km
Cadence avg:74
Temp start 17, powrót 11 stopni.
Późnym popołudniem postanawiam wyjść na rower do lasu. Czekałem, aż ścieżki troszkę przeschną po porannych opadach.
Najpierw spokojnie DK11 na Tarnowskie Góry, dalej zgodnie, ze znanym sobie, czarnym szlakiem pieszym.

Następnie krążenie po singletrack'ach, a potem szerszych duktach, nieopodal stawów w Pniowcu.

Po ponad 30tu km (13tu po lesie), postanawiam, że jadę nad staw Posmyk. Jeden warunek, dojadę tam lasem.
Jadę chwilę ul. Jagodową, i odbijam w kolejną leśną ścieżkę. UMPpcPL, czyli fajna bezpłatna mapa GPS, ma w okolicy naniesione wszystkie ważne drogi oraz lasy, brakuje jednak ścieżek leśnych.

Tym większa przygoda, widzę dokładnie obrys lasów i odległość od dróg, ale drogi leśne muszę wybierać w ciemno, obserwując jedynie zostawiony swój ślad na mapie.

Na 38ym kilometrze docieram pod jakieś zakłady w okolicy Boruszowic.

Jadę chwile asfaltem, by za Kolonią Osiek, wjechać znowu w las.
Za 41szym kilometrem odkrywam, usytuowaną na małym wzniesieniu, najprawdopodobniej, kolejną dostrzegalnię pożarową.

Na drodze leśnej występują kałuże, ale ogólnie warunki są dobre. Co więcej jest lekko pagórkowato, co jest przyjemne.

Przed 44ym kilometrem, na miejscu postojowym, przyglądam się mapie. Jestem praktycznie w środku olbrzymiego lasu, a moim celem jest staw u góry mapy.

Szybko przecinam drogę 907 i szukam ładnej ścieżki, by wjechać dalej w las.
W pewnym momencie ucieka przede mną jakieś 6-7 saren.
Zmartwieniem jest natomiast rzeka Mała Panew. Muszę przez nią przejechać, a nie wiem gdzie znajdę most.
Trzymam się czarnego szlaku pieszego. Tylko na GPSie widzę rzekę, jakieś 200 metrów ode mnie, ja niestety jadę wzdłuż niej i to w bok od celu. Nie wygląda na to, by dało się ją przejechać.
Ścieżka staje się bardziej piaszczysta, a tego mój rower nie lubi.
Szukam możliwości odbicia w bok, ale odstrasza tabliczka "Ostoja zwierzyny". W końcu odbijam w bok, ale po 100 metrach droga powraca tam, skąd skręcałem.
Na 53im kilometrze docieram do leśniczówki.
Zaraz za nią piękna polana.

Chwilę później jest upragniony most. Mała Panew, jest całkiem szeroka.

To już Kokotek, kręcę się trochę po okolicy.

Na 59tym km, w końcu docieram nad staw Posmyk, który jest większy niż myślałem. Jadę gruntową nierówną drogą, wzdłuż jeziorka.

Próbuje okrążyć jeziorko lub dotrzeć do mniejszego okolicznego stawu, jednak w pewnym momencie rezygnuję, skrót przez pola także nie trafiony. Były one podmokłe, więc zawracam.
Na 65 km odkrywam, ścieżkę rowerową wzdłuż DK11. Ścieżka dobrze zrobiona, odpowiednio oddalona od drogi, czujemy się jak na leśnej drodze.

Jak się okazuje jest to trasa nr 15, ma ok 7,7 km i łączy Dziewiczą Górę z Kokotkiem.

Przejechałem dziś 41km ścieżek leśnych, jest to ogrom jak dla mnie.
W drogę powrotną wybieram mało uczęszczane asfaltowe drogi, kieruję się na Krupski Młyn i Odmuchów, przecinając ciągle las. Dalszą drogę znam m.in. z wycieczki do Toszka.
Na 102km ubieram ciepłą kurtkę i śmiało podążam do domu.

Na 5,5km przed domem, czyli jakieś 15 min drogi, niespodzianka. Chcę wystartować mocniej ze świateł na Karbiu, i zrywa mi się łańcuch, a ja zostaję na środku jezdni. Po oględzinach okazuje się, że nie poszedł łańcuch a spinka.
No trudno, sięgam po zapasową spinką, którą zawszę mam, i co? Dziś jej nie miałem. No dobra, sięgam po pieniądze na bus czy tramwaj, i co? Wydałem na majówce, i z pośpiechu, dziś sobie nie zabrałem. Pech.
Po chwili namysłu [czy dzwonić po transport, czy jechać busem na gapę] postanawiam wrócić na hulajnodze!
Chwila pieszo, a następnie 700 metrów chodnikiem wzdłuż wiaduktu (bo z górki), jadę 16-18km/h na luzie prawie pod Urząd Skarbowy. Potem po 100 metrach piechotą, wchodzę na drogę i z prędkością około 15km/h jadę na luzie do Urzędu Miasta, wpatrując się w sygnalizację, modlę się, by nie złapało mnie czerwone.
Dalej było trudniej, ale ostatnie ponad 5 km dojechałem/doszedłem, ze średnią prędkością aż 8.8km/h.
Ł2:178,1 km. [1099,1]
Dane wycieczki: 121.30 km (41.20 km teren), czas: 06:09 h, avg:19.72 km/h, prędkość maks: 52.60 km/h
Temperatura:15.0 HR max:173 ( 88%) HR avg:139 ( 71%) Kalorie: 5556 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(11)

Nocną po okolicy.

Piątek, 7 maja 2010 | dodano: 08.05.2010Kategoria Ślad GPS
Cadence avg:77
Temp start 12, powrót 9 stopni.
Kupiłem nową baterie do czujnika kadencji, i na razie hula. Prognozy na weekend nie najlepsze. Godzina 22:30 wyruszam, w nocną przejażdżkę po okolicy.

Jeździło się nie najgorzej, jedynie w powietrzu wisiały wszystkie dymy, miejscami była mgła i odczuwalny był charakterystyczny smrodek.

Gdybym nie miał dobrych lampek, to bym zawrócił i wracał inną drogą.

Byłem w domu, w sobotę o pierwszej w nocy.
Ł2:56,8 km. [977,8]
Dane wycieczki: 56.80 km (0.50 km teren), czas: 02:23 h, avg:23.83 km/h, prędkość maks: 45.20 km/h
Temperatura:10.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:142 ( 72%) Kalorie: 2380 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(7)

Majówka w Małopolsce Dzień 2

Poniedziałek, 3 maja 2010 | dodano: 05.05.2010Kategoria Ślad GPS, 100-150 km
Temp start:21 stopni, po 53ech km: 18,5. W domu 14 stopni.
Nie chciałem jechać identyczną drogą, jak 2 dni temu. Na swoim GPSie, innymi kolorami, narysowałem trzy warianty powrotu, z zamiarem wybrania odpowiedniego, w trakcie jazdy.
Jedno było pewne, zainspirował mnie woodu16 i jego wycieczka do Miechowa .
Wyjazd w drogę do domu, miałem zaplanowany przed południem. Przez deszczową pogodę wyjazd opóźniłem i wyruszyłem po godz.13ej.

Do Przesławic jadę drogą dobrej jakości, czyli 775ką. W owej miejscowości, celowo odbijam na drogi dziurawe i mocno połatane. Liczę na ładne widoki, i spore podjazdy. I faktycznie, naoglądałem się pól i łąk jak nigdy.

Po przekątnej kieruję się na Miechów, niebo mocno zachmurzone, ale jeszcze nie pada.
Niestety już na 15tym kilometrze, na pierwszym poważnym podjeździe, w tylnym kole brakuje powietrza. To już trzecia guma tego weekendu. Jednym z powodów może być dość łysa opona, którą muszę koniecznie kupić po powrocie.
Tymczasem na 115km przed domem zostaje mi ostatnia łatka. Jest niepewna pogoda i niepewność, czy to już koniec przygód z dętkami.
Tempo nienajlepsze, bo pod górę i trzeba robić slalomy.
W pewnym momencie mijam miejscowość Zielenice. Było tam z górki, asfalt dobrej jakości. Nie zatrzymałem się przy sanktuarium, które ma swoją legendę.
O rzekomo cudownym Obrazie Maryjnym, przeczytasz w artykule, pod tym linkiem.

W Połajowicach, moją uwagę zwraca na siebie figurka, wyremontowana z okazji Pierwszej Pielgrzymki Papieża Jana Pawła II.

Ciemne chmury, na szczęście gdzieś po bokach. Docieram do Miechowa, gdzie przy Rynku znajduje się Bazylika.

Jadę na Wolbrom, wybieram bardziej ruchliwą drogę 783. Od Miejscowości Maków (44 km) deszcz. Mimo sporego ruchu, auta ładnie mnie omijają. Przestaje padać ale, do Wolbromia, jezdnia jest śliska.
Z drogi 783, zjeżdżam w miejscowości Pazurek (65 km), gdzie zaczyna się prawdziwa ulewa.
Zaraz za nią z pobliskiego lasu, jakiemuś właścicielowi (wbrew jego komendom), zrywają się trzy małe pieski, i gonią mnie dobre 500 metrów :)

Na 68 kilometrze, zmieniam letnią przemokniętą kurtkę, na ciepły WS.

Do miejscowości Klucze przestaje padać, ale drogi dalej są mokre.
Poniżej widok na Winnice [419m] lub Dupnice [421m]

Liczyłem, iż choć z daleka zobaczę fragment pobliskiej Pustyni Błędowskiej, ale się nie udało. Za to poprawił się asfalt, który był z kolei mocno chlapiący.

Docieram do miejscowości Bolesław (80km), dalsza droga identyczna jak 2 dni temu.

Na setnym kilometrze mam mały kryzys, wpadam do sklepu po Kubusia i Snikersa i trochę wafelków na wagę.
Najbliższa okolica, wita mnie dobrą pogodą. Zapewne deszcz zdążył się tu wypadać, w ciągu dnia.
Ł3:645,6 km. [1415,9]
Dane wycieczki: 129.70 km (2.00 km teren), czas: 05:41 h, avg:22.82 km/h, prędkość maks: 54.20 km/h
Temperatura:18.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:143 ( 73%) Kalorie: 5288 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(4)

Majówka w Małopolsce Dzień 1

Sobota, 1 maja 2010 | dodano: 04.05.2010Kategoria Ślad GPS, 100-150 km
W Majówkę odwiedziłem rodzinę na rowerze. Chciałem wyjechać około 7ej rano, jednak wówczas za oknem padał spory deszcz. Spojrzałem na prognozę numeryczną, cały dzień zapowiadał się deszczowo, ale im później, miało być coraz lepiej.
No trudno, ciężki i wypełniony do granic możliwości, plecak Deuter Exp Race na plecy, i wyruszam około godz 9:20.
Już od pierwszych metrów większa mżawka, a w Piekarach kałuże na pół jezdni. Jedzie się przyjemnie, pedałuję bocznymi drogami w kierunku Dąbrowy Górniczej.

Na 18tym kilometrze zaczęło się oberwanie chmury. Jako, że w radiu leciała akurat piosenka: "Pokonaj siebie", nie szukam miejsca schronienia, i jadę dalej; a ludzie patrzą się na mnie, jak na Ufoka. Dosłownie po 2ch minutach (obok Elektrowni Łagisza) przemaka mi większość ubrania. Sucho tylko w głowę i sucho w stopy, dzięki ochraniaczom wodoodpornym.
Jakimś cudem przestaje praktycznie padać na 24tym kilometrze, na rondku w Zielonej. Ucieszony chcę wykorzystać warunki, zerkam na tylne koło i odkrywam mały gwóźdź. Wymiana dętki, tracę około 20 minut i to w takim momencie. Wykręcam kilkakrotnie rękawiczki, a reszta ubranka trochę przesycha.
Ruszam dalej, i znowu mżawka :)
W małym, znośnym deszczu, dojeżdżam na 38my kilometr, gdzie za stacją benzynową, pokonuję ścieżkę wzdłuż krajowej 94, tą z której zrezygnowałem 18go marca.

W Sławkowie na 40tym km, przestaje padać, a ja oliwię łańcuch, który miał już dość wodnych przygód. Zatrzymuję się także przy Karczmie z XVIII wieku.

Widok na Kościół Podwyższenia Krzyża.

Malowniczym mostkiem przez Białą Przemszę, opuszczam miasteczko. Las w okolicy Bukowna zaprasza swoim pięknem, ale ja muszę kierować się na Olkusz.

Po drodze moja uwagę przyciąga, jeden przydomowy ogródek.

A przed Bolesławem, trochę mroczny widok.

Sam Bolesław, także niczego sobie.

Na dalszej drodze, jadę najpierw asfaltem przez las, następnie docieram na odludzie, wzdłuż ogromnej hałdy.

Gdy myślałem już, że mnie nic bardziej nie zaskoczy, nie mogę oderwać wzroku, od wszechobecnego wyrobiska.

Docieram pod Kopalnię Olkusz, gdzie dalej są zakazy przejazdu. Muszę dotrzeć do pobliskiej legalnej drogi, więc nie zawracam.

Ryzykuje te kilkaset metrów, przejeżdżam przez tory kolejowe i docieram do drogi.

W Olkuszu wpadam na herbatkę, do swojej letniej rezydencji :)

Następnie przejeżdżam 1,8 kilometrowy odcinek krajową 94. Jest to całkowity dystans, jaki pokonałem, nie bocznymi drogami.
Pokonuję doskonale znaną sobie drogę 773. Podjazd za Kosmolowem, daje nie tylko mi w kość. Przecieram szmatką zębatki w rowerze, co znacznie poprawia jazdę.
Poniżej kościół w Sułoszowej.

Pogoda jest coraz lepsza.

Pieskowa Skała

Niestety w okolicy, nadal prawie na każdym kroku, widać skutki olbrzymich śniegów, tegorocznej zimy. Drzewa są pościnane na jednej wysokości, jak zapałki.

Przed Ojcowem

I Skała. Zazwyczaj ten drewniany kościół umykał mojej uwadze.

Za Skałą z górki i prędkości rzędu 40km.
Na 97ym kilometrze przy krajowej 7ce, znowu łapię gumę :(
Znacznie się ociepliło i przebieram się w lżejsze ciuchy.

Ostatecznie docieram do Proszowic. Miałem nadzieje, że zaatakuję kolejnego dnia Puszczę Niepołomicką, od strony Nowego Brzeska, jednak pogoda była nieubłagana.
Na pocieszenie zwiedziłem autem Kraków, tzn Opactwo Benedyktynów i okoliczny rezerwat z punktem widokowym Ostra Góra. Zacne tereny na rower.

P.S. Oczywiście pierwszy raz na nowym kole! Kręci się solidnie. Dopiero teraz dostrzegłem, jak stare koło spowalniało jazdę.
Ł3:515,9 km. [1286,2]
Dane wycieczki: 118.50 km (5.50 km teren), czas: 05:01 h, avg:23.62 km/h, prędkość maks: 49.50 km/h
Temperatura:15.0 HR max:175 ( 89%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 4851 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(11)

Dookoła Jeziora Porajskiego

Niedziela, 25 kwietnia 2010 | dodano: 25.04.2010Kategoria Ślad GPS, 100-150 km
Opis uległ usunięciu. Poniżej skrócony opis wycieczki.

Udałem się najpierw nad jezioro w Rogoźniku, by za drogą 913, poznać nowy fragment leśny.



Wyjechałem na drogę przed Twardowicami, i zrobiłem poniższą fotkę.

W Zawadzie widok na lasy, w które zaraz wjadę.

By zniknąć w zielonym raju, muszę jeszcze pokonać przyjemną i znaną sobie, drogę wzdłuż S Jedynki.

I jestem w lesie.



Drzewostan się zmienia, pojawiają się szyszki.

Po czym jadę, przez trochę bardziej odludną część lasu.

By dojechać do miejscowości Wilnowo.
Jadę teraz przez Cynków.

Droga pod wiatr i bardzo niebezpieczny przejazd przez krajową Jedynkę.

Po dłuższym czasie, jestem już nad zbiornikiem w Poraju.

Jestem pod wrażeniem koloru wody i rozmiarem jeziora.

Postanawiam je objechać zgodnie z zielonym szlakiem pieszym.

Jestem na tamie po drugiej stronie.



Na następnym skraju zbiornika, znajduje się mała wysepka.

Poniżej kolejny skraj jeziora, i wały.

Ponieważ jest tam dość piaszczyście, jadę większym łukiem.

By dojechać nad mostek, czy molo, przecinające jezioro.


Powrót przez malownicze miejscowości. Najpierw Miłość, potem Koziegłówki.


Takich asfaltów, w mieście nie ma.

Wracam przez Woźniki, dominuje już kolor złoty.


Dane wycieczki: 129.00 km (36.80 km teren), czas: 05:53 h, avg:21.93 km/h, prędkość maks: 47.20 km/h
Temperatura:13.0 HR max:163 ( 83%) HR avg:140 ( 71%) Kalorie: 4000 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(9)

Na Święta: Jasna Góra. Z Bytomia do Częstochowy.

Niedziela, 4 kwietnia 2010 | dodano: 04.04.2010Kategoria 100-150 km, Ślad GPS
Wyruszam po uroczystym śniadaniu. Jest ok 9 stopni, prognozy zapowiadają słoneczny i ciepły dzień (ok 15 stopni).

Nie chcę jechać główną drogą, od strony Świerklańca, i jeziora Chechło-Nakło, uważam, że było by, to pójście na łatwiznę. Do Częstochowy zamierzam dojechać całkowicie bocznymi drogami.

Zaczynam zatem od strony Brzezin, przez Wojkowice, kierunek Sączów. Normalnie trwają tam prace przy budowie autostrady, na szczęście dziś, jezdnie są niemal całkiem puste.
Szybko jestem obok lotniska i kieruję się na Strąków.

W Zendku widziałem starszego faceta, który przyjechał quadem na mszę.
Po 33ech km asfaltu, jadę przez 2km, poznaną niedawno dziurawą drogą leśną. Zieleń i zapach wynagradzają wyboje.

W Cynkowie chcę zrobić pierwszą fotkę, pstrykam i ... nic.
Brak karty pamięci w aparacie, a specjalnie podładowywałem baterię. Myślę sobie: szkoda, że nie będzie żadnej fotki, i nagle uświadamiam sobie: przecież mam jeszcze kiepski aparat w komórce.

Do Woźnik rower płynie, po pustej drodze. Mijam dostrzegalnię pożarową, na którą można wyjść (po wcześniejszym uzgodnieniu terminu) i podziwiać widoki.

Do dostrzegalni dojechałem kiedyś, lasami od jeziora Chechło-Nakło.

Zatrzymuję się jeszcze przy pomniku i opuszczam Woźniki, ustanawiając za nimi, maksymalną prędkość wycieczki.


Nie jadę bezpośrednio przez Czarny Las, a odbijam w bok w kierunku wiatraków.
Szosa nieopodal Rundnika Małego, to była poezja. Do Nierady, z kolei, tylko środek jezdni był przejezdny.

W Sobuczynie odbijam w lewo, by do Częstochowy wjechać z boku, z dala od głównych ulic.
Niestety tym samym, nie zrobiłem, jak wszyscy bikestatowicze, fotki w miejscu, przy tablicy miasta.
Przykład Katane i Vanhelsing.

Za to, po krótkim fragmencie po piasku, powitały mnie konie.


Jeszcze tylko kawałek gruntu, mijamy Stradomkę i tory kolejowe, i już widać Sanktuarium.


Po 73ech km, z bardzo dobrą średnią (chyba 26km/h) i czasem docieram do celu.


Jako że oczywiście znam sanktuarium, udaję się do Parku 3-go Maja, na krótki odpoczynek oraz nieopodal, pod Grób Nieznanego Żołnierza.


Nie mogło tutaj zabraknąć, także armatę ufundowanej przez Pocztę Polską.


Wracam bocznymi uliczkami, do drogi 907. Miałem nadzieję, że główną drogą wrócę szybko i przyjemnie. Po chwili, zaczynam przeklinać wiatr. Jak się miało okazać, cała droga powrotna była pod wiatr, wiejący wg prognozy numerycznej do 7iu m/s.
Można było jechać jedyne 13-19 km/h, a w dodatku powrót generalnie pod górę.
Zwłaszcza w kość dał mi 35cio kilometrowy odcinek, drogą 908, aż do Miasteczka Ślaskiego.

W okolicach Kamienicy, zrobiono 360 metrów drogi rowerowej i postawiono znak zakazu, jazdy główna drogą.


Zjechałem z drogi 908, by przejechać przez miasteczko Psary, ale ciągle wstrzymywały mnie podmuchy.

W Kaletach na łuku drogi tylne koło wpadło mi w dziurę i po chwili czekała mnie wymiana dętki.
Wymuszona przerwa, chyba dobrze mi zrobiła. Lepszy asfalt i większe ciśnienie w kole także pomogły; stopniowo odzyskiwałem siły.

Od Tarnowskich Gór na 16 km przed domem byłem, jak nowo narodzony. Jedynie łapała mnie notorycznie sygnalizacja świetlna.
Ł1:141,8 km. [1310,6]
Dane wycieczki: 138.60 km (8.50 km teren), czas: 05:50 h, avg:23.76 km/h, prędkość maks: 61.70 km/h
Temperatura:14.0 HR max:172 ( 88%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 5565 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(9)

Trąpkowice, Zendek, Cynków, Krusin, Strąków, Niwiska, Strzyżowice...

Piątek, 26 marca 2010 | dodano: 26.03.2010Kategoria 70-100 km, Ślad GPS
Cadence avg:75
Dzisiaj chcę zielonych lasów i terenu. Jest ciepło, pierwszy raz jadę o gołych nogach.
Już od początku jedzie mi się szybko, pod górę w Piekarach mam średnią 27 km/h.
Muszę przejechać przez Trąpkowice, celowo omijam Ossy, zakładając, że będzie tam błoto.

Jadę przez ścieżkę rowerową na Bytomskiej, w kierunku Świerklańca (mam blisko 40/h) oraz drogą 78. Prawdopodobnie wiatr się odwrócił i teraz już mnie spowalnia, ale i tak osiągam niebywałą, jak na mnie, średnią po 15tu km.


Od Niezdary, jadę 2km, fatalną 78ką na tym odcinku. Dalej mijam bunkier i pustą drogą przejeżdżam przez Ożarowice.
Widać stąd doskonale Lotnisko Pyrzowice.

Ja mam szczęście, gdyż startuje samolot, i przelatuje bezpośrednio nade mną.


Mam ochotę na małą przygodę, wiem gdzie chcę dojechać, ale wybieram drogi niekoniecznie widoczne na mapie GPSu.
Po 22km, pierwszy półtora kilometrowy fragment leśny. Sucho, zielono, słonecznie, trochę piaszczyste grunty, pozwalające jechać bez wysiłku ponad 10km/h.

Po chwili przeszkoda, dokładnie w miejscu, gdzie ma przebiegać, budowana właśnie, autostrada A1.

Na szczęście dało się obejść to bajorko, a ja wiedziałem, że za 500 metrów będzie droga asfaltowa.
Dalej, wietrzny jak zwykle Zendek i Kościół, z błędną godzina na zegarze.

I w stronę lasu. Chcę dotrzeć do Podlasie Kolonia, ale jako że nie znam drogi, jadę na czuja przez las.

Po chwili nawierzchnia staje się przyjemniejsza, a ja zachwycam się zielonymi drzewkami.

Po pięciu km, kończy się las i jadę dookoła Cynkowa, mijając wiele kapliczek.
Asfalt jest wyśmienity, i bez aut. W Krusinie napotykam, studnię przy drodze.


Mogę jechać dalej dobrym asfaltem, ale postanawiam odbić w drogę gruntową, nie mając pewności, czy przejadę nią przez 2 rzeki: Małą Przemszę i Brynicę.
Ta pierwsza jest faktycznie mała :)

Wystarczyły 2 kroki, choć wcale to nie było takie łatwe, w butach SPD i z rowerem w ręce.

I znowu jestem w pięknym lesie, a przez znacznie większa Brynicę, przejechałem mostkiem.

I bawię się samowyzwalaczem.


Docieram do dobrze utwardzonej, ale dziurawej, ścieżki i kieruje się do kolejnej atrakcji, bunkrów w środku lasu, widocznych na mapie GPSa.

Co prawda po pierwszym bunkrze została tylko betonowa płyta w ziemi, za to drugi..



Ścieżki w lesie Szeligowcu, są dobrze przejezdne, szybko docieram nad staw Korczak.



Powoli szykuję się w drogę powrotną. Chcę jednak dotrzeć jeszcze do tajemniczego NDB Katowice. Nie mam pojęcia co to będzie, spodziewam się jakiegoś masztu lub nadajnika.
A wygląda to tak:


Mam już kilkanaście km po tym lesie, i kieruję się na Niwiska. Mały fragment jest bardziej piaszczysty, ale ostatecznie mijam tory kolejowe, a w tle widzę już drogę S1.


Musiałem jeszcze podpompować koło, i w dalszą drogę. Jeszcze rzut okiem, na lasy po których jeździłem.


Od Targoszczyc niesamowicie pod wiatr, co najmniej przez 8 km. Potem lepiej, ale pod domem znowu trudniej.
Ł3:64 km. [674]
Dane wycieczki: 85.20 km (19.80 km teren), czas: 04:06 h, avg:20.78 km/h, prędkość maks: 46.90 km/h
Temperatura:18.6 HR max:171 ( 87%) HR avg:144 ( 73%) Kalorie: 3498 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(6)

Miasto z u-lockiem + Sosnowiec

Wtorek, 23 marca 2010 | dodano: 23.03.2010Kategoria WPKiW, Ślad GPS
Cadence avg:77
Dziś najpierw do Urzędu z u-lockiem. Nie było jak zostawić rowerka pod gmachem, więc zaczepiłem go, o barierki przy schodkach, na tyłach Urzędu.
Potem do sklepu w Sosnowcu. Szkoda że nie zabrałem aparatu, ominęło mnie kilka fajnych fotek.
Żabie Doły wyglądały dziś ślicznie, woda błękitna i mnóstwo ptactwa.

Po drodze mijałem mnóstwo nie tylko rowerzystów, każdemu sama uśmiechała się buźka. Siła wiosennej pogody.

Najlepsze było, na skrzyżowaniu ulic Rębaczy i Legnickiej w Chorzowie. Znikąd, idealnie w tym samym momencie, dojechały do skrzyżowania (razem ze mną) trzy rowerki. Każdy przyjechał z innej strony, i każdy z Nas, także pojechał w innym kierunku. Wszyscy trzej byliśmy zdziwieni. W myśl przepisów musieliśmy sobie wzajemnie ustąpić pierwszeństwa.

Generalnie jechało się szybciutko (często ponad 30/h) i lekko, w przewiewnych ciuchach.
W drodze do Sosnowca poznałem gruntowe ścieżki wokół stawów Morawa, a w drodze powrotnej park Tysiąclecia, przez który są wyznaczone 2 kolorowe ścieżki do marketu.
Ł3:203,8 km. [513.8]
P.S. Skończyła się zima i skończyły się kabarety.
Dane wycieczki: 57.90 km (7.70 km teren), czas: 02:33 h, avg:22.71 km/h, prędkość maks: 46.50 km/h
Temperatura:14.7 HR max:181 ( 92%) HR avg:157 ( 80%) Kalorie: 2599 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(3)

Grupowa setka, przez Toszek, Poniszowice, Pławniowice

Sobota, 20 marca 2010 | dodano: 21.03.2010Kategoria 100-150 km, Ślad GPS
Pomysł zrodził się, w okolicach, wczorajszej bytomskiej Masy.

Bohaterowie: codeisred, Asica, Kosma100, djk71, Mlynarz i ja.
Miejsce zbiórki: zabrzańska Helenka.
Po 10ej jestem na miejscu, czeka na mnie już codeisred, po chwili, są już wszyscy.

Pierwszym przystankiem był, prawdopodobnie, najstarszy drewniany kościół na Górnym Śląsku, bo aż z 1494 roku. Jego panoramę można obejrzeć Tutaj. Znajduje się on na szlaku architektury drewnianej.

Zapewne więcej zdjęć, będzie można obejrzeć u współuczestników wycieczki. Wspaniali, pogodni ludzie.
Jedziemy w kierunku Toszka, na zamek.

Kolejnym przepięknym kościółkiem, był ten zbudowany w XV wieku, w Poniszowicach.
Przy drewnianym kościele z XV wieku w Poniszowicach © fredziomf

Jest on także przepiękny w środku. Kliknij Tutaj.

W okolicach Chechła, co prawda niewielki, ale deszcz, pokrzyżował nam plany. Ja np nie miałem co włożyć na rękawki, co nie wróżyło najlepiej, po niespełna połowie zakładanego dystansu.
Mieliśmy dojechać co najmniej do Ujazdu, jednak się nie udało.

Odbiliśmy w kierunku Pławniowic, gdzie zwiedziliśmy piękny pałacyk. Kliknij Tutaj.
Nasze rowerki przy pałacu w Pławniowicach © fredziomf

Rozdzieliliśmy się w Rokitnicy, a ja z codeisred, pojechałem na Bytom.

Aha zapomniałem, że było dziś dość wietrznie; zwłaszcza od Toszka, gdzie niby miało być z górki, a było pod wiatr.
Wyszła, moja trzecia setka w marcu, tak na pożegnanie kalendarzowej Zimy.
Dzięki wszystkim za jazdę.
Ł3:145,9 km. [455,9]
Dane wycieczki: 106.90 km (0.20 km teren), czas: 05:21 h, avg:19.98 km/h, prędkość maks: 45.80 km/h
Temperatura:14.0 HR max:168 ( 86%) HR avg:138 ( 70%) Kalorie: 4038 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(13)

IX Bytomska Rowerowa Masa Krytyczna (zlot BikeStats) + Rowerek + Helenka

Piątek, 19 marca 2010 | dodano: 20.03.2010Kategoria MK, Ślad GPS
Dzień zapowiadał się cudownie. Najpierw emocjonujący konkurs z Małyszem w TV oraz w końcu wiosennie i cieplej. Na wieczór Masa, czy można chcieć więcej?

Na bytomski rynek, przyjechałem "Last Minute", nie zdążyłem dobrze się przywitać ze wszystkimi, gdy za plecami usłyszałem słowa reporterki do kamerzysty: "chcę tego". Udzieliłem krótkiego wywiadu dla TVP, ale chyba nie zostanę gwiazdą Mediów :) Pewnie zwróciłem swoją uwagę, strojem: rękawkami i nogawkami.

Kilkunastoosobowa grupa rowerzystów z Bikestats, w tym goście z okolic Wrocławia. Także stała ekipa z Gliwickiej Masy Krytycznej. Razem jest nas 46 osób.
Furorę robi także uroczy rower, Złom Machine Goofy601'ego.
Jeszcze grupowa fotka i ruszamy.

Prowadzi nas "tajna" nieoznakowana policyjna Vectra, a zamyka ambulans.
Jedziemy przez ścieżkę rowerową w bytomskim parku, a trasa Masy biegnie dziś, aż do skrzyżowania na Karbiu.
W drodze powrotnej, przy Policji na Chrzanowskiego spada łańcuch Goofiemu. Zostajemy razem w tyle, po czym, m.in przez A. Legionów i Żeromskiego gonimy Masę.
Jeszcze skrót przez Podgórną i docieramy do rynku, gdzie wszyscy przez ul. Matejki, już dojechali i piją herbatkę, w Biurze Promocji Bytomia.

Nikt się nie rozjeżdża, kwitną dyskusje; dostajemy pamiątkowy kubeczek z logo miasta.

Po wszystkim, wizyta w sklepie Romana, który przed Masą otrzymał oficjalną nominację na Pełnomocnika Prezydenta ds. dróg rowerowych wręczoną przez Prezydenta Miasta, który także uczestniczył w przejeździe. Pan Badura, podjął to wyzwanie społecznie. Miejmy nadzieję, że władze miasta, poważnie będą traktować pomysły i wysiłek Pełnomocnika.

Goofy601, dostaje upragniony klucz 15kę i ruszam razem m.in z djk71, Kosma100, Asica vel Kiełborka, Mlynarz, czy Goofy601, w kierunku zabrzańskiej Helenki. Zostaję zaproszony na sobotni wspólny wypad, o czym w kolejnym wpisie.
Ł=3:39 km. [349]
Dane wycieczki: 39.00 km (0.80 km teren), czas: 02:17 h, avg:17.08 km/h, prędkość maks: 46.30 km/h
Temperatura:13.0 HR max:168 ( 86%) HR avg:126 ( 64%) Kalorie: 1500 (kcal)
Linkuj | KomentujKomentarze(1)