- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Wpisy archiwalne w kategorii
70-100 km
Dystans całkowity: | 4362.31 km (w terenie 881.55 km; 20.21%) |
Czas w ruchu: | 221:37 |
Średnia prędkość: | 19.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.40 km/h |
Suma podjazdów: | 19236 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (81 %) |
Suma kalorii: | 117242 kcal |
Liczba aktywności: | 55 |
Średnio na aktywność: | 79.31 km i 4h 01m |
Więcej statystyk |
Asfaltowo - terenowo. Pierwsza jazda z sakwami.
Niedziela, 12 września 2010 | dodano: 12.09.2010Kategoria 70-100 km
Wycieczka rowerowa, po tygodniowej przerwie. Przerwa z punktu widzenia rowerowego, nie była stracona. Zakupy w Lidlu, najbardziej ucieszyła mnie, super pompka za niewielkie pieniądze.
Postanowiłem także zadbać o kręgosłup i zamiast plecaka, doświadczyć jazdy z sakwami. Wybór padł na raczej wypróbowaną markę Crosso. I tak rowerek został upiększony, o bagażnik wyprawowy i 60cio Litrowe Dry Big.
Zapakowałem 4kg do jednej sakwy i w drogę, testując czy tylko z jedną sakwą, dobrze się jeździ.
Krążyłem powolutku po okolicy. Na wzniesieniu między polami, odkryłem jednostkę wojskową.
Nic nie robiąc sobie z zakazu ruchu wypatrzyłem Radar. Ale raczej, nie jest to żaden element tarczy antyrakietowej :)
Teraz na Tarnowskie Góry. Minąłem imprezę "Gwarki" i na Strzybnicę do lasu.
Pierwszy raz, nie tylko przy mostku, ale i przy poniższym pomniku.
Już w Pniowcu. Na asfalcie z sakwami jest super, czas na las. Szkoda tylko, że kompletnie nie widać dziś słońca.
Las. A w lesie już nie lato, i jeszcze nie jesień.
Kierunek Mikołeska.
Pięknie.
W Mikołeskach, pięknie, także na niebie.
Powoli wracam. Dla odmiany kawałek przez DK11, potem Repty i już po zmroku, przez żyjący Rezerwat Segiet.
Sakwy są super!
Ł2:76,5 km. [1838]
Temperatura:13.5 HR max:171 ( 87%) HR avg:140 ( 71%) Kalorie: 3314 (kcal)
Postanowiłem także zadbać o kręgosłup i zamiast plecaka, doświadczyć jazdy z sakwami. Wybór padł na raczej wypróbowaną markę Crosso. I tak rowerek został upiększony, o bagażnik wyprawowy i 60cio Litrowe Dry Big.
Zapakowałem 4kg do jednej sakwy i w drogę, testując czy tylko z jedną sakwą, dobrze się jeździ.
Krążyłem powolutku po okolicy. Na wzniesieniu między polami, odkryłem jednostkę wojskową.
Nic nie robiąc sobie z zakazu ruchu wypatrzyłem Radar. Ale raczej, nie jest to żaden element tarczy antyrakietowej :)
Teraz na Tarnowskie Góry. Minąłem imprezę "Gwarki" i na Strzybnicę do lasu.
Pierwszy raz, nie tylko przy mostku, ale i przy poniższym pomniku.
Już w Pniowcu. Na asfalcie z sakwami jest super, czas na las. Szkoda tylko, że kompletnie nie widać dziś słońca.
Las. A w lesie już nie lato, i jeszcze nie jesień.
Kierunek Mikołeska.
Pięknie.
W Mikołeskach, pięknie, także na niebie.
Powoli wracam. Dla odmiany kawałek przez DK11, potem Repty i już po zmroku, przez żyjący Rezerwat Segiet.
Sakwy są super!
Ł2:76,5 km. [1838]
Dane wycieczki:
76.50 km (16.00 km teren), czas: 03:57 h, avg:19.37 km/h,
prędkość maks: 50.00 km/hTemperatura:13.5 HR max:171 ( 87%) HR avg:140 ( 71%) Kalorie: 3314 (kcal)
Czerwony Rowerowy Szlak Kościuszkowski. Racławice-Janowiczki, Słomniki.
Weekend w Małopolsce. Upalny dzień. Czekam do późnego popołudnia, by wyruszyć w normalnej temperaturze. Ruszam przy 32 stopniach w cieniu.
Cel na dziś: dojazd ponad 5 km do Przesławic, pętla około 91,5 km Rowerowym Szlakiem Kościuszkowskim i powrót z Przesławic do Proszowic. Razem ponad 100 km.
W miarę dokładny przebieg szlaku, można zobaczyć Tutaj. Ja dodatkowo dokładny ślad szlaku widzę na swoim GPSie.
Przed wsią Rzedowice, dostrzegam potwierdzenie, iż faktycznie jadę czerwonym szlakiem rowerowym. W praktyce oznaczenie występuje co kilkaset metrów, lub kilka kilometrów przy większych skrzyżowaniach.
I charakterystyczne dla tej okolicy widoki.
Są żniwa, więc na trasie widzę mnóstwo kombajnów.
Jest kilka wzniesień, asfalt różnej jakości. Docieram do Racławic, a właściwie do wsi Janowiczki. Jestem w miejscu, gdzie rozegrała się, bitwa Pod Racławicami.
Obecnie znajduje się tutaj m.in. Kopiec Kościuszki [nie zwiedzam go, gdyż go znam] oraz pomnik B. Głowackiego, chłopskiego bohatera bitwy.
Gdzieś w Racławicach, od niedawna znajduje się 9cio metrowa wieża, z której przy dobrej pogodzie widać Tatry. Wyszły jednak chmury, rezygnuję z jej szukania.
Wrażenie robią na mnie dwie tablice - mogiły walczących.
A zwłaszcza, duże samotne drzewo.
Rowerowo także jest tutaj przyjemnie. Wąska asfaltowa droga, i dwa ostre łuki, przy około 45ciu km.
Trochę dalej fragment leśny. Także ciekawy gdyż pagórkowaty.
Ogólnie mijam sporo kapliczek, kilka ciekawych kościołów.
Jest także fajna, prawie 2 km, droga przez pola.
Zwiedzam szlak, do Słomnik dojeżdżam przyjemnie, od strony Dworca PKP i na Rynek.
Teraz na wieś Niedźwiedź. Mam 51 km na liczniku. Wpadam na podmokłą polanę przy rzece Szreniawa. Postanawiam niestety odpuścić dalszą jazdę, gdyż zaraz będzie ciemno, a przede mną, dwa nieznane mi fragmenty leśne.
Wracam 19 km drogą 775. Zabrakło mi czasu na 30 km szlaku. Straciłem m.in podjazd pod największe wzniesienie okolicy, czyli pod Koniuszę.
W Niedzielę planowałem powrót rowerkiem do domu, czyli 130 km. Gdybym zwiedził brakujący fragment, zrobiłbym jakieś 165 km. Niestety pogoda w tym dniu była bezlitosna. Cały dzień był burzowy i wracam autem.
Ł3:126 km. [2376,4]
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Cel na dziś: dojazd ponad 5 km do Przesławic, pętla około 91,5 km Rowerowym Szlakiem Kościuszkowskim i powrót z Przesławic do Proszowic. Razem ponad 100 km.
W miarę dokładny przebieg szlaku, można zobaczyć Tutaj. Ja dodatkowo dokładny ślad szlaku widzę na swoim GPSie.
Przed wsią Rzedowice, dostrzegam potwierdzenie, iż faktycznie jadę czerwonym szlakiem rowerowym. W praktyce oznaczenie występuje co kilkaset metrów, lub kilka kilometrów przy większych skrzyżowaniach.
I charakterystyczne dla tej okolicy widoki.
Są żniwa, więc na trasie widzę mnóstwo kombajnów.
Jest kilka wzniesień, asfalt różnej jakości. Docieram do Racławic, a właściwie do wsi Janowiczki. Jestem w miejscu, gdzie rozegrała się, bitwa Pod Racławicami.
Obecnie znajduje się tutaj m.in. Kopiec Kościuszki [nie zwiedzam go, gdyż go znam] oraz pomnik B. Głowackiego, chłopskiego bohatera bitwy.
Gdzieś w Racławicach, od niedawna znajduje się 9cio metrowa wieża, z której przy dobrej pogodzie widać Tatry. Wyszły jednak chmury, rezygnuję z jej szukania.
Wrażenie robią na mnie dwie tablice - mogiły walczących.
A zwłaszcza, duże samotne drzewo.
Rowerowo także jest tutaj przyjemnie. Wąska asfaltowa droga, i dwa ostre łuki, przy około 45ciu km.
Trochę dalej fragment leśny. Także ciekawy gdyż pagórkowaty.
Ogólnie mijam sporo kapliczek, kilka ciekawych kościołów.
Jest także fajna, prawie 2 km, droga przez pola.
Zwiedzam szlak, do Słomnik dojeżdżam przyjemnie, od strony Dworca PKP i na Rynek.
Teraz na wieś Niedźwiedź. Mam 51 km na liczniku. Wpadam na podmokłą polanę przy rzece Szreniawa. Postanawiam niestety odpuścić dalszą jazdę, gdyż zaraz będzie ciemno, a przede mną, dwa nieznane mi fragmenty leśne.
Wracam 19 km drogą 775. Zabrakło mi czasu na 30 km szlaku. Straciłem m.in podjazd pod największe wzniesienie okolicy, czyli pod Koniuszę.
W Niedzielę planowałem powrót rowerkiem do domu, czyli 130 km. Gdybym zwiedził brakujący fragment, zrobiłbym jakieś 165 km. Niestety pogoda w tym dniu była bezlitosna. Cały dzień był burzowy i wracam autem.
Ł3:126 km. [2376,4]
Dane wycieczki:
70.10 km (6.20 km teren), czas: 03:08 h, avg:22.37 km/h,
prędkość maks: 54.40 km/hTemperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Katowice i moje Tour de Pologne. Powrót z Roadrunner1984
Dzień załatwiania małych spraw, więc na Tour jadę Last Minute. Trochę nie rozumiem, dlaczego ulice w Sosnowcu są zamknięte w godz. 15:30 - 16:30, a relacja w TV rusza od 17:20. Jadę więc do Siemianowic, ale w drodze dowiaduję się, że kolarze są już na rundach w Katowicach. Tracę jeszcze kilkanaście minut, bo pewien Pan, pyta czy nie mam pompki.
Widzę jakieś dwie ostatnie rundy. Mój Tour to krążenie po ul. Chorzowskiej, tak by widzieć kolarzy i przy Silesia City i przed Rondem Ziętka, przy Spodku.
Nagrywam poniższy filmik. Pokonanie 1,5 km odcinka kolarzom, zajmowało do 2ch minut.
Po wyścigu, jeżdżę po trasie wyścigu, korzystając z jeszcze nie w pełni otwartego ruchu. Dzwoni do mnie Roadrunner1984 i odnajduję go przy Spodku.
Wracamy razem. Zgodnie z moim zwyczajem odprowadzam go do domu, a sam jeszcze wyskakuję na Tarnowskie Góry.
Ł1:229 km. [2112.5]
Temperatura:18.0 HR max:170 ( 87%) HR avg:140 ( 71%) Kalorie: 3173 (kcal)
Widzę jakieś dwie ostatnie rundy. Mój Tour to krążenie po ul. Chorzowskiej, tak by widzieć kolarzy i przy Silesia City i przed Rondem Ziętka, przy Spodku.
Nagrywam poniższy filmik. Pokonanie 1,5 km odcinka kolarzom, zajmowało do 2ch minut.
Po wyścigu, jeżdżę po trasie wyścigu, korzystając z jeszcze nie w pełni otwartego ruchu. Dzwoni do mnie Roadrunner1984 i odnajduję go przy Spodku.
Wracamy razem. Zgodnie z moim zwyczajem odprowadzam go do domu, a sam jeszcze wyskakuję na Tarnowskie Góry.
Ł1:229 km. [2112.5]
Dane wycieczki:
69.00 km (1.40 km teren), czas: 02:55 h, avg:23.66 km/h,
prędkość maks: 51.80 km/hTemperatura:18.0 HR max:170 ( 87%) HR avg:140 ( 71%) Kalorie: 3173 (kcal)
Po lesie + kamieniołom + grill
Głodny terenu wyruszam do lasu. Oby tylko nie było za mokro, po ostatnich opadach. Jadę gdzie mnie poniesie, najpierw przez Świerklaniec, potem na lasy w okolicy jez. Chechła.
W pewnym momencie odbijam w kierunku drogi 912. Jadę znanym sobie szerokim duktem leśnym, równolegle do 912ki, a następnie odbijam w kierunku Brynicy.
Nowa dla mnie ścieżka, robi się ciekawie pagórkowata. Odkrywam w lesie wiadukt. Prawdopodobnie dołem szła tędy kiedyś, kolej w kierunku Pyrzowic.
Dalej lasem miałem jechać na Woźniki, ale spodobała mi się napotkana ścieżka. Sprawdzam dokąd prowadzi.
Jestem już blisko znanej sobie czerwonej ścieżki rowerowej.
Trzymam się jednak dobrej drogi żwirowej. Odkrywam słupy energetyczne.
Na GPSie dostrzegam kamieniołom, postanawiam jechać w jego kierunku. Gdy już jestem prawie u celu, ścieżka leśna odbija w bok, jadę w kierunku i docieram, z drugiej strony, do odkrytego dziś leśnego wiaduktu, który jest położony na małym wzniesieniu.
Teraz na kamieniołom.
Trochę się chmurzy, postanawiam powoli wracać.
Wracam, czerwonym rowerowym nad Chechło. Już w Bytomiu, jadę na grilla. Po wszystkim jeszcze rundka przez miasto i do domu.
Jestem trochę brudny, ale potrzebowałem tego włóczenia się po lesie.
Ł1:69 km. [1952.5]
Temperatura:19.0 HR max:175 ( 89%) HR avg:141 ( 72%) Kalorie: 3080 (kcal)
W pewnym momencie odbijam w kierunku drogi 912. Jadę znanym sobie szerokim duktem leśnym, równolegle do 912ki, a następnie odbijam w kierunku Brynicy.
Nowa dla mnie ścieżka, robi się ciekawie pagórkowata. Odkrywam w lesie wiadukt. Prawdopodobnie dołem szła tędy kiedyś, kolej w kierunku Pyrzowic.
Dalej lasem miałem jechać na Woźniki, ale spodobała mi się napotkana ścieżka. Sprawdzam dokąd prowadzi.
Jestem już blisko znanej sobie czerwonej ścieżki rowerowej.
Trzymam się jednak dobrej drogi żwirowej. Odkrywam słupy energetyczne.
Na GPSie dostrzegam kamieniołom, postanawiam jechać w jego kierunku. Gdy już jestem prawie u celu, ścieżka leśna odbija w bok, jadę w kierunku i docieram, z drugiej strony, do odkrytego dziś leśnego wiaduktu, który jest położony na małym wzniesieniu.
Teraz na kamieniołom.
Trochę się chmurzy, postanawiam powoli wracać.
Wracam, czerwonym rowerowym nad Chechło. Już w Bytomiu, jadę na grilla. Po wszystkim jeszcze rundka przez miasto i do domu.
Jestem trochę brudny, ale potrzebowałem tego włóczenia się po lesie.
Ł1:69 km. [1952.5]
Dane wycieczki:
69.00 km (28.40 km teren), czas: 03:17 h, avg:21.02 km/h,
prędkość maks: 45.50 km/hTemperatura:19.0 HR max:175 ( 89%) HR avg:141 ( 72%) Kalorie: 3080 (kcal)
Sezon na 5kę!
Cel na dziś 75 km. Wyruszam przed 18tą do WPKiW. Jest ciepło, 29 stopni w cieniu. Jedzie się ciężko, może przez temperaturę, może przez wysłużony napęd, albo po prostu tracę formę :)
W parku mam niezłą średnią prawie 26 km/h, ale pod górę wszelakie rowerki mtb mi odjeżdżają. Nadrabiam z górek i na prostych. W efekcie, gdy udaje mi się złapać tych przede mną na prostych, pod górę mi uciekają, po czym znowu ich łapię, i tak w kółko.
Po ok 45 km opuszczam park, wracam. Jest już około 20ej, a temperatura pozwala cieszyć się jazdą. Udaje się jeszcze do Tarnowskich Gór, by zjeść małe co nieco.
Sezon na 5kę, gdyż właśnie wybiło 5000 km w tym sezonie.
24,5 stopni po powrocie. Oglądam mecz i po 11 karnych w dogrywce.
Ł2:83,4 km. [1647,4]
Temperatura:28.0 HR max:177 ( 90%) HR avg:152 ( 77%) Kalorie: 3821 (kcal)
W parku mam niezłą średnią prawie 26 km/h, ale pod górę wszelakie rowerki mtb mi odjeżdżają. Nadrabiam z górek i na prostych. W efekcie, gdy udaje mi się złapać tych przede mną na prostych, pod górę mi uciekają, po czym znowu ich łapię, i tak w kółko.
Po ok 45 km opuszczam park, wracam. Jest już około 20ej, a temperatura pozwala cieszyć się jazdą. Udaje się jeszcze do Tarnowskich Gór, by zjeść małe co nieco.
Sezon na 5kę, gdyż właśnie wybiło 5000 km w tym sezonie.
24,5 stopni po powrocie. Oglądam mecz i po 11 karnych w dogrywce.
Ł2:83,4 km. [1647,4]
Dane wycieczki:
83.40 km (2.50 km teren), czas: 03:21 h, avg:24.90 km/h,
prędkość maks: 47.40 km/hTemperatura:28.0 HR max:177 ( 90%) HR avg:152 ( 77%) Kalorie: 3821 (kcal)
Przyjemna pętla. Puszcza Niepołomicka.
Wyruszam o godzinie 5:59, mam zamiar zwiedzić Puszczę. Wycieczka planowana na około 80 km i powrót przed południem.
Początkowo 14 stopni. Jadę dobrym asfaltem na Nowe Brzesko, w nogawkach i bluzie, pod słońce [przydają się okulary przeciwsłoneczne]
Wiekszy podjazd w Szpitarach...
I błyskawicznie jestem przy moście na Wiśle. Ruch wahadłowy, sterowany sygnalizacją. Ponad 600 metrowy most pokonuję środeczkiem, mając za sobą kilka aut i rozwijam do 40 km/h.
Odbijam na Groble, asfalt lepszy niż zakładałem. Widać już połacie lasów, to jeszcze nie puszcza, ale widzę już, że będzie fajnie.
Po 23 km jestem w Mikluszowicach i jest Puszcza Niepołomicka. Jest 7:00 i wjeżdżam na Żubrostradę.
Ścieżki asfaltowe, wspaniała budząca się zieleń i śpiewy ptaszków.
A w planie, aż 34 km po Puszczy.
W pewnym momencie na Żubrostradzie, info o ścince drzew, dobrze się składa, bo i tak planowałem odbić w bok. Chciałem zobaczyć hodowlę żubra, jednak na 300 metrów przed nią, widzę tablicę "ostoja zwierzyny - wstęp wzbroniony". Po chwilowym namyśle, jednak sobie odpuszczam, jadę dalej.
Kolejną atrakcją miała być baza wojskowa, w środku puszczy. Jednak jak to wojsko, postawiło groźnie brzmiącą poniższą tablicę. I także sobie odpuszczam, odgłosy ścinki coraz głośniejsze.
Kolejną atrakcją, miała być jazda po Puszczy, po znaczonych ścieżkach rowerowych. Nawrót przed bazą trochę mi przeszkodził, jednak robię mały objazd i wracam do Puszczy od innej strony. Jadę przez Szarów, gdzie znowu jestem na czerwonym rowerowym.
Dopiero tutaj, czyli od 50go km, mam pod kołami pierwszy fragment drogi gruntowej.
Jestem bliżej Niepołomic, jest tutaj bardzo fajnie.
Po szlaku, czerwonym, odbijam na zielony.
Robię małą pętelkę...
A lekkie pagórki potęgują doznania.
Na 58,5 km opuszczam Puszczę Niepołomicką. Czas zwiedzić Niepołomice. Poniżej Sukiennice.
I robiący wrażenie wielkością, rycerz.
Ostatnią atrakcją jest Kopiec Grunwaldzki.
Udała mi się także droga powrotna, gdyż skutecznie ominąłem główne drogi. Zawędrowałem prawie na przedmieścia Krakowa. Jedynie na ul. Drożyskiej praktykowałem ruch lewostronny, z uwagi na rozkopaną w połowie jezdnię.
Poniżej już okolice Tropiszowa.
Od teraz udaję się na Posądzę, gdyż tak jest najlepszy asfalt. Odbijam jeszcze tylko w bok, by ominąć drogę 776. Trochę wzniesień na koniec i jestem w domu. Całe szczęście, bo jest już przed 12tą, i jest upalnie [27 stopni w cieniu]. Poniżej kościół w Proszowicach.
Ł1:210 km. [1883,6]
Temperatura:25.0 HR max:171 ( 87%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 3816 (kcal)
Początkowo 14 stopni. Jadę dobrym asfaltem na Nowe Brzesko, w nogawkach i bluzie, pod słońce [przydają się okulary przeciwsłoneczne]
Wiekszy podjazd w Szpitarach...
I błyskawicznie jestem przy moście na Wiśle. Ruch wahadłowy, sterowany sygnalizacją. Ponad 600 metrowy most pokonuję środeczkiem, mając za sobą kilka aut i rozwijam do 40 km/h.
Odbijam na Groble, asfalt lepszy niż zakładałem. Widać już połacie lasów, to jeszcze nie puszcza, ale widzę już, że będzie fajnie.
Po 23 km jestem w Mikluszowicach i jest Puszcza Niepołomicka. Jest 7:00 i wjeżdżam na Żubrostradę.
Ścieżki asfaltowe, wspaniała budząca się zieleń i śpiewy ptaszków.
A w planie, aż 34 km po Puszczy.
W pewnym momencie na Żubrostradzie, info o ścince drzew, dobrze się składa, bo i tak planowałem odbić w bok. Chciałem zobaczyć hodowlę żubra, jednak na 300 metrów przed nią, widzę tablicę "ostoja zwierzyny - wstęp wzbroniony". Po chwilowym namyśle, jednak sobie odpuszczam, jadę dalej.
Kolejną atrakcją miała być baza wojskowa, w środku puszczy. Jednak jak to wojsko, postawiło groźnie brzmiącą poniższą tablicę. I także sobie odpuszczam, odgłosy ścinki coraz głośniejsze.
Kolejną atrakcją, miała być jazda po Puszczy, po znaczonych ścieżkach rowerowych. Nawrót przed bazą trochę mi przeszkodził, jednak robię mały objazd i wracam do Puszczy od innej strony. Jadę przez Szarów, gdzie znowu jestem na czerwonym rowerowym.
Dopiero tutaj, czyli od 50go km, mam pod kołami pierwszy fragment drogi gruntowej.
Jestem bliżej Niepołomic, jest tutaj bardzo fajnie.
Po szlaku, czerwonym, odbijam na zielony.
Robię małą pętelkę...
A lekkie pagórki potęgują doznania.
Na 58,5 km opuszczam Puszczę Niepołomicką. Czas zwiedzić Niepołomice. Poniżej Sukiennice.
I robiący wrażenie wielkością, rycerz.
Ostatnią atrakcją jest Kopiec Grunwaldzki.
Udała mi się także droga powrotna, gdyż skutecznie ominąłem główne drogi. Zawędrowałem prawie na przedmieścia Krakowa. Jedynie na ul. Drożyskiej praktykowałem ruch lewostronny, z uwagi na rozkopaną w połowie jezdnię.
Poniżej już okolice Tropiszowa.
Od teraz udaję się na Posądzę, gdyż tak jest najlepszy asfalt. Odbijam jeszcze tylko w bok, by ominąć drogę 776. Trochę wzniesień na koniec i jestem w domu. Całe szczęście, bo jest już przed 12tą, i jest upalnie [27 stopni w cieniu]. Poniżej kościół w Proszowicach.
Ł1:210 km. [1883,6]
Dane wycieczki:
92.90 km (14.50 km teren), czas: 04:05 h, avg:22.75 km/h,
prędkość maks: 47.70 km/hTemperatura:25.0 HR max:171 ( 87%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 3816 (kcal)
Dzień pełen imprez. Pogoria III + Święto Bytomia, zawody Strongman.
Sobota, 12 czerwca 2010 | dodano: 12.06.2010Kategoria 70-100 km
Można oglądać 3 mecze dziennie na mundialu w TV, ale jeśli ktoś woli coś na powietrzu, wybór także wyborny.
Obecnie Bytom, przez 3 dni ma swoje święto. Odbywa się także industriada, impreza odbywająca się w 23 miastach. A z koncertów do wyboru m.in Lady Pank w Chorzowie.
I gdzie w tym wszystkim, znaleźć czas na rower?
Wiele się nie zastanawiając, po południu wyruszam w drogę. Jadę na nową drogę rowerową nad Pogorią, o której pisał DARIUSZ79.
Jadę znaną sobie trasą, ale tym razem drogą, którą przeważnie wracałem z nad Pogorii.
W Strzyżowicach widzę policjanta na skrzyżowaniu, kawałek dalej strażaka z lizakiem, trochę mnie to frapuje, ale jadę dalej. W Psarach przed 20tym km, patrzę, a tu peleton szosowców, całą jezdnią na mnie jedzie. Uciekam na chodnik. Uf całe szczęście, że nie spotkałem ich 100 metrów wcześniej, gdyż były tam 2 ostre zakręty, a ja pędziłem 40ką z górki.
Po chwili kolejna znacznie mniejsza grupa rowerzystów. Filmik poniżej. Jak się dowiedziałem były to VII Mistrzostwa Kolarstwa w Gminie Psary
Dojeżdżam nad śluzę i jadę dookoła Pogorii III.
Wracam przez Pogorię IV, a znałem ją dokładniej, z przeciwnej strony.
Wracam przez Dorotkę. Jest upalnie i parno, w drodze powrotnej, asfalt klei się do opon.
Jadę w rozpiętej koszulce rowerowej, a w Wojkowicach jakaś dziewczyna robi mi fotkę, mojego torsu :)
Wpadam do domu i biorę szybki zimny prysznic.
Już tylko 20 min do zawodów Strongman. Ubieram się w bezrękawnik, i sandały, i jadę spacerkiem, na Święto Bytomia.
Ponad 20tu zawodników, a najlepszy dostanie przepustkę na słynne zawody Arnolda w USA.
Muzykę zapodaje DJ Marco Saville.
Ale niektóre dzieci, wolą taplać się w fontannie.
Pierwsza konkurencja, 8 obrotów 360kg oponą i wciągnięcie 100kg beczki na odpowiednią wysokość.
Poniżej, po biegu z walizkami, rzucenie 80kg pniem na podest. Zadziwiająco szybko biegali, najlepsi poniżej 20 sekund.
Mała przerwa i pokaz bielizny dla Panów i ich żon.
Po 2ch konkurencjach najlepszy był bytomianin! Jeśli dobrze pamiętam Mateusz Baron.
A oto słynny zegar. Niestety zabrakło pamięci w aparacie, na cały filmik :(
Był także pokaz znanego polskiego kulturysty, którego nazwiska zapomniałem.
Na koniec fotka pana z obsługi Strongmenów. Podobno "szef wszystkich szefów". Nosi 5cio kg łańcuch na szyi, z 24 karatowego złota.
Ł2:98 km. [1197]
Temperatura:31.0 HR max:181 ( 92%) HR avg:150 ( 76%) Kalorie: 2887 (kcal)
Obecnie Bytom, przez 3 dni ma swoje święto. Odbywa się także industriada, impreza odbywająca się w 23 miastach. A z koncertów do wyboru m.in Lady Pank w Chorzowie.
I gdzie w tym wszystkim, znaleźć czas na rower?
Wiele się nie zastanawiając, po południu wyruszam w drogę. Jadę na nową drogę rowerową nad Pogorią, o której pisał DARIUSZ79.
Jadę znaną sobie trasą, ale tym razem drogą, którą przeważnie wracałem z nad Pogorii.
W Strzyżowicach widzę policjanta na skrzyżowaniu, kawałek dalej strażaka z lizakiem, trochę mnie to frapuje, ale jadę dalej. W Psarach przed 20tym km, patrzę, a tu peleton szosowców, całą jezdnią na mnie jedzie. Uciekam na chodnik. Uf całe szczęście, że nie spotkałem ich 100 metrów wcześniej, gdyż były tam 2 ostre zakręty, a ja pędziłem 40ką z górki.
Po chwili kolejna znacznie mniejsza grupa rowerzystów. Filmik poniżej. Jak się dowiedziałem były to VII Mistrzostwa Kolarstwa w Gminie Psary
Wracam przez Pogorię IV, a znałem ją dokładniej, z przeciwnej strony.
Wracam przez Dorotkę. Jest upalnie i parno, w drodze powrotnej, asfalt klei się do opon.
Jadę w rozpiętej koszulce rowerowej, a w Wojkowicach jakaś dziewczyna robi mi fotkę, mojego torsu :)
Wpadam do domu i biorę szybki zimny prysznic.
Już tylko 20 min do zawodów Strongman. Ubieram się w bezrękawnik, i sandały, i jadę spacerkiem, na Święto Bytomia.
Ponad 20tu zawodników, a najlepszy dostanie przepustkę na słynne zawody Arnolda w USA.
Muzykę zapodaje DJ Marco Saville.
Ale niektóre dzieci, wolą taplać się w fontannie.
Pierwsza konkurencja, 8 obrotów 360kg oponą i wciągnięcie 100kg beczki na odpowiednią wysokość.
Mała przerwa i pokaz bielizny dla Panów i ich żon.
Po 2ch konkurencjach najlepszy był bytomianin! Jeśli dobrze pamiętam Mateusz Baron.
A oto słynny zegar. Niestety zabrakło pamięci w aparacie, na cały filmik :(
Na koniec fotka pana z obsługi Strongmenów. Podobno "szef wszystkich szefów". Nosi 5cio kg łańcuch na szyi, z 24 karatowego złota.
Ł2:98 km. [1197]
Dane wycieczki:
70.00 km (5.20 km teren), czas: 03:00 h, avg:23.33 km/h,
prędkość maks: 46.40 km/hTemperatura:31.0 HR max:181 ( 92%) HR avg:150 ( 76%) Kalorie: 2887 (kcal)
Trąpkowice, Zendek, Cynków, Krusin, Strąków, Niwiska, Strzyżowice...
Cadence avg:75
Dzisiaj chcę zielonych lasów i terenu. Jest ciepło, pierwszy raz jadę o gołych nogach.
Już od początku jedzie mi się szybko, pod górę w Piekarach mam średnią 27 km/h.
Muszę przejechać przez Trąpkowice, celowo omijam Ossy, zakładając, że będzie tam błoto.
Jadę przez ścieżkę rowerową na Bytomskiej, w kierunku Świerklańca (mam blisko 40/h) oraz drogą 78. Prawdopodobnie wiatr się odwrócił i teraz już mnie spowalnia, ale i tak osiągam niebywałą, jak na mnie, średnią po 15tu km.
Od Niezdary, jadę 2km, fatalną 78ką na tym odcinku. Dalej mijam bunkier i pustą drogą przejeżdżam przez Ożarowice.
Widać stąd doskonale Lotnisko Pyrzowice.
Ja mam szczęście, gdyż startuje samolot, i przelatuje bezpośrednio nade mną.
Mam ochotę na małą przygodę, wiem gdzie chcę dojechać, ale wybieram drogi niekoniecznie widoczne na mapie GPSu.
Po 22km, pierwszy półtora kilometrowy fragment leśny. Sucho, zielono, słonecznie, trochę piaszczyste grunty, pozwalające jechać bez wysiłku ponad 10km/h.
Po chwili przeszkoda, dokładnie w miejscu, gdzie ma przebiegać, budowana właśnie, autostrada A1.
Na szczęście dało się obejść to bajorko, a ja wiedziałem, że za 500 metrów będzie droga asfaltowa.
Dalej, wietrzny jak zwykle Zendek i Kościół, z błędną godzina na zegarze.
I w stronę lasu. Chcę dotrzeć do Podlasie Kolonia, ale jako że nie znam drogi, jadę na czuja przez las.
Po chwili nawierzchnia staje się przyjemniejsza, a ja zachwycam się zielonymi drzewkami.
Po pięciu km, kończy się las i jadę dookoła Cynkowa, mijając wiele kapliczek.
Asfalt jest wyśmienity, i bez aut. W Krusinie napotykam, studnię przy drodze.
Mogę jechać dalej dobrym asfaltem, ale postanawiam odbić w drogę gruntową, nie mając pewności, czy przejadę nią przez 2 rzeki: Małą Przemszę i Brynicę.
Ta pierwsza jest faktycznie mała :)
Wystarczyły 2 kroki, choć wcale to nie było takie łatwe, w butach SPD i z rowerem w ręce.
I znowu jestem w pięknym lesie, a przez znacznie większa Brynicę, przejechałem mostkiem.
I bawię się samowyzwalaczem.
Docieram do dobrze utwardzonej, ale dziurawej, ścieżki i kieruje się do kolejnej atrakcji, bunkrów w środku lasu, widocznych na mapie GPSa.
Co prawda po pierwszym bunkrze została tylko betonowa płyta w ziemi, za to drugi..
Ścieżki w lesie Szeligowcu, są dobrze przejezdne, szybko docieram nad staw Korczak.
Powoli szykuję się w drogę powrotną. Chcę jednak dotrzeć jeszcze do tajemniczego NDB Katowice. Nie mam pojęcia co to będzie, spodziewam się jakiegoś masztu lub nadajnika.
A wygląda to tak:
Mam już kilkanaście km po tym lesie, i kieruję się na Niwiska. Mały fragment jest bardziej piaszczysty, ale ostatecznie mijam tory kolejowe, a w tle widzę już drogę S1.
Musiałem jeszcze podpompować koło, i w dalszą drogę. Jeszcze rzut okiem, na lasy po których jeździłem.
Od Targoszczyc niesamowicie pod wiatr, co najmniej przez 8 km. Potem lepiej, ale pod domem znowu trudniej.
Ł3:64 km. [674]
Temperatura:18.6 HR max:171 ( 87%) HR avg:144 ( 73%) Kalorie: 3498 (kcal)
Dzisiaj chcę zielonych lasów i terenu. Jest ciepło, pierwszy raz jadę o gołych nogach.
Już od początku jedzie mi się szybko, pod górę w Piekarach mam średnią 27 km/h.
Muszę przejechać przez Trąpkowice, celowo omijam Ossy, zakładając, że będzie tam błoto.
Jadę przez ścieżkę rowerową na Bytomskiej, w kierunku Świerklańca (mam blisko 40/h) oraz drogą 78. Prawdopodobnie wiatr się odwrócił i teraz już mnie spowalnia, ale i tak osiągam niebywałą, jak na mnie, średnią po 15tu km.
Od Niezdary, jadę 2km, fatalną 78ką na tym odcinku. Dalej mijam bunkier i pustą drogą przejeżdżam przez Ożarowice.
Widać stąd doskonale Lotnisko Pyrzowice.
Ja mam szczęście, gdyż startuje samolot, i przelatuje bezpośrednio nade mną.
Mam ochotę na małą przygodę, wiem gdzie chcę dojechać, ale wybieram drogi niekoniecznie widoczne na mapie GPSu.
Po 22km, pierwszy półtora kilometrowy fragment leśny. Sucho, zielono, słonecznie, trochę piaszczyste grunty, pozwalające jechać bez wysiłku ponad 10km/h.
Po chwili przeszkoda, dokładnie w miejscu, gdzie ma przebiegać, budowana właśnie, autostrada A1.
Na szczęście dało się obejść to bajorko, a ja wiedziałem, że za 500 metrów będzie droga asfaltowa.
Dalej, wietrzny jak zwykle Zendek i Kościół, z błędną godzina na zegarze.
I w stronę lasu. Chcę dotrzeć do Podlasie Kolonia, ale jako że nie znam drogi, jadę na czuja przez las.
Po chwili nawierzchnia staje się przyjemniejsza, a ja zachwycam się zielonymi drzewkami.
Po pięciu km, kończy się las i jadę dookoła Cynkowa, mijając wiele kapliczek.
Asfalt jest wyśmienity, i bez aut. W Krusinie napotykam, studnię przy drodze.
Mogę jechać dalej dobrym asfaltem, ale postanawiam odbić w drogę gruntową, nie mając pewności, czy przejadę nią przez 2 rzeki: Małą Przemszę i Brynicę.
Ta pierwsza jest faktycznie mała :)
Wystarczyły 2 kroki, choć wcale to nie było takie łatwe, w butach SPD i z rowerem w ręce.
I znowu jestem w pięknym lesie, a przez znacznie większa Brynicę, przejechałem mostkiem.
I bawię się samowyzwalaczem.
Docieram do dobrze utwardzonej, ale dziurawej, ścieżki i kieruje się do kolejnej atrakcji, bunkrów w środku lasu, widocznych na mapie GPSa.
Co prawda po pierwszym bunkrze została tylko betonowa płyta w ziemi, za to drugi..
Ścieżki w lesie Szeligowcu, są dobrze przejezdne, szybko docieram nad staw Korczak.
Powoli szykuję się w drogę powrotną. Chcę jednak dotrzeć jeszcze do tajemniczego NDB Katowice. Nie mam pojęcia co to będzie, spodziewam się jakiegoś masztu lub nadajnika.
A wygląda to tak:
Mam już kilkanaście km po tym lesie, i kieruję się na Niwiska. Mały fragment jest bardziej piaszczysty, ale ostatecznie mijam tory kolejowe, a w tle widzę już drogę S1.
Musiałem jeszcze podpompować koło, i w dalszą drogę. Jeszcze rzut okiem, na lasy po których jeździłem.
Od Targoszczyc niesamowicie pod wiatr, co najmniej przez 8 km. Potem lepiej, ale pod domem znowu trudniej.
Ł3:64 km. [674]
Dane wycieczki:
85.20 km (19.80 km teren), czas: 04:06 h, avg:20.78 km/h,
prędkość maks: 46.90 km/hTemperatura:18.6 HR max:171 ( 87%) HR avg:144 ( 73%) Kalorie: 3498 (kcal)
Przy granicy województwa śląskiego; Wieszowa, Wojska, Wielowieś, Potępa, Tworóg
Cadence avg:75
Temp start 10, powrót 8,5 stopni.
Wiosenny weekend, w sobotę rano jednak mocno padało, co mnie zniechęciło, potem gdy było pogodnie, byłem zajęty. Dziś piękny poranek, spodziewany deszcz od około godziny 16:30.
Dłużej pospałem, a na rower wyruszyłem po obiedzie.
Koniecznie chciałem trzymać się asfaltów, by unikać błota. Ubrałem się dosyć ciepło (nogawki i polar na górę), może za bardzo, ale dzięki temu pod koniec nie zmarzłem.
Wyruszyłem główną drogą na Miechowice, w godzinach szczytu nie jest to przyjemne, ale dziś liczyłem na mały niedzielny ruch.
Już w Rokitnicy mijałem rowerową rodzinkę z dzieckiem, kawałek dalej motocyklistów. Każdy korzysta z pogody, na trasie mijałem wielu motocyklistów, rowerzystów, spacerowiczów, a nawet biegacza.
Przed Wieszową, kolarz wpatrzony przed siebie, kawałek dalej pozdrowiłem się z innym rowerzystą.
Przed Zbrosławicami znak, niebezpieczny zjazd i faktycznie rozwinąłem tam ponad 50km/h. Średnia jak na ten moment ponad 26 km/h, bardzo dobrze jak na mnie.
Na dalszej trasie, w kilku miejscach typowo wiejskie zapachy. Wsie i tylko szosa, pola i lasy.
Na trasie przydrożne kapliczki, ale jakoś nie chce mi się dziś robić zdjęć.
Od Wilkowic, spore podmuchy boczne, koła jechały przy krawędzi jezdni, a ja pochylony do środka jezdni, by mnie nie wyrzuciło.
W myślach obliczałem, jeśli dojadę w 4h do domu, powinienem zdążyć przed deszczem.
W miejscowości Wojska, przy małym kościółku, pełno rowerów, pozostawionych przez parafian, będących na mszy. (chyba nie do pomyślenia w większym mieście)
W Wielowsi, tabliczka o trasie rowerowej, może ktoś wie coś więcej o niej?
Ruch był prawie żaden, a gdy przeciąłem drogę 907, właściwie ani jednego autka.
Za miejscowością Czarków, zaczyna się najlepsza część wycieczki. Wjeżdżam w las, piękny, pachnący, zielony. Pierwszy raz w tym roku, widzę zielony las. Kawałek dalej, stacja kolejowa Borowiany, obok której, przejeżdżamy przejazdem przez tory.(zaraz za mną zamknęli szlaban)
Od miejscowości Koty, zaczyna padać deszcz, na szczęście szybko przestaje. I znowu podmuchy, tym razem jazda pod wiatr.
Dalej znany już mi Tworóg.
Istnieje tam krótka ciekawa droga rowerowa, dla dzieci do szkoły. Dokładnie została opisana pod tym linkiem.
Jest to droga jednokierunkowa, a jej połowa przeznaczona tylko dla rowerzystów. Choć ta żółta farba może wprowadzać w błąd.
Cały czas, w dali widzimy las, przez jego 2 km odcinek nie zdążył stopnieć śnieg, ale dało się przejechać.
Od Tarnowskich Gór do Bytomia, łapały mnie prawie wszystkie światła na czerwonym.
Kilometr przed domem się rozpadało, zdążyłem idealnie.
Po powrocie byłem dość zmęczony, w trasie wypiłem 1,5 litra wody z miodem i zjadłem jabłko.
Świetny kabaret
Ł1:312,8 km. [943,7]
Temperatura:9.5 HR max:174 ( 89%) HR avg:154 ( 78%) Kalorie: 3594 (kcal)
Temp start 10, powrót 8,5 stopni.
Wiosenny weekend, w sobotę rano jednak mocno padało, co mnie zniechęciło, potem gdy było pogodnie, byłem zajęty. Dziś piękny poranek, spodziewany deszcz od około godziny 16:30.
Dłużej pospałem, a na rower wyruszyłem po obiedzie.
Koniecznie chciałem trzymać się asfaltów, by unikać błota. Ubrałem się dosyć ciepło (nogawki i polar na górę), może za bardzo, ale dzięki temu pod koniec nie zmarzłem.
Wyruszyłem główną drogą na Miechowice, w godzinach szczytu nie jest to przyjemne, ale dziś liczyłem na mały niedzielny ruch.
Już w Rokitnicy mijałem rowerową rodzinkę z dzieckiem, kawałek dalej motocyklistów. Każdy korzysta z pogody, na trasie mijałem wielu motocyklistów, rowerzystów, spacerowiczów, a nawet biegacza.
Przed Wieszową, kolarz wpatrzony przed siebie, kawałek dalej pozdrowiłem się z innym rowerzystą.
Przed Zbrosławicami znak, niebezpieczny zjazd i faktycznie rozwinąłem tam ponad 50km/h. Średnia jak na ten moment ponad 26 km/h, bardzo dobrze jak na mnie.
Na dalszej trasie, w kilku miejscach typowo wiejskie zapachy. Wsie i tylko szosa, pola i lasy.
Na trasie przydrożne kapliczki, ale jakoś nie chce mi się dziś robić zdjęć.
Od Wilkowic, spore podmuchy boczne, koła jechały przy krawędzi jezdni, a ja pochylony do środka jezdni, by mnie nie wyrzuciło.
W myślach obliczałem, jeśli dojadę w 4h do domu, powinienem zdążyć przed deszczem.
W miejscowości Wojska, przy małym kościółku, pełno rowerów, pozostawionych przez parafian, będących na mszy. (chyba nie do pomyślenia w większym mieście)
W Wielowsi, tabliczka o trasie rowerowej, może ktoś wie coś więcej o niej?
Ruch był prawie żaden, a gdy przeciąłem drogę 907, właściwie ani jednego autka.
Za miejscowością Czarków, zaczyna się najlepsza część wycieczki. Wjeżdżam w las, piękny, pachnący, zielony. Pierwszy raz w tym roku, widzę zielony las. Kawałek dalej, stacja kolejowa Borowiany, obok której, przejeżdżamy przejazdem przez tory.(zaraz za mną zamknęli szlaban)
Od miejscowości Koty, zaczyna padać deszcz, na szczęście szybko przestaje. I znowu podmuchy, tym razem jazda pod wiatr.
Dalej znany już mi Tworóg.
Istnieje tam krótka ciekawa droga rowerowa, dla dzieci do szkoły. Dokładnie została opisana pod tym linkiem.
Jest to droga jednokierunkowa, a jej połowa przeznaczona tylko dla rowerzystów. Choć ta żółta farba może wprowadzać w błąd.
Cały czas, w dali widzimy las, przez jego 2 km odcinek nie zdążył stopnieć śnieg, ale dało się przejechać.
Od Tarnowskich Gór do Bytomia, łapały mnie prawie wszystkie światła na czerwonym.
Kilometr przed domem się rozpadało, zdążyłem idealnie.
Po powrocie byłem dość zmęczony, w trasie wypiłem 1,5 litra wody z miodem i zjadłem jabłko.
Świetny kabaret
Dane wycieczki:
85.50 km (2.20 km teren), czas: 03:30 h, avg:24.43 km/h,
prędkość maks: 52.10 km/hTemperatura:9.5 HR max:174 ( 89%) HR avg:154 ( 78%) Kalorie: 3594 (kcal)
Tour de Dąbrowa G. (dawna Huta Katowice) + masakra na własne życzenie
Temp start +1, powrót -4 stopnie.
Przez Dąbrowę Górniczą przejeżdżałem dziesiątki razy drogą 94, jadąc w kierunku Krakowa, ale tak na prawdę, nie znam tego miasta za bardzo. Dzisiaj postanowiłem to trochę nadrobić. Za cel obrałem sobie przejechanie wokół tego miasta, tak by podjechać jak najbliżej dawnej Huty Katowice. Na pierwszy rzut oka, przejazd przez to miasto nie jest najłatwiejszy, gdyż krzyżuje się tam kilka głównych dróg, i boczna w końcu dojedzie do jakieś krajówki.
Jechało się dobrze, pogoda na plus, kierowcy na plus, tylko trochę za mokro.
Pierwszym przystankiem była Elektrownia Łagisza, od strony, od której jej jeszcze nie widziałem.
Zaraz za nią przejazd kolejowy i czekanie na otwarcie szlabanu. Piękny widok, w tle Elektrownia, zachód słońca i jadąca lokomotywa.
Dalej znana mi Zielona, i w mieście kolejny przejazd kolejowy i znowu czekanie, aż pociąg przejedzie. No tak, w Dąbrowie jest trochę tych torów.
Następnie wahałem się: czy jechać pod tzw Pomnik Jimiego Hendrix'a, ale widząc wcześniej artykuł Kliknij Tutaj uznałem, że ta wiedza jest wystarczająca, i trzeba jechać dalej, bo robi się ciemno.
Dalej wybrałem drogę równoległą do drogi 94, bardzo ucieszyłem się widząc Real zza ekranu wyciszającego, tyle razy widziałem go z drugiej strony, a tym razem był to dla mnie nowy widok.
Dobry wynik miałem także w porównaniu z autobusem nr 84, którego dogoniłem ostatecznie przed ul. Torową.
Dalej obok terenu huty, ale bez specjalnych widoków, bo było widać tylko ogrodzenie. Ale w końcu dojechałem.
2 km na Rozdzieńskiego były nieprzyjemne, było już ciemno, a Sigma nie oświetlała wystarczająco mocno, tiry na szczęście omijały mnie dużym łukiem.
Kolejnym ważnym etapem, był przejazd obok jez. Pogoria IV. Latem można je całe objechać [a co najmniej połowę, po fajnej asfaltowej ścieżce rowerowej].
Dziś musiałem pokonać niewielki, nie znany mi fragment, a dokładnie drogę do śluzy.
Na mapie w GPSie ładnie to wyglądało, 370 metrów drogi gruntowej i jakieś 1.7 km asfaltowej ścieżki do śluzy.
Niestety było tam mocno zasypane śniegiem i strasznie. Śnieg nie odróżniał się od jeziora, a z planowanych nieprzejezdnych 300 metrów, zrobił się 2 km odcinek, który musiałem pokonać pieszo. A wszystko po to, by dojść do miejscowości Preczów. Masakra, nie chciałem w połowie rezygnować, więc się trzymałem tej śnieżnej opcji.
I Fotka na śluzę.
Zaraz za śluzą dało się jechać, ale po wszystkim rower odmówił posłuszeństwa, przerzutki nie działały, hamulce także, a na linkach było 1 cm lodu. Jakoś rower doprowadziłem do względnego porządku i zacząłem wracać znaną już sobie drogą.
Najlepsze było to, że przed wyjściem w domu, skończyła się woda mineralna, zabrałem więc mleko i jabłko. Mleko nawet mi smakowało, a jabłko zjadłem w Rogoźniku.
Razem z wcześniejszym wpisem, zrobiłem dziś prawie 94km.
I kaberet dla Dynio
Ł=1:82.6 km. [713,5]
Temperatura:-2.5 HR max:177 ( 90%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 3251 (kcal)
Przez Dąbrowę Górniczą przejeżdżałem dziesiątki razy drogą 94, jadąc w kierunku Krakowa, ale tak na prawdę, nie znam tego miasta za bardzo. Dzisiaj postanowiłem to trochę nadrobić. Za cel obrałem sobie przejechanie wokół tego miasta, tak by podjechać jak najbliżej dawnej Huty Katowice. Na pierwszy rzut oka, przejazd przez to miasto nie jest najłatwiejszy, gdyż krzyżuje się tam kilka głównych dróg, i boczna w końcu dojedzie do jakieś krajówki.
Jechało się dobrze, pogoda na plus, kierowcy na plus, tylko trochę za mokro.
Pierwszym przystankiem była Elektrownia Łagisza, od strony, od której jej jeszcze nie widziałem.
Zaraz za nią przejazd kolejowy i czekanie na otwarcie szlabanu. Piękny widok, w tle Elektrownia, zachód słońca i jadąca lokomotywa.
Dalej znana mi Zielona, i w mieście kolejny przejazd kolejowy i znowu czekanie, aż pociąg przejedzie. No tak, w Dąbrowie jest trochę tych torów.
Następnie wahałem się: czy jechać pod tzw Pomnik Jimiego Hendrix'a, ale widząc wcześniej artykuł Kliknij Tutaj uznałem, że ta wiedza jest wystarczająca, i trzeba jechać dalej, bo robi się ciemno.
Dalej wybrałem drogę równoległą do drogi 94, bardzo ucieszyłem się widząc Real zza ekranu wyciszającego, tyle razy widziałem go z drugiej strony, a tym razem był to dla mnie nowy widok.
Dobry wynik miałem także w porównaniu z autobusem nr 84, którego dogoniłem ostatecznie przed ul. Torową.
Dalej obok terenu huty, ale bez specjalnych widoków, bo było widać tylko ogrodzenie. Ale w końcu dojechałem.
2 km na Rozdzieńskiego były nieprzyjemne, było już ciemno, a Sigma nie oświetlała wystarczająco mocno, tiry na szczęście omijały mnie dużym łukiem.
Kolejnym ważnym etapem, był przejazd obok jez. Pogoria IV. Latem można je całe objechać [a co najmniej połowę, po fajnej asfaltowej ścieżce rowerowej].
Dziś musiałem pokonać niewielki, nie znany mi fragment, a dokładnie drogę do śluzy.
Na mapie w GPSie ładnie to wyglądało, 370 metrów drogi gruntowej i jakieś 1.7 km asfaltowej ścieżki do śluzy.
Niestety było tam mocno zasypane śniegiem i strasznie. Śnieg nie odróżniał się od jeziora, a z planowanych nieprzejezdnych 300 metrów, zrobił się 2 km odcinek, który musiałem pokonać pieszo. A wszystko po to, by dojść do miejscowości Preczów. Masakra, nie chciałem w połowie rezygnować, więc się trzymałem tej śnieżnej opcji.
I Fotka na śluzę.
Zaraz za śluzą dało się jechać, ale po wszystkim rower odmówił posłuszeństwa, przerzutki nie działały, hamulce także, a na linkach było 1 cm lodu. Jakoś rower doprowadziłem do względnego porządku i zacząłem wracać znaną już sobie drogą.
Najlepsze było to, że przed wyjściem w domu, skończyła się woda mineralna, zabrałem więc mleko i jabłko. Mleko nawet mi smakowało, a jabłko zjadłem w Rogoźniku.
Razem z wcześniejszym wpisem, zrobiłem dziś prawie 94km.
I kaberet dla Dynio
Dane wycieczki:
82.65 km (5.40 km teren), czas: 04:02 h, avg:20.49 km/h,
prędkość maks: 43.30 km/hTemperatura:-2.5 HR max:177 ( 90%) HR avg:149 ( 76%) Kalorie: 3251 (kcal)