- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Wpisy archiwalne w kategorii
Ślad GPS
Dystans całkowity: | 7196.36 km (w terenie 1313.04 km; 18.25%) |
Czas w ruchu: | 364:01 |
Średnia prędkość: | 19.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.40 km/h |
Suma podjazdów: | 39976 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (84 %) |
Suma kalorii: | 219644 kcal |
Liczba aktywności: | 99 |
Średnio na aktywność: | 72.69 km i 3h 40m |
Więcej statystyk |
Las, powrót w ciemnościach z Bocialarką 4
Środa, 17 listopada 2010 | dodano: 17.11.2010Kategoria Ślad GPS
Temp start 7 stopni, powrót 6.
Kolejny wypad do lasu. Trochę zimniej, na większości dystansu, mniej lub bardziej odczuwalna mżawka.
Po 14km i dobrej średniej 24 km/h jestem na ul. Grzybowej. Mam około godzinkę, aż się ściemni.
Penetruję najpierw wąskie ścieżki. Po pewnym czasie, niespodziewanie, odkrywam poniższe oczko wodne na rzece Pniowiec.
Spieszę się, czas na piękne dukty. To lubię.
Kieruję się ku jeziorze Głęboki Dół, dostrzegam ambonę? (z wyglądu inną jakie znam z okolicy).
Dukty kluczą, odkrywam dzięki temu, jakby mini wodospad na Wodzie Granicznej.
Jest już po 16ej, typowa szarówka, trzeba myśleć o powrocie. Jadę lasem na Miasteczko Śl.
Ciągle mżawi, jest na prawdę ciemno. Oto widok na ul. Św. Marka.
Jest okazja, by zobaczyć jak świeci Bocialarka 4.
Oto fotka na ubitą drogę gruntową, przy wyłączonej lampce.
A oto i ona, przy 65% mocy, czyli ok 520 lumenach.
Teraz 3,5 km przez ciemny las. Mimo że znam drogę, każdy metr jest jak nowy. To jest niesamowite, jak las wpływa na ludzką psychikę.
Docieram nad jezioro Chechło-Nakło. Na zdjęciu można dostrzec wodę.
Teraz dylemat, wracać jakieś 3 km, drogą na Tarnowskie Góry czy jednak lasem, trochę dalej na Świerklaniec. Wybieram jednak drogę 908. Jak widać nie wiele jaśniej :)
Pada ale nie przeszkadza. Dalej jazda przez miasto, znacznie bardziej komfortowo.
Ł1: 193 km [2593]
Temperatura:6.5 HR max:178 ( 91%) HR avg:151 ( 77%) Kalorie: 2708 (kcal)
Kolejny wypad do lasu. Trochę zimniej, na większości dystansu, mniej lub bardziej odczuwalna mżawka.
Po 14km i dobrej średniej 24 km/h jestem na ul. Grzybowej. Mam około godzinkę, aż się ściemni.
Penetruję najpierw wąskie ścieżki. Po pewnym czasie, niespodziewanie, odkrywam poniższe oczko wodne na rzece Pniowiec.
Spieszę się, czas na piękne dukty. To lubię.
Kieruję się ku jeziorze Głęboki Dół, dostrzegam ambonę? (z wyglądu inną jakie znam z okolicy).
Dukty kluczą, odkrywam dzięki temu, jakby mini wodospad na Wodzie Granicznej.
Jest już po 16ej, typowa szarówka, trzeba myśleć o powrocie. Jadę lasem na Miasteczko Śl.
Ciągle mżawi, jest na prawdę ciemno. Oto widok na ul. Św. Marka.
Jest okazja, by zobaczyć jak świeci Bocialarka 4.
Oto fotka na ubitą drogę gruntową, przy wyłączonej lampce.
A oto i ona, przy 65% mocy, czyli ok 520 lumenach.
Teraz 3,5 km przez ciemny las. Mimo że znam drogę, każdy metr jest jak nowy. To jest niesamowite, jak las wpływa na ludzką psychikę.
Docieram nad jezioro Chechło-Nakło. Na zdjęciu można dostrzec wodę.
Teraz dylemat, wracać jakieś 3 km, drogą na Tarnowskie Góry czy jednak lasem, trochę dalej na Świerklaniec. Wybieram jednak drogę 908. Jak widać nie wiele jaśniej :)
Pada ale nie przeszkadza. Dalej jazda przez miasto, znacznie bardziej komfortowo.
Ł1: 193 km [2593]
Dane wycieczki:
63.60 km (22.00 km teren), czas: 03:13 h, avg:19.77 km/h,
prędkość maks: 45.80 km/hTemperatura:6.5 HR max:178 ( 91%) HR avg:151 ( 77%) Kalorie: 2708 (kcal)
Baszta, Kolej, Wojsko, Hałda i Las.
Poniedziałek, 15 listopada 2010 | dodano: 15.11.2010Kategoria Ślad GPS
Temp start 14,5 stopni, powrót 12.
Udało się wykorzystać niezłą pogodę. A mnie, ciągnie dziś do lasu.
Pierwszy cel, to znana mi Baszta, znajdująca się na wzniesieniu, pomiędzy Świerklańcem i Orzechem.
By do niej dojechać trzeba przemierzyć sady w Orzechu. Drogi gruntowe, chyba nie odkryte przez wielu, które dają trochę w kość.
Póki jeszcze stoi warto tu przyjechać, miejsce ma swój urok.
Kieruję się na Nowe Chechło. I znowu przez lekkie wzniesienie, do ulicy Widokowej w Świerklańcu.
Na horyzoncie, gdzie nie popatrzeć widać lasy.
(Mocno z prawej można wypatrzeć lotnisko Pyrzowice, na wprost kominy Huty Cynku w Miasteczku Śl, a na lewo widzimy kominy, znajdujące się w okolicy Śląskiego Centrum Hurtu w Tarnowskich Górach).
W Tarnowskich Górach, moją uwagę przykuwa "Przedszkole Bajkowy Zameczek"
Penetruję las w okolicy Kolejowej Stacji Towarowej - Tarnowskie Góry. Wiem, że część lasu zajęta jest przez Wojsko.
Dziś, nareszcie, znajduję drogę z Tarnowskich Gór do jeziora Chechło-Nakło, inaczej niż drogą 908. {Teraz nie trzeba będzie, jechać na centymetry po koleinach} Jadę bardzo blisko torów. Można przypatrzeć się infrastrukturze kolejowej.
Małymi i pagórkowatymi ścieżkami, docieram praktycznie pod jezioro.
Znam już las od strony ul. Kolejowej, czas na lewą stronę Stacji Towarowej, czyli za ul. Leśną. Poniżej w tle wieża wodna.
Jest tu bardziej dziko, znajduje się tu także ogromna i zielona hałda.
Krążę po lesie.
Większość ścieżek jest ślepa.
Wracam wpatrzony w niebo.
27 km po lesie, ale nie po prostych duktach leśnych, tylko w trochę trudniejszym terenie.
Ł1: 129,5 km [2529]
Temperatura:14.0 HR max:184 ( 94%) HR avg:146 ( 74%) Kalorie: 2863 (kcal)
Udało się wykorzystać niezłą pogodę. A mnie, ciągnie dziś do lasu.
Pierwszy cel, to znana mi Baszta, znajdująca się na wzniesieniu, pomiędzy Świerklańcem i Orzechem.
By do niej dojechać trzeba przemierzyć sady w Orzechu. Drogi gruntowe, chyba nie odkryte przez wielu, które dają trochę w kość.
Póki jeszcze stoi warto tu przyjechać, miejsce ma swój urok.
Kieruję się na Nowe Chechło. I znowu przez lekkie wzniesienie, do ulicy Widokowej w Świerklańcu.
Na horyzoncie, gdzie nie popatrzeć widać lasy.
(Mocno z prawej można wypatrzeć lotnisko Pyrzowice, na wprost kominy Huty Cynku w Miasteczku Śl, a na lewo widzimy kominy, znajdujące się w okolicy Śląskiego Centrum Hurtu w Tarnowskich Górach).
W Tarnowskich Górach, moją uwagę przykuwa "Przedszkole Bajkowy Zameczek"
Penetruję las w okolicy Kolejowej Stacji Towarowej - Tarnowskie Góry. Wiem, że część lasu zajęta jest przez Wojsko.
Dziś, nareszcie, znajduję drogę z Tarnowskich Gór do jeziora Chechło-Nakło, inaczej niż drogą 908. {Teraz nie trzeba będzie, jechać na centymetry po koleinach} Jadę bardzo blisko torów. Można przypatrzeć się infrastrukturze kolejowej.
Małymi i pagórkowatymi ścieżkami, docieram praktycznie pod jezioro.
Znam już las od strony ul. Kolejowej, czas na lewą stronę Stacji Towarowej, czyli za ul. Leśną. Poniżej w tle wieża wodna.
Jest tu bardziej dziko, znajduje się tu także ogromna i zielona hałda.
Krążę po lesie.
Większość ścieżek jest ślepa.
Wracam wpatrzony w niebo.
27 km po lesie, ale nie po prostych duktach leśnych, tylko w trochę trudniejszym terenie.
Ł1: 129,5 km [2529]
Dane wycieczki:
66.50 km (27.00 km teren), czas: 03:42 h, avg:17.97 km/h,
prędkość maks: 46.40 km/hTemperatura:14.0 HR max:184 ( 94%) HR avg:146 ( 74%) Kalorie: 2863 (kcal)
Listopadowa Pętla (okolice drogi 912) i ponad 25 km po lesie
Sobota, 6 listopada 2010 | dodano: 06.11.2010Kategoria Ślad GPS
Nadal ciepło.
Wyruszam przed południem, by zdążyć przed prognozowanymi opadami.
Przy Nowym Chechle, odkrywam dukt leśny, którym jeszcze nie jechałem.
Jest bardziej zielono, niż się spodziewałem.
Przed Żyglinem docieram, na znany sobie, żółty szlak pieszy.
A za dostrzegalnią pożarową, poznaję kolejne dukty leśne.
Krążę w okolicach torów kolejowych.
Odkrywam takie oto, poniższe, ścieżki dywaniki.
W pewnym momencie trzeba zawrócić.
Zobaczmy, dokąd ta droga prowadzi.
Teraz podjazd po korzeniach, pod 20to metrowe wzniesienie.
Jest coraz bardziej pochmurno, trzeba myśleć o powrocie.
Jadę lasem w kierunku jez. Cheło-Nakło. Zaczyna padać, na szczęście tylko chwilę.
Powrót pod wiatr. Teraz dopiero czuję, jak mocno dziś wieje.
25,5 km po lesie co cieszy.
Ł3:171 km.[3378,5]
Temperatura:13.5 HR max:176 ( 90%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 2618 (kcal)
Wyruszam przed południem, by zdążyć przed prognozowanymi opadami.
Przy Nowym Chechle, odkrywam dukt leśny, którym jeszcze nie jechałem.
Jest bardziej zielono, niż się spodziewałem.
Przed Żyglinem docieram, na znany sobie, żółty szlak pieszy.
A za dostrzegalnią pożarową, poznaję kolejne dukty leśne.
Krążę w okolicach torów kolejowych.
Odkrywam takie oto, poniższe, ścieżki dywaniki.
W pewnym momencie trzeba zawrócić.
Zobaczmy, dokąd ta droga prowadzi.
Teraz podjazd po korzeniach, pod 20to metrowe wzniesienie.
Jest coraz bardziej pochmurno, trzeba myśleć o powrocie.
Jadę lasem w kierunku jez. Cheło-Nakło. Zaczyna padać, na szczęście tylko chwilę.
Powrót pod wiatr. Teraz dopiero czuję, jak mocno dziś wieje.
25,5 km po lesie co cieszy.
Ł3:171 km.[3378,5]
Dane wycieczki:
59.00 km (25.50 km teren), czas: 03:17 h, avg:17.97 km/h,
prędkość maks: 42.70 km/hTemperatura:13.5 HR max:176 ( 90%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 2618 (kcal)
Czarny Nr 161 Żędowice-Jemielnica oraz Czerwony Nr 18 Jemielnica-Toszek
Poniedziałek, 25 października 2010 | dodano: 25.10.2010Kategoria 100-150 km, VP, Ślad GPS
Jedne prognozy zapowiadały przelotne opady, moja internetowa mówiła, o 30% szansy na deszcz. Tak czy inaczej, dziś ostatni wolny termin na wielką wycieczkę. Od rana jestem podekscytowany, jeśli się uda, będzie ponad 200km.
Wyruszam o 5:20 rano. W Bytomiu na trasie mijam, chyba z siedmiu rowerzystów. Nawet nie wiedziałem, że w takich godzinach, aż tak wielu podróżuje na rowerze, pewnie do pracy.
Jadę przez Miechowice. Obawiałem się ciemności.
Na szczęście co jakiś czas, lub w oddali, widać lampy podświetlające trochę drogę lub okolicę.
Przez pierwsze 35,5 km jadę identycznie jak wczoraj. GPS prowadzi zakręt po zakręcie, a dzięki Virtual Partner, utrzymuję dobre tempo, gdyż rywalizuję ze swoim cieniem z wczoraj. W efekcie przy drodze 907 jestem, o ponad 800 metrów szybciej.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o Virtual Partner, zobacz
TU lub TU lub TU.
Raduń i wewnątrz figurka MB.
Po 45 km jestem w Żędowicach. Jest godz.7:50 i jem śniadanie. Zaraz po poniższej fotce, rozpadało się. Czekam prawie 30 min i ciągle pada :(
A właśnie teraz, miała zacząć się przygoda. Mianowicie 56 km, głównie przez las, zieloną trasą nr 19 do Turawy, okrążenie jeziora Turawskiego i powrót do Ozimka (jakieś 14 km) i powrót czerwoną trasą nr 18 do Toszka (43 km szlaku rowerowego)
No cóż postanawiam odpuścić, skracam wyraźnie trasę. Wybieram jazdę czarnym szlakiem rowerowym Nr 161 z Żędowic do Jemielnicy.
Najpierw bardzo przyjemnie, potem także nie najgorzej.
Odcinki asfaltowe bardzo mokre, ciągle pada drobny deszcz.
Początkowo oznakowanie szlaku jest rewelacyjne, dalej widać jedynie gołe słupki, bez tabliczek. Komu to przeszkadzało, że nie uszanował.
Po ponad 12tu km jestem w Jemielnicy. Smutna lista nazwisk.
Czarny szlak miał łączyć się z czerwonym. Miał, szukam trasy nr 18, która wiem, że ma prowadzić przez Centawę.
Jadę w ciemno przez polne dróżki, ścieżka zatacza eskę i jest, docieram do czerwonego szlaku.
Tutaj mijam najpiękniejszą jesień.
Kiedy nie mogę się nadziwić kolorami, po chwili jeszcze ładniej.
Do Toszka już niedaleko.
Mały podjazd i szalony zjazd.
Byłem kilka razy w Toszku, zamek widziałem, szlak rowerowy wprowadza do miejscowości w świetny sposób. W Toszku też kończy się trasa nr 18. Trasa ma przebiegać, aż do Tarnowskich Gór, ale na razie wszystko w fazie projektów.
Mijam miasteczko, znowu zmaga się deszcz. Napęd także już ledwo zipie. Muszę go przeczyścić.
Dalsza droga, już dobrze znana. Męcząca, bo lekko pod górkę.
Długie przebywanie na 4ech stopniach i w deszczu, aż do Bytomia, mocno mnie zmęczyło.
Ł2:262 km. [2100]
Temperatura:4.0 HR max:173 ( 88%) HR avg:138 ( 70%) Kalorie: 4853 (kcal)
Wyruszam o 5:20 rano. W Bytomiu na trasie mijam, chyba z siedmiu rowerzystów. Nawet nie wiedziałem, że w takich godzinach, aż tak wielu podróżuje na rowerze, pewnie do pracy.
Jadę przez Miechowice. Obawiałem się ciemności.
Na szczęście co jakiś czas, lub w oddali, widać lampy podświetlające trochę drogę lub okolicę.
Przez pierwsze 35,5 km jadę identycznie jak wczoraj. GPS prowadzi zakręt po zakręcie, a dzięki Virtual Partner, utrzymuję dobre tempo, gdyż rywalizuję ze swoim cieniem z wczoraj. W efekcie przy drodze 907 jestem, o ponad 800 metrów szybciej.
Jeśli chcesz wiedzieć więcej o Virtual Partner, zobacz
TU lub TU lub TU.
Raduń i wewnątrz figurka MB.
Po 45 km jestem w Żędowicach. Jest godz.7:50 i jem śniadanie. Zaraz po poniższej fotce, rozpadało się. Czekam prawie 30 min i ciągle pada :(
A właśnie teraz, miała zacząć się przygoda. Mianowicie 56 km, głównie przez las, zieloną trasą nr 19 do Turawy, okrążenie jeziora Turawskiego i powrót do Ozimka (jakieś 14 km) i powrót czerwoną trasą nr 18 do Toszka (43 km szlaku rowerowego)
No cóż postanawiam odpuścić, skracam wyraźnie trasę. Wybieram jazdę czarnym szlakiem rowerowym Nr 161 z Żędowic do Jemielnicy.
Najpierw bardzo przyjemnie, potem także nie najgorzej.
Odcinki asfaltowe bardzo mokre, ciągle pada drobny deszcz.
Początkowo oznakowanie szlaku jest rewelacyjne, dalej widać jedynie gołe słupki, bez tabliczek. Komu to przeszkadzało, że nie uszanował.
Po ponad 12tu km jestem w Jemielnicy. Smutna lista nazwisk.
Czarny szlak miał łączyć się z czerwonym. Miał, szukam trasy nr 18, która wiem, że ma prowadzić przez Centawę.
Jadę w ciemno przez polne dróżki, ścieżka zatacza eskę i jest, docieram do czerwonego szlaku.
Tutaj mijam najpiękniejszą jesień.
Kiedy nie mogę się nadziwić kolorami, po chwili jeszcze ładniej.
Do Toszka już niedaleko.
Mały podjazd i szalony zjazd.
Byłem kilka razy w Toszku, zamek widziałem, szlak rowerowy wprowadza do miejscowości w świetny sposób. W Toszku też kończy się trasa nr 18. Trasa ma przebiegać, aż do Tarnowskich Gór, ale na razie wszystko w fazie projektów.
Mijam miasteczko, znowu zmaga się deszcz. Napęd także już ledwo zipie. Muszę go przeczyścić.
Dalsza droga, już dobrze znana. Męcząca, bo lekko pod górkę.
Długie przebywanie na 4ech stopniach i w deszczu, aż do Bytomia, mocno mnie zmęczyło.
Ł2:262 km. [2100]
Dane wycieczki:
125.10 km (22.50 km teren), czas: 06:25 h, avg:19.50 km/h,
prędkość maks: 48.10 km/hTemperatura:4.0 HR max:173 ( 88%) HR avg:138 ( 70%) Kalorie: 4853 (kcal)
Szlaki rowerowe Doliny Małej Panwi - rozpoznanie. (Kielcza, Krupski Młyn)
Sobota, 23 października 2010 | dodano: 23.10.2010Kategoria 100-150 km, Ślad GPS
Temperatura start 12.5, powrót 9 stopni.
Pierwszy etap wycieczki, to dotarcie do miejscowości Kielcza w województwie opolskim. Jest to, ode mnie około 42 km drogi, biegnącej głównie, przez malownicze wsie, z lepszym bądź gorszym asfaltem. Ale po kolei.
Ostatnio czytałem, by po Bytomiu nie jeździć na pamięć, gdyż w związku z remontami, kilka ulic zmieniło kierunkowość. I dziś właśnie pierwszy raz na rowerze, omijałem korek, jadąc przez 300 metrów, środkiem między dwoma stojącymi pasami. Chwilę później, zdziwiło mnie, zamknięte najważniejsze skrzyżowanie w mieście. Tyle z niespodzianek. Jadę na Miechowice.
Tuż za Stolarzowicami, takie piękne drzewka.
W okolicy Wilkowic, jak zwykle, albo to wiatr, albo brakuje siły w nogach, po prostu trudniej się jedzie.
Dalsza droga jak na Wielowieś. Znana okolica.
W Księżym Lesie charakterystyczny domek.
Wojska, tu asfalt pomaga :)
Jeszcze tylko, prawie 5 km przez drogę 901 i jestem gdzie chciałem.
Troszkę wcześniej na granicy województw, sympatyczna tablica o treści: "Województwo Śląskie, do zobaczenia".
Tutaj (w Kielczy) zaczynają się szlaki rowerowe Doliny Małej Panwi.
Funduję sobie małą, bo 11to km pętelkę szlakami. Tutaj wszystko pięknie oznaczone, na każdym skrzyżowaniu, strzałka kierunku dalszej jazdy.
Nawet na tak krótkim odcinku, atrakcji nie brakuje.
Za zdjęciu poniżej, powiedzmy, że to drewniany latarnik.
Niestety za jego plecami, czyżby pamiątka, z okresu tegorocznej powodzi?
Ostatni fragment mojej pętli, wiedzie przez las.
Wracając do szlaków. Podobno, czerwona Trasa nr 18 prowadzi z Tarnowskich Gór przez Toszek, Jemielnicę, Staniszcze Wielkie, Ozimek i Turawę do Opola, natomiast zielona trasa nr 19 biegnie z Tarnowskich Gór do Jelcza-Miłoszyce przez Krupski Młyn, Kolonowskie, Turawę i Pokój.
Mapki ze szlakami nad Jezioro Turawskie, można znaleźć w internecie, np Tutaj
Jest także interaktywna mapa szlaków na stronach gminy Zawadzkie.
Spore fragmenty szlaków, są także dostępne na mapie w moim GPSie.
Mnie dziś nurtuje, czy rowerowa 19ka faktycznie prowadzi do Tarnowskich Gór? (miasta sąsiadującego z moim miejscem zamieszkania).
Po około 53.5 km jazdy, poniższa tablica wskazuje, że w Tarnowskich Górach, będę po 33 km szlaku.
Nie mam mapy, ani śladu na GPSie. Opieram się jedynie na oznaczeniach w terenie.
Początkowo jest dobrze. Jest miejsce postojowe, z ławeczką i drewnianym stojakiem na rower. Szlak biegnie przez las, równolegle do rzeki Mała Panew. Czasem ją widać. Rzeka nie śmierdzi :)
Niestety przed Krupskim Młynem oznaczenia nikną. Nie poddaję się tak łatwo. Szukam szlaku.
Na pocieszenie, znajduję ciekawą linową kładkę.
Jeszcze raz ona, w tle figura Św. Józefa.
Wracam do miejsca, gdzie ostatni raz widziałem szlak. A było to tutaj.
Potwierdza się, że szlak, na 28em km przed Tarnowskimi Górami się kończy, a jego dalszy odcinek, prawdopodobnie jest w fazie projektowania.
Jadę w kierunku miejscowości Borowiany. Wydaje mi się, że podczas jednej z wycieczek dostrzegłem tam zielony symbol rowerka.
Niestety robi się późno, poszukiwania zakończone niepowodzeniem.
Czas wracać.
P.S. Ciekawe mapki szlaków znalazłem, także na tej stronie.
Ł2:137 km. [1975]
Temperatura:11.0 HR max:183 ( 93%) HR avg:148 ( 75%) Kalorie: (kcal)
Pierwszy etap wycieczki, to dotarcie do miejscowości Kielcza w województwie opolskim. Jest to, ode mnie około 42 km drogi, biegnącej głównie, przez malownicze wsie, z lepszym bądź gorszym asfaltem. Ale po kolei.
Ostatnio czytałem, by po Bytomiu nie jeździć na pamięć, gdyż w związku z remontami, kilka ulic zmieniło kierunkowość. I dziś właśnie pierwszy raz na rowerze, omijałem korek, jadąc przez 300 metrów, środkiem między dwoma stojącymi pasami. Chwilę później, zdziwiło mnie, zamknięte najważniejsze skrzyżowanie w mieście. Tyle z niespodzianek. Jadę na Miechowice.
Tuż za Stolarzowicami, takie piękne drzewka.
W okolicy Wilkowic, jak zwykle, albo to wiatr, albo brakuje siły w nogach, po prostu trudniej się jedzie.
Dalsza droga jak na Wielowieś. Znana okolica.
W Księżym Lesie charakterystyczny domek.
Wojska, tu asfalt pomaga :)
Jeszcze tylko, prawie 5 km przez drogę 901 i jestem gdzie chciałem.
Troszkę wcześniej na granicy województw, sympatyczna tablica o treści: "Województwo Śląskie, do zobaczenia".
Tutaj (w Kielczy) zaczynają się szlaki rowerowe Doliny Małej Panwi.
Funduję sobie małą, bo 11to km pętelkę szlakami. Tutaj wszystko pięknie oznaczone, na każdym skrzyżowaniu, strzałka kierunku dalszej jazdy.
Nawet na tak krótkim odcinku, atrakcji nie brakuje.
Za zdjęciu poniżej, powiedzmy, że to drewniany latarnik.
Niestety za jego plecami, czyżby pamiątka, z okresu tegorocznej powodzi?
Ostatni fragment mojej pętli, wiedzie przez las.
Wracając do szlaków. Podobno, czerwona Trasa nr 18 prowadzi z Tarnowskich Gór przez Toszek, Jemielnicę, Staniszcze Wielkie, Ozimek i Turawę do Opola, natomiast zielona trasa nr 19 biegnie z Tarnowskich Gór do Jelcza-Miłoszyce przez Krupski Młyn, Kolonowskie, Turawę i Pokój.
Mapki ze szlakami nad Jezioro Turawskie, można znaleźć w internecie, np Tutaj
Jest także interaktywna mapa szlaków na stronach gminy Zawadzkie.
Spore fragmenty szlaków, są także dostępne na mapie w moim GPSie.
Mnie dziś nurtuje, czy rowerowa 19ka faktycznie prowadzi do Tarnowskich Gór? (miasta sąsiadującego z moim miejscem zamieszkania).
Po około 53.5 km jazdy, poniższa tablica wskazuje, że w Tarnowskich Górach, będę po 33 km szlaku.
Nie mam mapy, ani śladu na GPSie. Opieram się jedynie na oznaczeniach w terenie.
Początkowo jest dobrze. Jest miejsce postojowe, z ławeczką i drewnianym stojakiem na rower. Szlak biegnie przez las, równolegle do rzeki Mała Panew. Czasem ją widać. Rzeka nie śmierdzi :)
Niestety przed Krupskim Młynem oznaczenia nikną. Nie poddaję się tak łatwo. Szukam szlaku.
Na pocieszenie, znajduję ciekawą linową kładkę.
Jeszcze raz ona, w tle figura Św. Józefa.
Wracam do miejsca, gdzie ostatni raz widziałem szlak. A było to tutaj.
Potwierdza się, że szlak, na 28em km przed Tarnowskimi Górami się kończy, a jego dalszy odcinek, prawdopodobnie jest w fazie projektowania.
Jadę w kierunku miejscowości Borowiany. Wydaje mi się, że podczas jednej z wycieczek dostrzegłem tam zielony symbol rowerka.
Niestety robi się późno, poszukiwania zakończone niepowodzeniem.
Czas wracać.
P.S. Ciekawe mapki szlaków znalazłem, także na tej stronie.
Ł2:137 km. [1975]
Dane wycieczki:
115.70 km (20.80 km teren), czas: 05:41 h, avg:20.36 km/h,
prędkość maks: 48.00 km/hTemperatura:11.0 HR max:183 ( 93%) HR avg:148 ( 75%) Kalorie: (kcal)
Miechowice, Helenka, Wieszowa, Górniki - leśnie po okolicy
Niedziela, 17 października 2010 | dodano: 17.10.2010Kategoria Ślad GPS
Jadę gdzieś niedaleko, gdyż czekam na nowy suport. [ten obecny, mocno spowalnia jazdę]
Gdzie dojadę, zobaczymy.
Jestem na Miechowicach, chcę terenu. Robię rundkę po lesie. Zawsze mi się tutaj podobało. A i w terenie, mniej odczuwam ten suport.
Przelatuję nową nawierzchnię ulicy Stolarzowickiej. Ulica nabrała wyglądu, czuję się jak na górskiej drodze.
Czas na ul. Przyjemną. Zwykle ją omijałem [po prostu zawsze jechałem na Ptakowice], ale nie dziś. Jadę przez budowaną autostradę [super jazda, nie do końca legalna] i docieram do lasu przy Helence.
Teraz niewyraźną dróżką, wzdłuż jakiegoś potoku.
A właściwie to nawet nie ma tam dróżki. Po prostu jadę wzdłuż strumyczka. I obowiązkowe foto :)
Krążę po wąskich ścieżkach, okolicy ul.Jabłońskiego. Przejechałem prawie wszystkie, więc jadę drogą gruntową do DK78.
Chcę dotrzeć na Górniki - dzielnicę Bytomia. Znowu przez autostradę i na Wieszową.
Docieram także pod bunkier, który mnie nie zachwycił. Co gorsza, do bunkra trzeba było jechać, kilkaset metrów przez skraj pola. Krążę po kolejnym fragmencie leśnym. Byłem już w tej okolicy, wybieram drogi, którymi nie jechałem.
OK, już starczy. Wracam gruntową do Ptakowickiej i do domu. Kilka bardzo długich minut, trzeba czekać na sygnalizacji, by przekroczyć DK78 na tej ulicy.
Na koniec nowe graffiti na dzielnicy. {Teraz dla wszystkich, którzy stwierdzą, że moja ulica to już nie Centrum miasta, mam na to dowód}
Ł3:412,5 km. [3178]
Temperatura:4.0 HR max:178 ( 91%) HR avg:142 ( 72%) Kalorie: 2275 (kcal)
Gdzie dojadę, zobaczymy.
Jestem na Miechowicach, chcę terenu. Robię rundkę po lesie. Zawsze mi się tutaj podobało. A i w terenie, mniej odczuwam ten suport.
Przelatuję nową nawierzchnię ulicy Stolarzowickiej. Ulica nabrała wyglądu, czuję się jak na górskiej drodze.
Czas na ul. Przyjemną. Zwykle ją omijałem [po prostu zawsze jechałem na Ptakowice], ale nie dziś. Jadę przez budowaną autostradę [super jazda, nie do końca legalna] i docieram do lasu przy Helence.
Teraz niewyraźną dróżką, wzdłuż jakiegoś potoku.
A właściwie to nawet nie ma tam dróżki. Po prostu jadę wzdłuż strumyczka. I obowiązkowe foto :)
Krążę po wąskich ścieżkach, okolicy ul.Jabłońskiego. Przejechałem prawie wszystkie, więc jadę drogą gruntową do DK78.
Chcę dotrzeć na Górniki - dzielnicę Bytomia. Znowu przez autostradę i na Wieszową.
Docieram także pod bunkier, który mnie nie zachwycił. Co gorsza, do bunkra trzeba było jechać, kilkaset metrów przez skraj pola. Krążę po kolejnym fragmencie leśnym. Byłem już w tej okolicy, wybieram drogi, którymi nie jechałem.
OK, już starczy. Wracam gruntową do Ptakowickiej i do domu. Kilka bardzo długich minut, trzeba czekać na sygnalizacji, by przekroczyć DK78 na tej ulicy.
Na koniec nowe graffiti na dzielnicy. {Teraz dla wszystkich, którzy stwierdzą, że moja ulica to już nie Centrum miasta, mam na to dowód}
Ł3:412,5 km. [3178]
Dane wycieczki:
53.60 km (23.00 km teren), czas: 03:09 h, avg:17.02 km/h,
prędkość maks: 47.40 km/hTemperatura:4.0 HR max:178 ( 91%) HR avg:142 ( 72%) Kalorie: 2275 (kcal)
Jesienna Jura (Okiennik Wielki, Góra Zborów). Od świtu do zmierzchu, jak z zaciągniętym hamulcem ręcznym
Wtorek, 12 października 2010 | dodano: 12.10.2010Kategoria 150-200 km, Ślad GPS
Dziś dalsza wycieczka, na Jurę, to już po raz 4ty w tym sezonie. Chcę szukać pięknej jesieni, tymczasem czeka na mnie temperatura 0 stopni i wszechobecna mgła.
Wyruszam po 6:30 rano. Jadę w kominiarce. Mam nadzieję że okulary nie będą parować, oczywiście parują, więc szybko z nich rezygnuję.
Po ponad 30 min jazdy, słyszę w radiu, iż na Lotnisku Pyrzowice odwołano kilka startów, z powodu słabej widoczności, wynoszącej do 250 metrów. [Od Lotniska dzieli mnie w linii prostej kilkanaście kilometrów]
By ominąć budowaną AJedynkę, jadę fajnym skrótem do Wojkowic. Tam na jednym z wzniesień, postanawiam odsapnąć, bo tętno coś za duże.
Znaną sobie drogą docieram do Dąbrowy Górniczej. 27em km już za mną, mgła ciągle nie odpuszcza.
W samą porę, bo od drogi 796 widoczność się poprawia. Trochę przez las i bocznymi dróżkami, docieram przez Łazy do Zawiercia.
Kieruję się teraz zgodnie z niebieskim rowerowym Zawiercie-Skarżyce. Są oznaczenia, ale bez GPSa nie wiedziałbym jak jechać. Przez chwilę jazda odbywa się przez, jeszcze zaszronione, pola. Obawiałem się, że może być z tym kłopot, ale z mokrymi oponami przejechało się super. I dzięki temu mijam stary wiatrak, przy ul. Krajobrazowej.
Dalej odbijam na Włodowice, są tutaj ruiny Pałacu.
Na kolejnym wzniesieniu, oprócz widoków mijam konie.
A na ul. Turystycznej "Czubatą" skałkę.
Dalej widać już Okiennik Wielki, owianą legendami skałę, z charakterystycznym oknem.
Muszę ją zdobyć. Najpierw penetruję dół skały...
I już na górze...
Rozkoszuję się widokami.
Zostaję tu dłuższą chwilę. Panorama.
Na Morsko.
Jest tam nawet, zadaszony parking dla rowerków. I ciekawy zjazd między korzeniami.
Widać już kolejny cel, Górę Zborów.
W tzw międzyczasie mijam.
I Gopr.
Teraz na szczyt, robiącej wrażenie, Góry Zborów. Jest tam Rezerwat, można poruszać się jedynie pieszo. Pobierana jest także chyba symboliczna opłata.
Nie ma lekko, spdki nie ułatwiają wspinaczki, a sakwa mocno utrudnia trzymanie roweru.
Po drodze mijam, jakby mały schron bojowy i w końcu docieram na wzniesienie.
Widoczek
Widoczek 2 [tą drogą wracam]
Schodzę.
I ostatnie spojrzenie.
Wracam, częściowo zgodnie z czarnym szlakiem Zamków. Najpierw przez 3,5km wzdłuż torów PKP, szerokim i pustym asfaltem. Potem trochę gorszym, na Myszków.
Teraz nieopodal rzeki Warty, drogą gruntową, czerwonym rowerowym.
Jadę na Pińczyce i jak się okazuje, pod spore wzniesienie przez Dziewki.
A wszystko po to, by w Brudzowicach, bezpiecznie przekroczyć krajową Jedynkę.
Teraz przez las, byłem już tutaj, czuję się jak w domu.
Na koniec chce zobaczyć, jak wygląda punkt, z którego można robić fotki lądującym samolotom w Pyrzowicach. Mam pecha, po minucie jak odjeżdżam ląduje samolot, którego widzę jedynie przez drzewa.
Ostatnie km przez znane mi dobrze lasy, ... i lasy.
Dodam, że temp powrotu [ już po zmierzchu] to 4 stopnie. Większość wycieczki przejechałem, jak z zaciągniętym ręcznym w samochodzie. Padł mi suport. Jego opór jest tak duży, że jak pchnę korbą bez łańcucha, to wykona ona zaledwie niecały obrót i się zatrzyma.
Ł3:359 km. [3124,5]
Temperatura:2.0 HR max:185 ( 94%) HR avg:147 ( 75%) Kalorie: 6420 (kcal)
Wyruszam po 6:30 rano. Jadę w kominiarce. Mam nadzieję że okulary nie będą parować, oczywiście parują, więc szybko z nich rezygnuję.
Po ponad 30 min jazdy, słyszę w radiu, iż na Lotnisku Pyrzowice odwołano kilka startów, z powodu słabej widoczności, wynoszącej do 250 metrów. [Od Lotniska dzieli mnie w linii prostej kilkanaście kilometrów]
By ominąć budowaną AJedynkę, jadę fajnym skrótem do Wojkowic. Tam na jednym z wzniesień, postanawiam odsapnąć, bo tętno coś za duże.
Znaną sobie drogą docieram do Dąbrowy Górniczej. 27em km już za mną, mgła ciągle nie odpuszcza.
W samą porę, bo od drogi 796 widoczność się poprawia. Trochę przez las i bocznymi dróżkami, docieram przez Łazy do Zawiercia.
Kieruję się teraz zgodnie z niebieskim rowerowym Zawiercie-Skarżyce. Są oznaczenia, ale bez GPSa nie wiedziałbym jak jechać. Przez chwilę jazda odbywa się przez, jeszcze zaszronione, pola. Obawiałem się, że może być z tym kłopot, ale z mokrymi oponami przejechało się super. I dzięki temu mijam stary wiatrak, przy ul. Krajobrazowej.
Dalej odbijam na Włodowice, są tutaj ruiny Pałacu.
Na kolejnym wzniesieniu, oprócz widoków mijam konie.
A na ul. Turystycznej "Czubatą" skałkę.
Dalej widać już Okiennik Wielki, owianą legendami skałę, z charakterystycznym oknem.
Muszę ją zdobyć. Najpierw penetruję dół skały...
I już na górze...
Rozkoszuję się widokami.
Zostaję tu dłuższą chwilę. Panorama.
Na Morsko.
Jest tam nawet, zadaszony parking dla rowerków. I ciekawy zjazd między korzeniami.
Widać już kolejny cel, Górę Zborów.
W tzw międzyczasie mijam.
I Gopr.
Teraz na szczyt, robiącej wrażenie, Góry Zborów. Jest tam Rezerwat, można poruszać się jedynie pieszo. Pobierana jest także chyba symboliczna opłata.
Nie ma lekko, spdki nie ułatwiają wspinaczki, a sakwa mocno utrudnia trzymanie roweru.
Po drodze mijam, jakby mały schron bojowy i w końcu docieram na wzniesienie.
Widoczek
Widoczek 2 [tą drogą wracam]
Schodzę.
I ostatnie spojrzenie.
Wracam, częściowo zgodnie z czarnym szlakiem Zamków. Najpierw przez 3,5km wzdłuż torów PKP, szerokim i pustym asfaltem. Potem trochę gorszym, na Myszków.
Teraz nieopodal rzeki Warty, drogą gruntową, czerwonym rowerowym.
Jadę na Pińczyce i jak się okazuje, pod spore wzniesienie przez Dziewki.
A wszystko po to, by w Brudzowicach, bezpiecznie przekroczyć krajową Jedynkę.
Teraz przez las, byłem już tutaj, czuję się jak w domu.
Na koniec chce zobaczyć, jak wygląda punkt, z którego można robić fotki lądującym samolotom w Pyrzowicach. Mam pecha, po minucie jak odjeżdżam ląduje samolot, którego widzę jedynie przez drzewa.
Ostatnie km przez znane mi dobrze lasy, ... i lasy.
Dodam, że temp powrotu [ już po zmierzchu] to 4 stopnie. Większość wycieczki przejechałem, jak z zaciągniętym ręcznym w samochodzie. Padł mi suport. Jego opór jest tak duży, że jak pchnę korbą bez łańcucha, to wykona ona zaledwie niecały obrót i się zatrzyma.
Ł3:359 km. [3124,5]
Dane wycieczki:
162.60 km (44.50 km teren), czas: 09:37 h, avg:16.91 km/h,
prędkość maks: 43.90 km/hTemperatura:2.0 HR max:185 ( 94%) HR avg:147 ( 75%) Kalorie: 6420 (kcal)
Z Bytomia przez Gliwice, Rachowice na Górę Św Anny. Powrót przez Olszową, DK 40 i DK94
Sobota, 2 października 2010 | dodano: 03.10.2010Kategoria Ślad GPS, 150-200 km
Sobota w sam raz na dalszą wycieczkę. A zatem w drogę.
Temperatura start: 10 stopni, powrót 5.8 stopni.
Jadę na Górę Św. Anny. To już moja druga wycieczka na górę w tym roku. O poprzedniej trasie przeczytasz Tutaj.
Tym razem, znaczną część drogi chcę przejechać inaczej. Jadę na ul. Szyb Zachodni, gdyż od tej strony, do Zabrza, jeszcze nie wjeżdżałem. Za Miechowicami, w locie mijam się z Jackiem, zdążyliśmy się tylko pozdrowić.
Jestem zdziwiony, jak szybko jestem pod M1 Zabrze. Dalej, obok Kąpieliska Leśnego, przyglądam się tablicy ścieżek do biegania.
Poniżej Szyb Maciej.
Jadę ulicą Na Łuku. Jest tam budowana autostrada, ciekawe czy przejadę?
Jestem na placu budowy. Z nad poniższego (zamkniętego) wiaduktu, przyglądam się pracom budowlanym.
Z objazdem nie ma problemu. Widok na A1 z ul. Chorzowskiej.
Teraz ulicą Omankowskiej nad Radiostację w Gliwicach. Nareszcie tu dotarłem. 110,7 metrowa wieża, widoczna jest z daleka.
Zastanawiam się czy jechać przez Las Łabędzki, ale wybieram ul. Pionierów. Jest tam ścieżka rowerowa, na dłuższą metę trochę przeszkadza zakaz jazdy po jezdni.
Mijam Kanał Gliwicki.
Ul. Wyczółkowskiego z zakazem ruchu rowerów, to także dylemat chodnikiem czy jezdnią i średnia przyjemność.
Docieram pod A4kę. Zwiedzam MOP Kozłów.
Przed m. Łany Wielkie odbijam w las, jest tu jakiś zielony szlak rowerowy.
Sporo kałuż i na jego końcu, mam kapcia. Walczę z brudną oponą, i dowiaduję się, że zaworki presta są wymienialne. Otóż w nowej dętce jeden takowy mi wystrzelił.
Miejscowość Rachowice, pierwszy ciekawy kościółek.
Przy nim dowiaduję się, że ów zielony szlak, to rowerowa trasa nr 15.
Nareszcie puste, niezłe asfalty.
Rudno. Moją uwagę zwraca kolejny kościół. Jak się okazuje, w około niego jest mały cmentarzyk i rzucające się w oczy tablice, poległych , zamordowanych i zmarłych internowanych.
W Rudzińcu [poniżej] kościół, tym razem z 1657 roku.
Na skrzyżowaniu między m. Rudziniec, a Wydzierowem mijam początek czarnej trasy rowerowej nr 173. Odtąd jadę zgodnie z żółtą trasą rowerową nr 16.
W m. Niezdrowice swój początek ma czerwona trasa rowerowa nr 174.
Jest tu także fajna mapka tras rowerowych.
Mapka w większej rozdzielczości.
Za Starym Ujazdem jadę drogą polną, jest super, choć mijam po drodze, coś jakby stary pegieer. Miałem dojechać polami do Zalesia Śl., jednak gruntowa prosto jest znacznie fajniejsza.
Dojeżdżam do drogi 426. Widać już wzniesienie.
Przed samym podjazdem na górę, zwiedzam źródełko "7 źródeł"
A po podjeździe, Pomnik Czynu Powstańczego.
Prawie zachód, ubieram się cieplej i ostatnie spojrzenie na Sanktuarium.
Miejscowość Dolna, następny wart uwagi kościół.
W miejscowości Olszowa swój początek ma czerwona trasa rowerowa nr 172. Droga przekracza kilkakrotnie A4kę.
By nie jechać przez Zimną Wódkę, jadę w kierunku Jaryszowa, jednak przed nim skręcam w bok, na asfalt zgodnie z trasą nr 16. Strzał w dziesiątkę. Lekkie pagórki i zjazdy, wspaniałe doznania. No i dzięki bocialarce 2.5 można w miarę pewnie jechać w tej zupełnej ciemności, na 63km pozostałych do domu.
Początkowo planowałem odbić na Chechło, by wracać przez Toszek i Ptakowice, ale ostatecznie skoro i tak jest ciemno, to trzymam się głównej DK40 do Pyskowic i DK94 do Wieszowej. Oszczędzam w ten sposób jakieś 13,5 km.
Zabrudzony napęd skutecznie mnie spowalnia. Trochę też wiało. Bardzo zmęczony, o 23ej jestem w domu.
Ł3:196,5 km. [2962]
Temperatura:8.0 HR max:183 ( 93%) HR avg:148 ( 75%) Kalorie: 6595 (kcal)
Temperatura start: 10 stopni, powrót 5.8 stopni.
Jadę na Górę Św. Anny. To już moja druga wycieczka na górę w tym roku. O poprzedniej trasie przeczytasz Tutaj.
Tym razem, znaczną część drogi chcę przejechać inaczej. Jadę na ul. Szyb Zachodni, gdyż od tej strony, do Zabrza, jeszcze nie wjeżdżałem. Za Miechowicami, w locie mijam się z Jackiem, zdążyliśmy się tylko pozdrowić.
Jestem zdziwiony, jak szybko jestem pod M1 Zabrze. Dalej, obok Kąpieliska Leśnego, przyglądam się tablicy ścieżek do biegania.
Poniżej Szyb Maciej.
Jadę ulicą Na Łuku. Jest tam budowana autostrada, ciekawe czy przejadę?
Jestem na placu budowy. Z nad poniższego (zamkniętego) wiaduktu, przyglądam się pracom budowlanym.
Z objazdem nie ma problemu. Widok na A1 z ul. Chorzowskiej.
Teraz ulicą Omankowskiej nad Radiostację w Gliwicach. Nareszcie tu dotarłem. 110,7 metrowa wieża, widoczna jest z daleka.
Zastanawiam się czy jechać przez Las Łabędzki, ale wybieram ul. Pionierów. Jest tam ścieżka rowerowa, na dłuższą metę trochę przeszkadza zakaz jazdy po jezdni.
Mijam Kanał Gliwicki.
Ul. Wyczółkowskiego z zakazem ruchu rowerów, to także dylemat chodnikiem czy jezdnią i średnia przyjemność.
Docieram pod A4kę. Zwiedzam MOP Kozłów.
Przed m. Łany Wielkie odbijam w las, jest tu jakiś zielony szlak rowerowy.
Sporo kałuż i na jego końcu, mam kapcia. Walczę z brudną oponą, i dowiaduję się, że zaworki presta są wymienialne. Otóż w nowej dętce jeden takowy mi wystrzelił.
Miejscowość Rachowice, pierwszy ciekawy kościółek.
Przy nim dowiaduję się, że ów zielony szlak, to rowerowa trasa nr 15.
Nareszcie puste, niezłe asfalty.
Rudno. Moją uwagę zwraca kolejny kościół. Jak się okazuje, w około niego jest mały cmentarzyk i rzucające się w oczy tablice, poległych , zamordowanych i zmarłych internowanych.
W Rudzińcu [poniżej] kościół, tym razem z 1657 roku.
Na skrzyżowaniu między m. Rudziniec, a Wydzierowem mijam początek czarnej trasy rowerowej nr 173. Odtąd jadę zgodnie z żółtą trasą rowerową nr 16.
W m. Niezdrowice swój początek ma czerwona trasa rowerowa nr 174.
Jest tu także fajna mapka tras rowerowych.
Mapka w większej rozdzielczości.
Za Starym Ujazdem jadę drogą polną, jest super, choć mijam po drodze, coś jakby stary pegieer. Miałem dojechać polami do Zalesia Śl., jednak gruntowa prosto jest znacznie fajniejsza.
Dojeżdżam do drogi 426. Widać już wzniesienie.
Przed samym podjazdem na górę, zwiedzam źródełko "7 źródeł"
A po podjeździe, Pomnik Czynu Powstańczego.
Prawie zachód, ubieram się cieplej i ostatnie spojrzenie na Sanktuarium.
Miejscowość Dolna, następny wart uwagi kościół.
W miejscowości Olszowa swój początek ma czerwona trasa rowerowa nr 172. Droga przekracza kilkakrotnie A4kę.
By nie jechać przez Zimną Wódkę, jadę w kierunku Jaryszowa, jednak przed nim skręcam w bok, na asfalt zgodnie z trasą nr 16. Strzał w dziesiątkę. Lekkie pagórki i zjazdy, wspaniałe doznania. No i dzięki bocialarce 2.5 można w miarę pewnie jechać w tej zupełnej ciemności, na 63km pozostałych do domu.
Początkowo planowałem odbić na Chechło, by wracać przez Toszek i Ptakowice, ale ostatecznie skoro i tak jest ciemno, to trzymam się głównej DK40 do Pyskowic i DK94 do Wieszowej. Oszczędzam w ten sposób jakieś 13,5 km.
Zabrudzony napęd skutecznie mnie spowalnia. Trochę też wiało. Bardzo zmęczony, o 23ej jestem w domu.
Ł3:196,5 km. [2962]
Dane wycieczki:
167.00 km (11.50 km teren), czas: 08:30 h, avg:19.65 km/h,
prędkość maks: 52.50 km/hTemperatura:8.0 HR max:183 ( 93%) HR avg:148 ( 75%) Kalorie: 6595 (kcal)
Rekord terenu. Miasteczko Śl. [Huta Cynku], Kalety, Świerklaniec + Pełne błotniki.
Piątek, 17 września 2010 | dodano: 17.09.2010Kategoria Ślad GPS
Początek jesieni zbliża się wielkimi krokami. Założyłem pełne błotniki, ale natrudziłem się z tym dłuższą chwilę [zjechany gwint w ramie]. Dziś test, czy błotniki się trzymają.
Wybieram się do lasu. (póki pogoda daje taką możliwość). Mam na celu, gdzie się da, wskakiwać na drogi gruntowe.
W miarę możliwości wybieram dukty, których nie mam oznaczonych na GPSie, dzięki temu wiem, że to mój pierwszy raz, w danym miejscu.
Nieoczekiwanie początkowo, trzymam się, głównie wąskich ścieżek.
Autostrad rowerowych nie brakuje.
Odbijam w kolejny wąski pagórkowaty walkway.
A poniżej, aktualny wygląd rowerka.
Kawałek jest nawet po bezdrożach.
Jadę na Miasteczko. Widać już kominy Huty Cynku. Zawsze pomykałem jakieś kilkaset metrów od niej, czas w końcu, przyjrzeć się jej z bliska.
Pokonuję wodną przeszkodę i już na miejscu. Trzeba zawrócić, bo nie ma dalszej drogi.
Szukam pewnej ścieżki, którą upatrzyłem sobie na google maps i wklepałem do GPSa.
Tymczasem okolica huty, wygląda średnio ciekawie.
I ostatnie spojrzenie na hutę.
Ciekawi mnie bardzo, czy pomiędzy ul. Dworcową w Miasteczku Śl., a ul. Rogowskiego w Kaletach, da się przekroczyć lasem biegnące tamtędy tory kolejowe. Docieram do miejsca, gdzie wg google maps powinno się to udać. Ale w rzeczywistości, nie ma tam przejazdu, a po torach też nie chcę.
Jadę w kierunku Kalet. Ciągle lasem.
Nie ma lekko, droga wznosi się. Jest tutaj w lesie, chyba tzw. Jurna Góra.
Było wcześniej trochę pochmurno. Teraz cudowne słońce.
Mała rundka po lesie. Wracam z powrotem.
Inną ścieżką leśną, praktycznie docieram, znowu pod hutę.
Przekraczam drogę 908 i szerokim duktem dalej przecinam las.
Znam tą okolicę, ale tego duktu jeszcze nie.
Co najmniej kilka razy widziałem samoloty, i kilkunastu grzybiarzy.
Czas wracać, dobrze znaną szeroką ścieżką.
61km, które dziś wykręciłem po lesie, to mój rekord dzienny jazdy w terenie.
Błotnik także dzielnie zniósł, błotne i piaszczyste fragmenty, a także co większe kamyczki.
Ł1:101,5 km. [2299,5]
Temperatura:16.0 HR max:176 ( 90%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 3755 (kcal)
Wybieram się do lasu. (póki pogoda daje taką możliwość). Mam na celu, gdzie się da, wskakiwać na drogi gruntowe.
W miarę możliwości wybieram dukty, których nie mam oznaczonych na GPSie, dzięki temu wiem, że to mój pierwszy raz, w danym miejscu.
Nieoczekiwanie początkowo, trzymam się, głównie wąskich ścieżek.
Autostrad rowerowych nie brakuje.
Odbijam w kolejny wąski pagórkowaty walkway.
A poniżej, aktualny wygląd rowerka.
Kawałek jest nawet po bezdrożach.
Jadę na Miasteczko. Widać już kominy Huty Cynku. Zawsze pomykałem jakieś kilkaset metrów od niej, czas w końcu, przyjrzeć się jej z bliska.
Pokonuję wodną przeszkodę i już na miejscu. Trzeba zawrócić, bo nie ma dalszej drogi.
Szukam pewnej ścieżki, którą upatrzyłem sobie na google maps i wklepałem do GPSa.
Tymczasem okolica huty, wygląda średnio ciekawie.
I ostatnie spojrzenie na hutę.
Ciekawi mnie bardzo, czy pomiędzy ul. Dworcową w Miasteczku Śl., a ul. Rogowskiego w Kaletach, da się przekroczyć lasem biegnące tamtędy tory kolejowe. Docieram do miejsca, gdzie wg google maps powinno się to udać. Ale w rzeczywistości, nie ma tam przejazdu, a po torach też nie chcę.
Jadę w kierunku Kalet. Ciągle lasem.
Nie ma lekko, droga wznosi się. Jest tutaj w lesie, chyba tzw. Jurna Góra.
Było wcześniej trochę pochmurno. Teraz cudowne słońce.
Mała rundka po lesie. Wracam z powrotem.
Inną ścieżką leśną, praktycznie docieram, znowu pod hutę.
Przekraczam drogę 908 i szerokim duktem dalej przecinam las.
Znam tą okolicę, ale tego duktu jeszcze nie.
Co najmniej kilka razy widziałem samoloty, i kilkunastu grzybiarzy.
Czas wracać, dobrze znaną szeroką ścieżką.
61km, które dziś wykręciłem po lesie, to mój rekord dzienny jazdy w terenie.
Błotnik także dzielnie zniósł, błotne i piaszczyste fragmenty, a także co większe kamyczki.
Ł1:101,5 km. [2299,5]
Dane wycieczki:
84.20 km (61.10 km teren), czas: 04:49 h, avg:17.48 km/h,
prędkość maks: 44.80 km/hTemperatura:16.0 HR max:176 ( 90%) HR avg:135 ( 69%) Kalorie: 3755 (kcal)
Miasto nocą. 15 000 km z GPSem
Wtorek, 24 sierpnia 2010 | dodano: 25.08.2010Kategoria Ślad GPS
Cieplutki wieczór, wyruszam pojeździć po pustych drogach swojego miasta. Jeszcze nie widziałem fontanny w Radzionkowie nocą, jadę tam.
Dość szybko jestem na miejscu, a oto i ona:
Patrzę na licznik, zostało kilkadziesiąt km do okrągłej liczby. Potrzebuję zrobić łącznie 42km, i chcę zrobić je w granicach Bytomia.
Kręcę się po mieście. Jadę m.in rowerową przez Park.
Żeby nie było, że w Centrum nie ma fontanny, robię fotkę
Szukając brakujących km wpadam nawet na Łagiewniki i Szombierki.
I jeszcze jedna fotka
Oj tak, lubię jazdę gdy, w powietrzu pachnie świeżym pieczywem.
W domu przed północą.
Mapa najbliższej okolicy, z moimi rowerowymi śladami.
Ł3:325 km. [2575,5]
Temperatura:20.5 HR max:170 ( 87%) HR avg:142 ( 72%) Kalorie: (kcal)
Dość szybko jestem na miejscu, a oto i ona:
Patrzę na licznik, zostało kilkadziesiąt km do okrągłej liczby. Potrzebuję zrobić łącznie 42km, i chcę zrobić je w granicach Bytomia.
Kręcę się po mieście. Jadę m.in rowerową przez Park.
Żeby nie było, że w Centrum nie ma fontanny, robię fotkę
Szukając brakujących km wpadam nawet na Łagiewniki i Szombierki.
I jeszcze jedna fotka
Oj tak, lubię jazdę gdy, w powietrzu pachnie świeżym pieczywem.
W domu przed północą.
Mapa najbliższej okolicy, z moimi rowerowymi śladami.
Ł3:325 km. [2575,5]
Dane wycieczki:
43.90 km (0.30 km teren), czas: 01:50 h, avg:23.95 km/h,
prędkość maks: 50.10 km/hTemperatura:20.5 HR max:170 ( 87%) HR avg:142 ( 72%) Kalorie: (kcal)