- Kategorie:
- 100-150 km.20
- 150-200 km.5
- 70-100 km.55
- MK.13
- Pieszym szlakiem.45
- Ślad GPS.100
- VP.10
- WPKiW.184
Wpisy archiwalne w kategorii
Ślad GPS
Dystans całkowity: | 7196.36 km (w terenie 1313.04 km; 18.25%) |
Czas w ruchu: | 364:01 |
Średnia prędkość: | 19.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.40 km/h |
Suma podjazdów: | 39976 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (84 %) |
Suma kalorii: | 219644 kcal |
Liczba aktywności: | 99 |
Średnio na aktywność: | 72.69 km i 3h 40m |
Więcej statystyk |
Kochłowice, Batory
Czwartek, 31 marca 2011 | dodano: 31.03.2011Kategoria Ślad GPS
Spojrzałem przed wyjazdem. Prawie 20 stopni w cieniu, długo nie mogłem w to uwierzyć.
Potrzebny mi był jakiś nowy kierunek jazdy, gdyż inne mi się chwilowo przejadły. I tak jadę na zaniedbane przeze mnie Świętochłowice.
Tylko dzięki Geocachingowi, odkrywam wspaniałą historię. Jestem w miejscu Grodziska, czyli najprawdopodobniej siedziby rodu rycerskiego, które mieściło się w Rudzie Śląskiej i powstało około poł. XIII - poł XV wieku.
Obserwuję także widok niekończących się aut.
Niedaleko stąd znajduje się piękna i praktycznie waląca się wieża wodna.
Jestem w Kochłowicach. Zwiedzam bunkry. Nieopodal buduje się osiedle mieszkaniowe. Być może powstanie także na miejscu tych bunkrów.
Jadę w las. W tym miejscu jestem pierwszy raz.
Kolejne pobliskie miejsce, gdzie można spędzać wolny czas.
Jadę przez wymagające Uroczysko Buczyna.
By znaleźć się przy Strażnicy nieopodal A4ki. Ciekawe czy można by tam wejść?
Teraz "na skróty", po prawej przepaść i nasyp kolejowy.
Odkrywam stadninę koni. W takiej lokalizacji, pomiędzy ogromnymi halami, tego się nie spodziewałem.
No i padł tysiączek w tym sezonie. W tamtym roku to dystans samego marca.
Kadencja avg 66
Temperatura:19.0 HR max:172 ( 89%) HR avg:137 ( 70%) Kalorie: (kcal)
Potrzebny mi był jakiś nowy kierunek jazdy, gdyż inne mi się chwilowo przejadły. I tak jadę na zaniedbane przeze mnie Świętochłowice.
Tylko dzięki Geocachingowi, odkrywam wspaniałą historię. Jestem w miejscu Grodziska, czyli najprawdopodobniej siedziby rodu rycerskiego, które mieściło się w Rudzie Śląskiej i powstało około poł. XIII - poł XV wieku.
Obserwuję także widok niekończących się aut.
Niedaleko stąd znajduje się piękna i praktycznie waląca się wieża wodna.
Jestem w Kochłowicach. Zwiedzam bunkry. Nieopodal buduje się osiedle mieszkaniowe. Być może powstanie także na miejscu tych bunkrów.
Jadę w las. W tym miejscu jestem pierwszy raz.
Kolejne pobliskie miejsce, gdzie można spędzać wolny czas.
Jadę przez wymagające Uroczysko Buczyna.
By znaleźć się przy Strażnicy nieopodal A4ki. Ciekawe czy można by tam wejść?
Teraz "na skróty", po prawej przepaść i nasyp kolejowy.
Odkrywam stadninę koni. W takiej lokalizacji, pomiędzy ogromnymi halami, tego się nie spodziewałem.
No i padł tysiączek w tym sezonie. W tamtym roku to dystans samego marca.
Kadencja avg 66
Dane wycieczki:
43.60 km (14.50 km teren), czas: 02:34 h, avg:16.99 km/h,
prędkość maks: 48.61 km/hTemperatura:19.0 HR max:172 ( 89%) HR avg:137 ( 70%) Kalorie: (kcal)
Rozkówka, Góra Doroty, Las Grodziecki, Łagisza, Pogoria IV, Rogoźnik
Zamontowałem bagażnik wyprawowy, zatem dziś zamiast plecaka, jazda z sakwą. W planie Pogoria IV, ale jadę tak, by po drodze odkryć kilka skrzynek geocache.
Na termometrze jakieś 1,5 na plusie. Na początek dosyć nerwowa przeprawa przez Piekary. Objazdy, kurz, duży ruch w związku z budową A Jedynki.
Dopiero przed Wojkowicami luźniej. Zaczynają się jednak podjazdy. Chyba znowu za ciepło się ubrałem.
Pierwszy cel to Park Rozkówka i 1,5 kilometrowa jazda off road'owa.
Czas także bardziej się pomęczyć, 382 metrowa Dorotka czeka. W czasie jej zdobywania, zastanawiam się skąd tyle dymu.
Pod samą Górę Św. Doroty, znowu 1,5 km jazdy po drodze gruntowej. Paradoksalnie, gdy jestem z sakwami, to coś bardziej ciągnie mnie w teren. Poniżej widok na Elektrownię Łagisza.
Niedaleko stąd do Lasu Grodzieckiego. W nim jadę 2 km poza drogą. Odkrywanie skarbów, dziś niezbyt udane. Na pocieszenie pozostają lamy na wybiegu.
Niedaleko Elektrociepłowni znajdziemy dwa pomniki.
Ten drugi (poniżej), ku czci poległych w czasie II wojny światowej.
Czeka mnie teraz dwu i pół kilometrowa jazda przez las, wzdłuż torów kolejowych. Jestem w Niepiekle. Teraz nad zamarzniętą Pogorię IV.
Wiele przerw. Kiepska średnia, jakieś 16 km/h. Jest już zimniej. Pomiędzy -2uch, -3ech stopni. Nie ma na co czekać, trzeba wracać i szybko przejechać 32km do domu. Z powrotem na asfalcie, mimo zmęczenia, udaje mi się poprawić trochę średnią.
Poniżej wzniesienie w Rogoźniku.
Kadencja avg 71.9 max 114,2.
Ł2a:
Temperatura:-1.0 HR max:174 ( 90%) HR avg:147 ( 76%) Kalorie: 2372 (kcal)
Na termometrze jakieś 1,5 na plusie. Na początek dosyć nerwowa przeprawa przez Piekary. Objazdy, kurz, duży ruch w związku z budową A Jedynki.
Dopiero przed Wojkowicami luźniej. Zaczynają się jednak podjazdy. Chyba znowu za ciepło się ubrałem.
Pierwszy cel to Park Rozkówka i 1,5 kilometrowa jazda off road'owa.
Czas także bardziej się pomęczyć, 382 metrowa Dorotka czeka. W czasie jej zdobywania, zastanawiam się skąd tyle dymu.
Pod samą Górę Św. Doroty, znowu 1,5 km jazdy po drodze gruntowej. Paradoksalnie, gdy jestem z sakwami, to coś bardziej ciągnie mnie w teren. Poniżej widok na Elektrownię Łagisza.
Niedaleko stąd do Lasu Grodzieckiego. W nim jadę 2 km poza drogą. Odkrywanie skarbów, dziś niezbyt udane. Na pocieszenie pozostają lamy na wybiegu.
Niedaleko Elektrociepłowni znajdziemy dwa pomniki.
Ten drugi (poniżej), ku czci poległych w czasie II wojny światowej.
Czeka mnie teraz dwu i pół kilometrowa jazda przez las, wzdłuż torów kolejowych. Jestem w Niepiekle. Teraz nad zamarzniętą Pogorię IV.
Wiele przerw. Kiepska średnia, jakieś 16 km/h. Jest już zimniej. Pomiędzy -2uch, -3ech stopni. Nie ma na co czekać, trzeba wracać i szybko przejechać 32km do domu. Z powrotem na asfalcie, mimo zmęczenia, udaje mi się poprawić trochę średnią.
Poniżej wzniesienie w Rogoźniku.
Kadencja avg 71.9 max 114,2.
Ł2a:
Dane wycieczki:
72.00 km (7.70 km teren), czas: 03:57 h, avg:18.23 km/h,
prędkość maks: 40.24 km/hTemperatura:-1.0 HR max:174 ( 90%) HR avg:147 ( 76%) Kalorie: 2372 (kcal)
Niby tylko spacer, ale...
Poniedziałek, 31 stycznia 2011 | dodano: 01.02.2011Kategoria Ślad GPS
Nie czuję się jeszcze całkiem zdrowo, by jeździć na rowerze. Postanowiłem się jakoś poruszać.
Jak się potem miało okazać, był to trochę dalszy spacer. Liczba km na koniec, mnie zaskoczyła.
Udałem się piechotą, w okolice Żabich Dołów. Przy okazji chciałem odkryć, trzy skrzynki geocache.
Przy Dolinie Górnika, dowiedziałem się o istnieniu starego basenu. [Tak, tak. To ta sama Dolina Górnika, którą niby znam i mijam niezliczoną liczbę razy]
Trzeci skarb, wymagał większego wysiłku.
Droga prowadziła, najpierw między zamarzniętymi jeziorami.
Potem przez małą ruinę (widoczną poniżej, po lewej stronie)
Widać już przeciwnika :)
Oczywiście znam to miejsce, ale zimą nigdy się nie wdrapywałem. A trzeba tak ja widać.
A na górze, zastałem zimę :)
Z czasem coraz mniej widać, zaplanowany powrót z drugiej strony hałdy, także się nie udał (bo hałdy trochę zniknęło)
A więc trzeba wracać, po śladzie GPS, w dół trochę uważniej.
Mimo znalezienia tylko 1go z trzech skarbów, fajny, aż 9cio kilometrowy spacer.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jak się potem miało okazać, był to trochę dalszy spacer. Liczba km na koniec, mnie zaskoczyła.
Udałem się piechotą, w okolice Żabich Dołów. Przy okazji chciałem odkryć, trzy skrzynki geocache.
Przy Dolinie Górnika, dowiedziałem się o istnieniu starego basenu. [Tak, tak. To ta sama Dolina Górnika, którą niby znam i mijam niezliczoną liczbę razy]
Trzeci skarb, wymagał większego wysiłku.
Droga prowadziła, najpierw między zamarzniętymi jeziorami.
Potem przez małą ruinę (widoczną poniżej, po lewej stronie)
Widać już przeciwnika :)
Oczywiście znam to miejsce, ale zimą nigdy się nie wdrapywałem. A trzeba tak ja widać.
A na górze, zastałem zimę :)
Z czasem coraz mniej widać, zaplanowany powrót z drugiej strony hałdy, także się nie udał (bo hałdy trochę zniknęło)
A więc trzeba wracać, po śladzie GPS, w dół trochę uważniej.
Mimo znalezienia tylko 1go z trzech skarbów, fajny, aż 9cio kilometrowy spacer.
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wycieczka zainspirowana przez Geocaching. Chrobakowe, Grodków
Wtorek, 25 stycznia 2011 | dodano: 25.01.2011Kategoria Ślad GPS
Gdy niedawno zmieniłem model GPSa, który używam na rowerze, zainteresowało mnie także co to jest, i na czym polega Geocaching.
Nie wiem czy wciągnie mnie szukanie skarbów, jednak już dziś widzę, że mapa ukrytych skarbów, może służyć, także jako kopalnia ciekawych miejsc i inspiracji na wycieczki rowerowe.
Dzięki mapce na stronie OpenCaching PL, wybrałem trzy ciekawe miejsca, które miały urozmaicić dzisiejszą jazdę.
Warunki zimowe. Razem z postojami, spędziłem ponad 3:40 godziny na powietrzu, w ciągle padającym śniegu.
Pierwszy cel, to Centrum mojego miasta.
Otóż przy ul. Piłsudskiego 5 (w miejscu po wielokroć przeze mnie mijanym) chcę zobaczyć "bytomskiego smoka", o którego istnieniu nie wiedziałem.
Oto i on:
Druga wybrana skrzynka geocache, znajduje się w Rogoźniku.
Jadę przez Dobieszowice, zatrzymując się dłużej przy A Jedynce.
Taka biała droga, jest dużo lepsza, od śnieżnej brei w mieście.
Docieram do drugiej skrzynki."Rogoźnik - Źródełko"
Na miejscu pełne zaskoczenie.
Kieruję się na Chrobakowice - i na jedną z niewielu dróg, której jeszcze nie znam, w tej okolicy.
Drogi na szczęście nie są oblodzone. Jedyny problem to brak hamulców z górki, i tańczący łańcuch po kasecie, gdy trzeba pod górę.
Przed Toporowicami odbijam w prawo. Przede mną wyczekiwany nieznany fragment.
Ku mojemu zdziwieniu, na jednym z skrzyżowań, odkrywam ciekawą kaplicę.
Jadę do Malinowic. Ale póki co wiatr, że głowę chce urwać, i ciągle lekko pruszy.
Małe wzniesienie za mną i jestem w Psarach. Tam na bocznej ulicy, odkrywam poniższą tablicę.
Do Grodkowa i trzeciej skrzynki już niedaleko. Ostatecznie docieram pod skrzynkę "Tam gdzie widać to czego nie widać"
Zgodnie z opisem, mam wypatrywać, oddalonego stamtąd o około 4.5km, Zamku w Będzinie. Początkowo go nie widzę, a widzialność dziś to ponad 6km.
Myślę sobie o co tu chodzi i po chwili dostaję ataku śmiechu.
Jest zamek.
Powrót męczący, ponieważ lekkie opady, od Wojkowic przekształcają się w śnieżycę.
Podjazdy wg SportTracks: 421, wg GPSa więcej.
Kadencja: avg 67,2, max 102,9.
Ł2:
Temperatura:-2.0 HR max:175 ( 90%) HR avg:157 ( 81%) Kalorie: 1977 (kcal)
Nie wiem czy wciągnie mnie szukanie skarbów, jednak już dziś widzę, że mapa ukrytych skarbów, może służyć, także jako kopalnia ciekawych miejsc i inspiracji na wycieczki rowerowe.
Dzięki mapce na stronie OpenCaching PL, wybrałem trzy ciekawe miejsca, które miały urozmaicić dzisiejszą jazdę.
Warunki zimowe. Razem z postojami, spędziłem ponad 3:40 godziny na powietrzu, w ciągle padającym śniegu.
Pierwszy cel, to Centrum mojego miasta.
Otóż przy ul. Piłsudskiego 5 (w miejscu po wielokroć przeze mnie mijanym) chcę zobaczyć "bytomskiego smoka", o którego istnieniu nie wiedziałem.
Oto i on:
Druga wybrana skrzynka geocache, znajduje się w Rogoźniku.
Jadę przez Dobieszowice, zatrzymując się dłużej przy A Jedynce.
Taka biała droga, jest dużo lepsza, od śnieżnej brei w mieście.
Docieram do drugiej skrzynki."Rogoźnik - Źródełko"
Na miejscu pełne zaskoczenie.
Kieruję się na Chrobakowice - i na jedną z niewielu dróg, której jeszcze nie znam, w tej okolicy.
Drogi na szczęście nie są oblodzone. Jedyny problem to brak hamulców z górki, i tańczący łańcuch po kasecie, gdy trzeba pod górę.
Przed Toporowicami odbijam w prawo. Przede mną wyczekiwany nieznany fragment.
Ku mojemu zdziwieniu, na jednym z skrzyżowań, odkrywam ciekawą kaplicę.
Jadę do Malinowic. Ale póki co wiatr, że głowę chce urwać, i ciągle lekko pruszy.
Małe wzniesienie za mną i jestem w Psarach. Tam na bocznej ulicy, odkrywam poniższą tablicę.
Do Grodkowa i trzeciej skrzynki już niedaleko. Ostatecznie docieram pod skrzynkę "Tam gdzie widać to czego nie widać"
Zgodnie z opisem, mam wypatrywać, oddalonego stamtąd o około 4.5km, Zamku w Będzinie. Początkowo go nie widzę, a widzialność dziś to ponad 6km.
Myślę sobie o co tu chodzi i po chwili dostaję ataku śmiechu.
Jest zamek.
Powrót męczący, ponieważ lekkie opady, od Wojkowic przekształcają się w śnieżycę.
Podjazdy wg SportTracks: 421, wg GPSa więcej.
Kadencja: avg 67,2, max 102,9.
Ł2:
Dane wycieczki:
58.70 km (15.60 km teren), czas: 03:07 h, avg:18.83 km/h,
prędkość maks: 43.60 km/hTemperatura:-2.0 HR max:175 ( 90%) HR avg:157 ( 81%) Kalorie: 1977 (kcal)
Walka, nie tylko z dystansem. Mokro i niemiło, ale pierwsza setka jest
Środa, 19 stycznia 2011 | dodano: 19.01.2011Kategoria 100-150 km, Ślad GPS
Mimo zapowiadanego na dziś, co najmniej przelotnego deszczu, postanawiam ten dzień spędzić na rowerze. Myślę o około 150km i wyruszam, trochę później niż chciałem, około 9:30.
Już od pierwszych kilometrów, jedzie mi się źle i jakoś ciężko.
Jadę na Radzionków. Po około 10 kilometrach, robię sobie, prawie 10 min przerwę przy sadach, bo tętno wysokie.
Stwierdzam, że ubrałem się za ciepło, zmieniam rękawiczki na lżejsze.
Trzymam się wyznaczonej trasy. Jest mokro, pada nie przeszkadzająca mżawka. Wracam na Centrum, omijając mały korek na ul. Strzelców Bytomskich.
Słyszę jednak, niepokojące dźwięki z okolic suportu. Okazuje się, że luźna jest lewa korba, na szczęście mam czym to przykręcić.
Wracam do tradycji, to moja pierwsza jazda z bidonem od dawna. Trzeba posmarować także napęd. To zaledwie20ty kilometr, a mam już 30 minut postojów :(
Zaczyna padać, a ja nie opuściłem, jeszcze nawet miasta. Myślę sobie: może dojadę chociaż do Toszka.
W Ptakowicach zastanawiam się czy chwilę nie przeczekać, ale jadę dalej.
[P.S. Jeśli ktoś ma sokoli wzrok, to na powyższym zdjęciu dostrzeże psa, któremu mokro nie straszne.]
Szybko, bo już w Kamieńcu zastaję poprawę pogody. Ale dalej jest mokro, temperatura poniżej 3ech stopni.
Z innych atrakcji, jedziemy pod górę.
Teraz kierunek Toszek. Pola, mgła, trochę nużąca (bo znana) droga.
Po 60ciu km, w końcu tu docieram. Poniżej widok na zamek.
Teraz coś nowego, pierwszy raz jadę drogą na Sarnów. Poniżej widok na Sarnowską Górę [292m].
Z innych urozmaiceń, remont kanalizacji. Kolejny podjazd mnie mocno zaskakuje.
Pustka, przestrzeń, brak aut. Patrząc w obie strony na boki, po kilka kilometrów pól, a my w środku na niezłym asfalcie. Trochę wietrznie i przyciągające uwagę poniższe drzewo.
Docieram do Świbie (około 69ty km).
Zbierają się, groźnie wyglądające chmury. A krajobraz, ciągle wiejski.
Znowu mocniejszy i krótki deszcz. Poniżej torowisko w Raduniu, jechałem tamtędy już dłuższy czas temu, a robotnicy ciągle obecni.
Plany były inne, ale przy drodze 907, podejmuję decyzję o skróceniu wycieczki.
Czas w mokrych warunkach, daje się odczuć.
Wracam zatem przez Wielowieś.
A to już (poniżej) między Księżym Lasem, a Wilkowicami. Teoretycznie blisko, oziębia się.
Ostatnie 17,5 km niby niewiele, ale podjazd przed Ptakowicami, podjazd do DK 78 oraz małe wzniesienie na Stolarzowickiej, trochę spowalnia.
Bytom, pochwalnie przywitał mnie śniegiem.
Podjazdy wg SportTracks: 515, wg GPSa dużo więcej.
Kadencja: avg 61,5, max 102,8.
Ł2:
Temperatura:1.9 HR max:181 ( 93%) HR avg:155 ( 80%) Kalorie: 4178 (kcal)
Już od pierwszych kilometrów, jedzie mi się źle i jakoś ciężko.
Jadę na Radzionków. Po około 10 kilometrach, robię sobie, prawie 10 min przerwę przy sadach, bo tętno wysokie.
Stwierdzam, że ubrałem się za ciepło, zmieniam rękawiczki na lżejsze.
Trzymam się wyznaczonej trasy. Jest mokro, pada nie przeszkadzająca mżawka. Wracam na Centrum, omijając mały korek na ul. Strzelców Bytomskich.
Słyszę jednak, niepokojące dźwięki z okolic suportu. Okazuje się, że luźna jest lewa korba, na szczęście mam czym to przykręcić.
Wracam do tradycji, to moja pierwsza jazda z bidonem od dawna. Trzeba posmarować także napęd. To zaledwie20ty kilometr, a mam już 30 minut postojów :(
Zaczyna padać, a ja nie opuściłem, jeszcze nawet miasta. Myślę sobie: może dojadę chociaż do Toszka.
W Ptakowicach zastanawiam się czy chwilę nie przeczekać, ale jadę dalej.
[P.S. Jeśli ktoś ma sokoli wzrok, to na powyższym zdjęciu dostrzeże psa, któremu mokro nie straszne.]
Szybko, bo już w Kamieńcu zastaję poprawę pogody. Ale dalej jest mokro, temperatura poniżej 3ech stopni.
Z innych atrakcji, jedziemy pod górę.
Teraz kierunek Toszek. Pola, mgła, trochę nużąca (bo znana) droga.
Po 60ciu km, w końcu tu docieram. Poniżej widok na zamek.
Teraz coś nowego, pierwszy raz jadę drogą na Sarnów. Poniżej widok na Sarnowską Górę [292m].
Z innych urozmaiceń, remont kanalizacji. Kolejny podjazd mnie mocno zaskakuje.
Pustka, przestrzeń, brak aut. Patrząc w obie strony na boki, po kilka kilometrów pól, a my w środku na niezłym asfalcie. Trochę wietrznie i przyciągające uwagę poniższe drzewo.
Docieram do Świbie (około 69ty km).
Zbierają się, groźnie wyglądające chmury. A krajobraz, ciągle wiejski.
Znowu mocniejszy i krótki deszcz. Poniżej torowisko w Raduniu, jechałem tamtędy już dłuższy czas temu, a robotnicy ciągle obecni.
Plany były inne, ale przy drodze 907, podejmuję decyzję o skróceniu wycieczki.
Czas w mokrych warunkach, daje się odczuć.
Wracam zatem przez Wielowieś.
A to już (poniżej) między Księżym Lasem, a Wilkowicami. Teoretycznie blisko, oziębia się.
Ostatnie 17,5 km niby niewiele, ale podjazd przed Ptakowicami, podjazd do DK 78 oraz małe wzniesienie na Stolarzowickiej, trochę spowalnia.
Bytom, pochwalnie przywitał mnie śniegiem.
Podjazdy wg SportTracks: 515, wg GPSa dużo więcej.
Kadencja: avg 61,5, max 102,8.
Ł2:
Dane wycieczki:
114.70 km (1.00 km teren), czas: 05:27 h, avg:21.05 km/h,
prędkość maks: 48.61 km/hTemperatura:1.9 HR max:181 ( 93%) HR avg:155 ( 80%) Kalorie: 4178 (kcal)
Mokry trening, w nowych rękawiczkach.
Środa, 12 stycznia 2011 | dodano: 12.01.2011Kategoria Ślad GPS
Mam ochotę się dziś zmęczyć. Wybieram ponad 50cio km jazdę poza miastem, z kilkoma podjazdami.
Pochmurno, a na jezdni mokro. I tak będę brudny, nieważne. A właściwie, chciałbym aby padało. Zakładam na pierwszą jazdę: teoretycznie wodoodporne i najdroższe rękawiczki, jakie kiedykolwiek kupiłem.
I jak na życzenie, od Miechowic, mały deszcz, ale dający prosto w twarz i w brodę.
Jadę przez Zbrosławice, dawno tu nie byłem.
Mijam siwy dym :P
Małej serpentynki, także nie pamiętałem, choć o podjeździe z Kamieńca na Księży Las, pamiętam doskonale.
Po 3/4ych drogi na Księży Las, willa, lub coś z dłuugim ogrodzeniem. Niestety, nie wiem czy to jest prywatna posiadłość, czy ciekawe miejsce.
Cały czas coś tam kapie z góry, po wykonaniu poniższej fotki opady się nasilają.
Prawie do Miedar, wpadłem w rytm i niewiele pamiętam z tego fragmentu :)
Tarnowskie Góry witają mnie dobrą pogodą, powrót oblatanymi jezdniami.
Stosunkowo wysokie średnie tętno, 83%Max HR
Podjazdy wg SportTracks: 401,5m.
Kadencja: avg 68, max 105,4.
Ł2:176,5 km. [2276,5]
Temperatura:3.3 HR max:182 ( 94%) HR avg:161 ( 83%) Kalorie: 2550 (kcal)
Pochmurno, a na jezdni mokro. I tak będę brudny, nieważne. A właściwie, chciałbym aby padało. Zakładam na pierwszą jazdę: teoretycznie wodoodporne i najdroższe rękawiczki, jakie kiedykolwiek kupiłem.
I jak na życzenie, od Miechowic, mały deszcz, ale dający prosto w twarz i w brodę.
Jadę przez Zbrosławice, dawno tu nie byłem.
Mijam siwy dym :P
Małej serpentynki, także nie pamiętałem, choć o podjeździe z Kamieńca na Księży Las, pamiętam doskonale.
Po 3/4ych drogi na Księży Las, willa, lub coś z dłuugim ogrodzeniem. Niestety, nie wiem czy to jest prywatna posiadłość, czy ciekawe miejsce.
Cały czas coś tam kapie z góry, po wykonaniu poniższej fotki opady się nasilają.
Prawie do Miedar, wpadłem w rytm i niewiele pamiętam z tego fragmentu :)
Tarnowskie Góry witają mnie dobrą pogodą, powrót oblatanymi jezdniami.
Stosunkowo wysokie średnie tętno, 83%Max HR
Podjazdy wg SportTracks: 401,5m.
Kadencja: avg 68, max 105,4.
Ł2:176,5 km. [2276,5]
Dane wycieczki:
68.40 km (0.99 km teren), czas: 03:09 h, avg:21.71 km/h,
prędkość maks: 43.20 km/hTemperatura:3.3 HR max:182 ( 94%) HR avg:161 ( 83%) Kalorie: 2550 (kcal)
Przez Dobieszowice, nad j. Pogoria IV po śniegu. Powrót przez Wojkowice.
Stosunkowo ciepło, wyruszam późnym popołudniem, w planie około 70km.
Jadę przez Dobieszowice. Chcę zobaczyć aktualny wygląd miejsca, przecięcia z A Jedynką.
Prawie na szczycie podjazdu, jeszcze trzeba zrobić, bonusowe małe kółeczko, a mnie dziś przyszło dodatkowe wyprzedzanie, na ostatnich metrach podjazdu.
Od Rogoźnika droga mniej przyjazna. Poniżej ul. Węgroda, lubię ten mały podjazd latem.
Jadę przez małe miejscowości, potrzebna wzmożona koncentracja. Opona z kolcami, z jednej strony spowalnia na asfalcie, z drugiej, daje bezpieczeństwo antypoślizgowe.
Dopiero ul. Marianki całkiem biała. I w końcu nad Jeziorem.
Na fotce poniżej spacerowicze po zmroku, po zamrożonym jeziorze. [Ja mam strach, a może respekt, tak chodzić czy jeździć].
No i to po co tu przyjechałem. Ogrom białej przestrzeni oraz 5,5 kilometrowa jazda po śniegu, w świetle lampy.
Niekiedy więcej zawianego śniegu i trudniejsza jazda. Już bliżej niż dalej do ul. Ujejskiej.
Okrążam wszystkie Pogorie i wracam asfaltem, w kierunku Parku Zielona.
Powrót męczący, sporo wzniesień. I kondycja jeszcze nie ta.
Poniżej widok na Będzin, z ul. Wolności.
Między Piekarami, a Bytomiem zmiany organizacji ruchu i ruch samochodowy, utrzymuje tętno na stałym wysokim poziomie.
Wg Sporttracks, czyli rygorystycznie licząc około 422 metry w górę. Ale umęczyłem się jakbym zrobił ze 150 kilometrów.
Kadencja: avg 69, max 107,9.
Ł2:186 km. [2286]
Temperatura:1.7 HR max:178 ( 91%) HR avg:158 ( 81%) Kalorie: 2470 (kcal)
Jadę przez Dobieszowice. Chcę zobaczyć aktualny wygląd miejsca, przecięcia z A Jedynką.
Prawie na szczycie podjazdu, jeszcze trzeba zrobić, bonusowe małe kółeczko, a mnie dziś przyszło dodatkowe wyprzedzanie, na ostatnich metrach podjazdu.
Od Rogoźnika droga mniej przyjazna. Poniżej ul. Węgroda, lubię ten mały podjazd latem.
Jadę przez małe miejscowości, potrzebna wzmożona koncentracja. Opona z kolcami, z jednej strony spowalnia na asfalcie, z drugiej, daje bezpieczeństwo antypoślizgowe.
Dopiero ul. Marianki całkiem biała. I w końcu nad Jeziorem.
Na fotce poniżej spacerowicze po zmroku, po zamrożonym jeziorze. [Ja mam strach, a może respekt, tak chodzić czy jeździć].
No i to po co tu przyjechałem. Ogrom białej przestrzeni oraz 5,5 kilometrowa jazda po śniegu, w świetle lampy.
Niekiedy więcej zawianego śniegu i trudniejsza jazda. Już bliżej niż dalej do ul. Ujejskiej.
Okrążam wszystkie Pogorie i wracam asfaltem, w kierunku Parku Zielona.
Powrót męczący, sporo wzniesień. I kondycja jeszcze nie ta.
Poniżej widok na Będzin, z ul. Wolności.
Między Piekarami, a Bytomiem zmiany organizacji ruchu i ruch samochodowy, utrzymuje tętno na stałym wysokim poziomie.
Wg Sporttracks, czyli rygorystycznie licząc około 422 metry w górę. Ale umęczyłem się jakbym zrobił ze 150 kilometrów.
Kadencja: avg 69, max 107,9.
Ł2:186 km. [2286]
Dane wycieczki:
78.20 km (19.00 km teren), czas: 04:07 h, avg:19.00 km/h,
prędkość maks: 43.61 km/hTemperatura:1.7 HR max:178 ( 91%) HR avg:158 ( 81%) Kalorie: 2470 (kcal)
Piekary Śl. i Świerklaniec. Po śniegu i lodzie.
Piątek, 31 grudnia 2010 | dodano: 31.12.2010Kategoria Ślad GPS
Warunki dziś dalekie od ideału. Rano w radiu, usłyszałem o śmiertelnym wypadku w swoim mieście.
Przez śliskie drogi i to zdarzenie, postanowiłem, unikając dróg dojechać do lasu.
Najpierw jazda chodnikiem, wzdłuż obwodnicy. Śniegu niby niewiele, jednak nie jechało się łatwo.
Od Kauflandu dalej drogą, dobrze że pod górę, bo na warstwie lodu, hamowanie mocno wydłużone. Za JPII wskakuję na śnieżną ścieżkę rowerową.
Od dawna zerkałem w kierunku poniższego graffiti.
Kieruję się na Park Leśny, tylko -4,5 stopni, ale wiatr i marznący śnieg potęgują wrażenie zimna.
Przed wjazdem do Parku Leśnego, coś mi nie pasuję. Patrzę na tą bramę, zastawiającą dalszy przejazd na wprost.
Nareszcie trochę lasu. Kolory biały i zielony, to udana kompozycja.
Czas teraz na zbiornik Kozłowa Góra. Zima powoduje, że znana do znudzenia droga, tym razem się nie nudzi.
Powoli, około 10km/h, ale do przodu.
Objeżdżam park w Świerklańcu.
To dopiero kilkanaście km, ale już czas na picie z termosu, i na kominiarkę.
Przekraczam DK78, ale po chwili rezygnuję z dalszej jazdy po lesie, bo zbyt ciężko.
Przez połowę drogi, wracam identycznie. Przez Piekary wracam chodnikami. Trochę dopadło śniegu, co wydłuża powrót. -6 stopni po powrocie.
Kadencja: avg 67,1, max 110,6.
Ł2:65,6 km [2165,6]
Temperatura:-4.8 HR max:176 ( 90%) HR avg:144 ( 73%) Kalorie: (kcal)
Przez śliskie drogi i to zdarzenie, postanowiłem, unikając dróg dojechać do lasu.
Najpierw jazda chodnikiem, wzdłuż obwodnicy. Śniegu niby niewiele, jednak nie jechało się łatwo.
Od Kauflandu dalej drogą, dobrze że pod górę, bo na warstwie lodu, hamowanie mocno wydłużone. Za JPII wskakuję na śnieżną ścieżkę rowerową.
Od dawna zerkałem w kierunku poniższego graffiti.
Kieruję się na Park Leśny, tylko -4,5 stopni, ale wiatr i marznący śnieg potęgują wrażenie zimna.
Przed wjazdem do Parku Leśnego, coś mi nie pasuję. Patrzę na tą bramę, zastawiającą dalszy przejazd na wprost.
Nareszcie trochę lasu. Kolory biały i zielony, to udana kompozycja.
Czas teraz na zbiornik Kozłowa Góra. Zima powoduje, że znana do znudzenia droga, tym razem się nie nudzi.
Powoli, około 10km/h, ale do przodu.
Objeżdżam park w Świerklańcu.
To dopiero kilkanaście km, ale już czas na picie z termosu, i na kominiarkę.
Przekraczam DK78, ale po chwili rezygnuję z dalszej jazdy po lesie, bo zbyt ciężko.
Przez połowę drogi, wracam identycznie. Przez Piekary wracam chodnikami. Trochę dopadło śniegu, co wydłuża powrót. -6 stopni po powrocie.
Kadencja: avg 67,1, max 110,6.
Ł2:65,6 km [2165,6]
Dane wycieczki:
32.40 km (30.30 km teren), czas: 02:36 h, avg:12.46 km/h,
prędkość maks: 29.61 km/hTemperatura:-4.8 HR max:176 ( 90%) HR avg:144 ( 73%) Kalorie: (kcal)
Bytom-Tychy-Bytom + Parada Mikołajów na Rowerach 2010.
Kiedy wczoraj przed spaniem oglądałem pogodę, wiele wskazywało na to, że tą imprezę będę musiał odpuścić. Wszystko przez zapowiadany marznący deszcz i mgły.
Dziś jednak, już rano postanowiłem, jadę choćby nie wiem co (w końcu mam z przodu oponę z kolcami).
Wyruszam około 13:40, temperatura stopień powyżej zera, dosyć mokro. Do Tychów mam około 31 km. Na miejscu muszę być na 16tą.
Poniżej najgorszy, ponad 3 km fragment. Nomen omen ulica zwie się Gościnna.
Jest to moja pierwsza jazda, gdzie nawiguje mnie Garmin 62s. Poniżej super funkcja tego urządzenia. Wykres wysokości jest rysowany dwoma kolorami. Część zielona powstała z przejechanej już drogi, część niebieska to symulacja wzniesień, drogi przed nami. Wykres jest dynamiczny, czyli niebieski wykres wysokości jest zawsze aktualny. Fajnie widać, w którym miejscu podjazdu czy zjazdu się znajdujemy.
I już w Tychach.
Kawałek dalej ciekawy trabancik.
Jestem przed czasem, zjawiają się pierwsi, inni pomocnicy Mikołaja na rowerach.
Przystrojone rowery to nie rzadkość.
Widziałem także jeden rower poziomy.
Są i służby obstawiające przejazd.
Jest już także Mikołaj w bryczce ciągniętej przez konia oraz samochód z 2-metrową czapą Mikołaja, z którego podczas całej parady, nadawane będą świąteczne melodie.
Zanim uformuje się szyk czekamy kilkadziesiąt minut, zimno.
Około 16:30 parada wyrusza w kierunku Rynku. Trafiamy tam po kwadransie.
Jest tu scena i konkursy dla dzieci. Trwa impreza, tymczasem każdy pomocnik na rowerze, otrzymuje od organizatorów torbę cukierków. Około 17ej rozpoczynamy 12to kilometrową paradę wokół miasta i rozdajemy otrzymane smakołyki.
Padają mi baterie w aparacie, więc najlepsze zdjęcia nie zostały zrobione. Jazda w rytmie świątecznych melodii, to jest to.
Około 18:30 parada powraca na Rynek. Rozdawane są symboliczne upominki dla uczestników parady. Ja osobiście dostaję takowy w kategorii "dla uczestnika, który przyjechał do nas z najdalsza"
Powrót ciężki, jezdnie błyszczące. W domu o 21ej, temp -1 stopni.
Ł3:171,5 km [3557,5]
Temperatura:0.1 HR max:181 ( 92%) HR avg:146 ( 74%) Kalorie: (kcal)
Dziś jednak, już rano postanowiłem, jadę choćby nie wiem co (w końcu mam z przodu oponę z kolcami).
Wyruszam około 13:40, temperatura stopień powyżej zera, dosyć mokro. Do Tychów mam około 31 km. Na miejscu muszę być na 16tą.
Poniżej najgorszy, ponad 3 km fragment. Nomen omen ulica zwie się Gościnna.
Jest to moja pierwsza jazda, gdzie nawiguje mnie Garmin 62s. Poniżej super funkcja tego urządzenia. Wykres wysokości jest rysowany dwoma kolorami. Część zielona powstała z przejechanej już drogi, część niebieska to symulacja wzniesień, drogi przed nami. Wykres jest dynamiczny, czyli niebieski wykres wysokości jest zawsze aktualny. Fajnie widać, w którym miejscu podjazdu czy zjazdu się znajdujemy.
I już w Tychach.
Kawałek dalej ciekawy trabancik.
Jestem przed czasem, zjawiają się pierwsi, inni pomocnicy Mikołaja na rowerach.
Przystrojone rowery to nie rzadkość.
Widziałem także jeden rower poziomy.
Są i służby obstawiające przejazd.
Jest już także Mikołaj w bryczce ciągniętej przez konia oraz samochód z 2-metrową czapą Mikołaja, z którego podczas całej parady, nadawane będą świąteczne melodie.
Zanim uformuje się szyk czekamy kilkadziesiąt minut, zimno.
Około 16:30 parada wyrusza w kierunku Rynku. Trafiamy tam po kwadransie.
Jest tu scena i konkursy dla dzieci. Trwa impreza, tymczasem każdy pomocnik na rowerze, otrzymuje od organizatorów torbę cukierków. Około 17ej rozpoczynamy 12to kilometrową paradę wokół miasta i rozdajemy otrzymane smakołyki.
Padają mi baterie w aparacie, więc najlepsze zdjęcia nie zostały zrobione. Jazda w rytmie świątecznych melodii, to jest to.
Około 18:30 parada powraca na Rynek. Rozdawane są symboliczne upominki dla uczestników parady. Ja osobiście dostaję takowy w kategorii "dla uczestnika, który przyjechał do nas z najdalsza"
Powrót ciężki, jezdnie błyszczące. W domu o 21ej, temp -1 stopni.
Ł3:171,5 km [3557,5]
Dane wycieczki:
73.50 km (7.50 km teren), czas: 04:56 h, avg:14.90 km/h,
prędkość maks: 38.40 km/hTemperatura:0.1 HR max:181 ( 92%) HR avg:146 ( 74%) Kalorie: (kcal)
Las - okolice Huty Cynku.
Piątek, 19 listopada 2010 | dodano: 19.11.2010Kategoria Ślad GPS
Temp start 10, powrót 8 stopni.
To już trzecia wycieczka w tym tygodniu, w której robię, po 20 kilka km po lesie.
W listopadzie każdy km w terenie cieszy bardziej, jednak to dziś, po powrocie miałem najbrudniejszy napęd, rower i ubranie.
Najpierw stałą trasą przez Świerklaniec w okolice jez. Chechło-Nakło. Potem na Miasteczko Śl.
Tam przez chwilę, przez wyrobisko.
Następnie błotnistą gruntówką prowadząca do bramy Huty. A także, wzdłuż torów kolejowych.
W ostatnich chwilach, gdy jeszcze dobrze widać, docieram, jakąś niewyraźną ścieżką, nie wiadomo gdzie.
Niestety prognoza numeryczna sprawdziła się co do minuty, zaczyna padać. Wracam przez Tarnowskie Góry. Mimo że obyło się bez większych opadów, cała droga pokryta tą cudowną brudną mazią, a już w mieście dostaję brudny prysznic od wyprzedzającej mnie, i tak szeroko, ciężarówki.
Ł1: 252,5 km [2652,5]
Temperatura:9.0 HR max:171 ( 87%) HR avg:136 ( 69%) Kalorie: 2356 (kcal)
To już trzecia wycieczka w tym tygodniu, w której robię, po 20 kilka km po lesie.
W listopadzie każdy km w terenie cieszy bardziej, jednak to dziś, po powrocie miałem najbrudniejszy napęd, rower i ubranie.
Najpierw stałą trasą przez Świerklaniec w okolice jez. Chechło-Nakło. Potem na Miasteczko Śl.
Tam przez chwilę, przez wyrobisko.
Następnie błotnistą gruntówką prowadząca do bramy Huty. A także, wzdłuż torów kolejowych.
W ostatnich chwilach, gdy jeszcze dobrze widać, docieram, jakąś niewyraźną ścieżką, nie wiadomo gdzie.
Niestety prognoza numeryczna sprawdziła się co do minuty, zaczyna padać. Wracam przez Tarnowskie Góry. Mimo że obyło się bez większych opadów, cała droga pokryta tą cudowną brudną mazią, a już w mieście dostaję brudny prysznic od wyprzedzającej mnie, i tak szeroko, ciężarówki.
Ł1: 252,5 km [2652,5]
Dane wycieczki:
54.10 km (21.00 km teren), czas: 02:52 h, avg:18.87 km/h,
prędkość maks: 42.60 km/hTemperatura:9.0 HR max:171 ( 87%) HR avg:136 ( 69%) Kalorie: 2356 (kcal)